- Myślę, że nie znajdę lepszego momentu niż ten. - dokładnie patrzyłam jej prosto w oczy - Może zacznę od małej, ale ważnej dla mnie retrospekcji. Przenośny sie do momentu kiedy to pierwszy raz się spotkałyśmy. Jedyne co chciałam od tej szkoły, to dobrego i wymagającego nauczyciela... Na szczęście moje życzenie się spełniło... I nie tylko to... - podeszłam bliżej tylko by atmosfera pomiędzy nami stała się bardziej intense. Widziałam jak wciąga powietrze i długo wypuszcza... Znowu jej zachowanie sprawiło, że na moment nie wiedziałam co się dzieje. Ale musiałam powrócić do monologu. - Ale pokolei, jednym z moich ulubionych episodów w szkolnym życiu, była pierwsza lekcja angielskiego. Byłam trochę poddenerwowana, bo nie wiedziałam na kogo trafię. Ku mojemu zdziwieniu po wejściu do klasy zobaczyłam piękną, uśmiechnięta od ucha do ucha i z błyskiem w oku kobietę. Od razu pozytywna energia, która w Pani jest , dała się zauważyć. Pani uśmiech zaraża innych i automatycznie ja też miałam uśmiech na twarzy. Co śmieszniejsze to to, że za każdym razem gdy panią widzę on się pojawia. Sprawia to, że mój dzień staje się od razu lepszy. Ale od tego dnia wiedziałam, że ta współpraca będzie czymś dobrym, czymś co będę dobrze wspominać. I tak mijały dni, miesiące i lata a ja całkiem niedawno zdałam sobie sprawę z tego, że to już koniec. Koniec lekcji z angielskiego, spotkań w klasie po godzinach i rozmów o byle czym w języku Beatlesów. Zdałam sobie sprawę też z tego, że nie będę widzieć już kobiety która, tylko swoją osobą zmuszała mnie do wstania rano z łóżka i pójścia do szkoły. Co było albo jest według mnie urocze.
Gdy to powiedziałam schylila glowe. Nie wiedziałam o co chodzi. Podeszłam bliżej i schylilam się ku niej i zauważyłam że jej policzki się zaczerwieniły. Ufff a już myślałam, że coś złego powiedziałam. Uśmiechnęłam się tylko i wróciłam do mowy.
- Ale wie pani co? Bo nauczyciel to taki ktoś kto wspiera nas na duchu, ukierunkowuje, daje nam uwagi i w jego intencji jest by pomóc uczniom a nie na odwrót. Często słyszy się "Jest dobrze ale popraw to i to" albo "Świetnie ci dzisiaj poszło, oby tak dalej!" czy nawet "Twója ostatnia aktywność na lekcji była imponująca!". Niektórzy nauczyciele mają barierę i ich ego nie pozwala tego przyznać. Ale pani jest inna, pani chce dać uczniom to na co zasługują, ale nikt z tych uczniów ani JA! nie pomyślałam że może pani również zasługuje na słowa otuchy, uznania czy wsparcia takiego duchowego po prostu by dzień był lepszy. A wystarczy powiedzieć, że lekcja była interesująca, że dobrze pani wygląda itd. Niestety uświadomiłam to sobie dopiero teraz, teraz to też pani mówię. Jest pani dla mnie inspiracją, pozytywna energia, takim boosterem, osoba na której mogę polegać i w sumie czy mogę nazwać panią przyjacielem? Bo z pewnością pani może mnie nazwać swoim. Pokazała mi pani, że nie jest tylko nauczycielem, ale i człowiekiem jak każdy inny. Szczególnie w takich chwilach gdy miałam ten zły humor przez pewien czas i tylko pani zauważyła, że coś złego się ze mną dzieje. Tylko pani spytała się czy coś się stało, czy wszystko w porządku. Żałuję, że jednak nie wyrzuciłam tego z siebie, ale cóż... Lecz i tak wtedy mi ulżyło na sercu. Nigdy tego nikomu nie mówiłam, ale dzięki tym paru zadaniom uwierzyłam znowu w siebie i znowu zaczęłam żyć swoim życiem. Dziękuję za to! Była pani mi jedyna bliską osobą w tamtym czasie i jestem szczęśliwcem że trafiłam na taka kobietę, która widzi coś czego nie widzą inni. Dziękuję również za wszystkie lepsze dni takie jak pisanie listu do królowej, dni otwarte, dostanie 5 ze sprawdzianu, zrobienie lekcji o Beatlesach itd. Jestem naprawdę szczęśliwa że zostałam umieszczona w tej klasie razem z panią. Każdemu nowoprzybytemu uczniowi mówię, że jeśli trafi na Nowak to lepiej być nie mogło i pomimo trudności, ma dziękować Bogu że tak został przydzielony. Także z całego serca dziękuję za wspólne chwile, będę je wszystkie wspominać mile. A! I wszystko co bym mogła więcej powiedzieć to to jest zawarte w tym oto liście.
I sięgnęłam po list który leżał na ławce obok. Wręczyłam go jej. Ręce które po niego sięgnęły, trzęsły się bardziej niż przy przy próbie otworzenia drzwi.
- To jest ta część prezentu, którą może sobie pani zostawić na więcej niż parę dni. Jednak chce aby jakaś rzecz przypominała pani o mnie a może nawet i gdy nadejdzie taka chęć powrócenia do starych czasów to można otworzyć i przeczytać. A druga rzecz to kwiatek.
Znowu sięgam po kolejną rzeczą, tym razem dużą różę. Ona tylko zdążyła otrzeć łzy które płynęły jej po policzku i odebrała ją ode mnie.
- Jest to może banalny prezent ale im coś jest prostszego tym bardziej szczere to jest. - i uśmiechnęłam się znowu. - także tyle z tej mojej strony dziękuję jeszcze raz za wszystko.
Skończyłam mówić i czekałam na jakąś jej reakcje. Cokolwiek co wskazywało by na ruch z jej strony było by już dobra wiadomością. Jednak ona nic. Zatkało ją i nie wiem w jakins sensie... To znaczy to dobrze że to wszystko powiedziałam czy nie? Ahhhh!!! Zaraz oszaleję!
O! Wstała z biurka, otarła łzy, podeszła do mnie powolnym krokiem. Twarz miała smutną albo szczęśliwą... Nie mogłam tego rozszyfrować przez te łzy. Ale cały czas miała lekki uśmiech na twarzy. Stałyśmy na przeciwko siebie i dzieliły nas tylko centymetry. Chwyciła mnie za ręce i szepnęła do ucha Dziękuję...
CZYTASZ
You don't know anything...
Short StoryOpowieść o licealistce której ulubionym przedmiotem jest angielski, a może raczej ulubioną nauczycielką jest pani z angielskiego...