Nie lubię tego wszystkiego co mnie otacza, nigdy nie lubiłem. Zawsze irytował mnie ten sztucznie utworzony świat dokoła mnie. Ludzie nazywają ten świat watahą. Wszystkim nam żyje się tutaj spokojnie i bez żadnych komplikacji. Wszystko jest idealnie przemyślane. Oczywiście to nie utopia, ale jest bardzo spokojnie. Mało kto się wychyla, więc raczej nie ma się czego obawiać. Myślę, że wiele wilkołaków dałoby wszystko aby móc żyć w tym miejscu. Bo nie wszystkie watahy są tak spokojne jak nasza. Tutaj po prostu władzę trzymają nas pod kontrolą, zwłaszcza alfy, bo to one są najbardziej niebezpieczne dla społeczeństwa. Nie są złe, ale za to bardzo pochopnie podejmują decyzję są porywcze i nieco zaborcze kiedy mają już swoich partnerów. Dlatego nasza wataha kładzie bardzo duży nacisk na ich edukację.
Problem jest tylko jeden. To nie jest proste przenieść się z jednaj watahy do drugiej. W świecie ludzi może to jest banalne, ale tutaj, to nie jest tylko dom, z którym łączą nas emocje i wspomnienia. Tutaj z domem łączy nas też krew i zapach. Dlatego jeśli opuścimy własną watahę, jest bardzo ciężkim, albo wręcz niemożliwym, aby znaleźć nową.
Dlatego opuszczenie tego miejsca i zwiedzanie świata, to moje największe marzenie, które jest równie łatwe do spełnienia co to o lataniu. Niestety jestem tylko słabą omegą, nie mogę sobie pozwolić na właściwie nic. Problematyczne jest też to, że nie mam jeszcze alfy, która mogłaby mnie chronić. I będąc szczerym wcale na razie żadnej nie chce. To może nieco dziwne, i mało współczesne, ale wcale tego na obecną chwilę nie pragnę. Potrzebuję, to oczywiste, tak podpowiada mi moja rola biologiczna, jednak dziwne uczucie sprawia, że chcę czekać na kogoś kto jest mi naprawdę przeznaczony.
- Kochanie, wróciłam! - usłyszałem krzyk mamy, która prawdopodobnie właśnie wróciła po pierwszej zmianie w pracy - Musimy porozmawiać, zejdź na dół!
To zdanie już tak chyba działa, że od razu zaczynasz się denerwować, więc w mojej głowie niemal od razu zaczęły się pojawiać najgorsze scenariusze. Od tych, które mówiły, że moja rodzicielka znalazła mi jakąś alfę i i będzie nalegać na połączenie, po te że znudziło się jej czekanie na moją samodzielność i chce wyrzucić mnie z domu. Może trochę przesadzam, ale moja omega ostatnio często daje mi do zrozumienia, że nie nadaję się do niczego.
Wszedłem do kuchni, biorąc jabłko i wgryzając się w nie, jednocześnie, dość nieskładnie pytając mamy co się dzieje. Wygląda na bardzo zdenerwowaną. Odkąd tata zginął, to ona jest głową rodziny, a jest jedynie małą omegą, jak ja. Podziwiam ją za to kim jest, sam nie potrafię sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji.
- Dziś w pracy dostaliśmy pewne ostrzeżenie, od Alfy watahy. Kazali nam to przekazać w naszych domach - zaczęła dość niepewnie jakby zastanawiając się jaka będzie moja reakcja - Podobno w pobliżu kręci się jakaś samotna alfa. Pachnie tylko sobą, jakby nie spotykała innych wilków. Chciałam cię prosić, żebyś na siebie uważał. Może ogranicz swoje wypady w głąb lasu?
- Postaram się mamo. Idę na górę.
Może powinienem się bać, ale ja byłem, jedynie podekscytowany.
...............................................................
Oto prolog! Postaram się aby rozdziały pojawiały się jak najczęściej. To pierwsze moje opowiadanie w takim stylu, więc proszę o wszelkie rady i wytykanie mi błędów. Do następnego!
CZYTASZ
Ownerless // KAISOO [WOLNO PISANE]
FanfictionParing: Kaisoo, bardzo epizodycznie ChanBaek Gatunek: Fluff, Smut(?), Romans, Omgaverse, A/B/O Opis: Kyungsoo jest przytłoczony otaczającą go wilczą doskonałością. Ale jest tylko małą, nic nie znaczącą omegą. A Kai? Znalazł się w odpowiedniej chwil...