Rozdział 2

1.1K 188 7
                                    

To nie jest tak, że wracałem w tamto miejsce co kilka dni

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

To nie jest tak, że wracałem w tamto miejsce co kilka dni. Po prostu bardzo lubiłem biegać, a nasze tereny wcale nie są takie wielkie. To całkiem naturalne, że trafiałem akurat tam. On tam był. Stał i patrzył, jakby na mnie czekał.

Emocje w watasze nieco przycichły, jednak po kilku dniach nasz przywódca stada ogłosił, że intruz odszedł. Widocznie nie dostał tego co chciał. Postępowałem źle nie mówiąc im o tym co widziałem. Ale ja po prostu nie potrafiłem go wydać. Czułem jakiś niepokojący ból na samą myśl o tym. Chciałem powiedzieć o tym mamie, aczkolwiek ona chyba prędzej umarłaby na zawał niż poradziła cokolwiek. Zresztą postanowiłem to ignorować i mieć nadzieję, iż przez moją głupotę nikt nie ucierpi.

Moja mama, kiedy tylko wyczuła, że sytuacja się uspokoiła ponownie zaczęła mnie męczyć o znalezienie sobie alfy. Było mi przykro kiedy to robiła. Czułem się jakbym jej przeszkadzał w życiu. Postanowiłem więc, że się wyprowadzę. Jej reakcja tylko mnie dobiła. Ucieszyła się, mimo że zostanie teraz sama w wielkim domu. A może ona po prostu myślała o mnie, mogła się domyślić, że kiedy będę niezależny to prędzej kogoś znajdę. Nie wiem co siedziało jej w głowie. Nie potrafiłem tego zrozumieć.

Nie wiem czy ludzie zdają sobie z tego sprawę, ale wilki już nie żyją w lepiankach i jaskiniach, mimo że watahy nadal funkcjonowały, jednakże mieszkaliśmy po prostu w zwykłych domach i blokowiskach. Wybrałem się więc z mamą po meble i łóżko do jedynego takiego sklepu u nas. Wielkiego wyboru nie było, ale nie jestem pod tym względem wymagający. Postawiłem na wygodę i jasno brązową kolorystykę, w niektórych miejscach braż posiadał też odcień kasztanowy. Kiedy przechadzałem się po jednej z alejek natrafiłem na mojego przyjaciela, który był razem ze swoim alfą.

- Kyungsoo! - zawołał mój przyjaciel Baekhyun, obok stała jego alfa, z tego co pamiętam nazywa się Chanyeol – Jak ja cię dawno nie widziałem! Stęskniłem się! Co u ciebie?

Może i poczułbym wyrzuty sumienia przez to, że się tyle nie widzieliśmy, kocham go to mój przyjaciel. Prawda jednak była taka, że to jego wina. Odkąd ma swoją alfę ciągle mnie zbywał, a ja nawet nie mogłem być zły, to normalne.

- Tak jakoś wyszło. Musimy się koniecznie spotkać, nie mam nawet z kim porozmawiać. A mama wariuje odkąd ten wilk pojawił się w okolicy. - mówiąc ostatnie zdanie rozejrzałem się, aby być pewnym, że mnie nie słyszy.

- O tak słyszałem o nim. To okropne, wiesz, bycie takim samotnym. Mam nadzieję, że nic mu nie robili, w końcu nawet nas nie zaatakował. - powiedział ignorując warczenie swojej alfy, która domyślam się że miała inne zdanie na ten temat, Baekhyun zawsze był pyskaty.

- Wiesz Baek, wprowadzam się dziś do nowego mieszkania, może zostaniesz jutro moim pierwszym gościem – zaproponowałem, ponieważ teraz zauważyłem, że naprawdę bardzo mi go brakuje.

- Jasne! Napiszę do ciebie i się dogadamy! - przytulił mnie jeszcze na pożegnanie, a jego partner kiwnął głową w moją stronę.

Zazdrościłem Baekowi tego, że znalazł tutaj kogoś kto jest mu naprawdę przeznaczony, mogło na to nie wyglądać, ale oni naprawdę szaleli za sobą. Nie znałem jego partnera zbyt dobrze, ale zawsze się o niego troszczył i nigdy nie pozwoliłby, aby z głowy spadł mu choć mały włos. Co jest dużym plusem, bo gdyby Baek trafił źle mógłby nieźle obrywać za swoją pyskatą naturę. Chanyeol zawsze jednak znosił to spokojnie, czasem jedynie cicho warknął, kiedy chłopak się zagalopował. To było piękne i wiedziałem, że mój przyjaciel nie mógł trafić lepiej.
Poprosiłem mamę aby przypilnowała ekipę, która ma zanieść rzeczy do mojego nowego mieszkania, bo sam chce trochę pobiegać. O dziwo ta od razu się zgodziła może myśli, że kogoś sobie znalazłem i wymykam się na randki. Cóż nie mam zamiaru nic z tym robić, od kiedy mam chociaż trochę wolności.

Szybko poszedłem na granice ze ścianą gęstego lasu i przemieniłem się w jasnego wilka. Muszę przyznać, że moja sierść jest naprawdę ładna. Rzadko spotyka się białe wilki, zazwyczaj mają różne odcienie brązowego, zdarzają się też czarne. Aczkolwiek białe wilki to prawdziwy wyjątek. Chyba dlatego tak dobrze czułem się pod postacią wilka, wtedy czułem się kimś.

Już po chwili znów byłem w tym samym miejscu, na granicach naszego terenu, coś jednak przykuło moją uwagę, to było wycie. Przepełnione bólem, wycie. Szybko pobiegłem w tamtą stronę i zamarłem. Tuz przede mną leżał ten wilk. Coś jednak było nie tak. Podszedłem nieco bliżej wciąż jednak zachowując bezpieczną odległość, przynajmniej mi wydawała się ona bezpieczna. Zauważyłam wnykę, a w niej jego łapę, całą pokrwawioną, skóra była z niej niemal zdarta. Pierwsze o czym pomyślałem to, to że muszę mu pomóc, ale pod postacią wilka nie jestem w stanie nic zdziałać. Patrzyłem na niego, a on jedynie odwzajemniał spojrzenie i skamlał w cierpieniu. Nie mogłem na to patrzeć. Chciało mi się płakać, to zbyt wiele dla mnie. Co wnyka robi tak blisko naszej watahy. A co gdyby trafił na to jakiś zagubiony szczeniak. Nie miał by szans.

Odszedłem na większą odległość od wielkiego wilka i przemieniłem się. Bałem się bardzo, ale nie byłem w stanie tak po prostu go zostawić samego żeby zginął w mękach.

- Nie chcę robić ci krzywdy. - wilk prychnął jedynie pod nosem – Mam zamiar cię stamtąd wydostać, ale boję się podejść – Postanowiłem być szczery, bo to jedynie w mojej opinii co mogło zadziałać. - Nie ugryziesz mnie? Chce ci pomóc. - ciągle nie ruszyłem się nawet o krok.

Kasztanowy wilk spojrzał na mnie i skinął głową w moją stronę. Niepewnie zacząłem się do niego zbliżać, serce łomotało mi w piersi. To niepokojące, ale jego zapach zamiast napawać mnie strachem to uspokajał. Czułem lawendę i fiołki, dziwne połączenie ale ładne. Najlepsze co czułem, zdecydowanie. Kiedy byłem już tuż przy nim spojrzałem jeszcze raz w jego oczy ze strachem ten jednak tylko skinął łbem na swoją uwięzioną łapę. Uklęknąłem przed nim i używając całej siły jaką posiadam rozchyliłem dwa metalowe elementy, które wbijały się w jego łapę. Ten szybko wyjął ją z pułapki z głośnym wyciem, aż przeszły mnie ciarki. Puściłem tego metalowego potwora i upadłem na liście , które pokrywały ziemię. To było naprawdę ciężkie, dziwi mnie, że zdołałem tego w ogóle dokonać, ale teraz nie mogłem się ruszyć. Był obok mnie zupełnie obcy wilk, który spokojnie mógł mnie zabić, abym nikomu o tym nie powiedział, a jedyne co robiłem to leżałem głośno oddychając.

Nagle poczułem jego język za uchem i cały się spiąłem. Kiedy się podniosłem on już zmierzał w przeciwną do naszych granic stronę. Jak najszybciej tylko mogłem zmieniłem się w swoją wilczą postać i pobiegłem w stronę domu.

----------------------

Tym razem rozdział trochę dłuższy, no i w końcu coś zaczyna się dziać! 

Dziękuję za komentarze i gwiazdki! ♥

Beta CuteLittleTao

Ownerless // KAISOO   [WOLNO PISANE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz