- Sprawa zakończona! - krzyknął sędzia i po chwili ludzie powoli zaczęli opuszczać salę.
Kobieta około 40-tu lat, ze łzami w oczach, przytuliła się do mnie mocno. Cieszyłam się, że po raz kolejny mogłam wywołać uśmiech na czyjejś twarzy. Nie przegrałam jeszcze żadnej sprawy i byłam z siebie dumna, że z tą także dałam sobie radę, chociaż była wyjątkowo trudna. Policja zajęła się już oskarżonym. Ta kobieta nie musiała już żyć w piekle. Z uśmiechem na twarzy, skierowałam się w stronę wyjścia.
Powoli szłam przez długi korytarz budynku, gdy nagle usłyszałam za sobą wołanie.
- Panno Suzanne! Niech pani chwileczkę poczeka!
Odwróciłam się i ujrzałam wysokiego, czarnowłosego mężczyznę około 50-tki. Miał na sobie widocznie drogi, szary garnitur, a pod nim białą, elegancką koszulę w kratkę. Na jego nogach widniały zwykłe czarne spodnie i tego samego koloru, lśniące buty.
Poznałam go. Był to jeden z najlepszych adwokatów na świecie - Michael Moore, który przyjechał do naszej kancelarii w celu, jak to określił, szukania młodych talentów.
Co chciał ode mnie ten człowiek? Czy taki ktoś, w ogóle rozmawia z osobami tak niskiego pokroju jak ja? Zawsze twierdziłam, że raczej nie.
- Przepraszam, że pani przeszkadzam. Pani skończyła już pracę, czy się nie mylę?
- Dzień dobry, panie Moore. Nie przeszkadza pan. Tak kończę, ale nie spieszę się zbytnio. W czym mogę pomóc? - powiedziałam uprzejmie, lekko podnosząc jedną brew do góry.
- Czy dałaby się pani zaprosić na kawę? Mam dla pani pewną propozycję, która powinna panią zadowolić.
^*^*^*^
- Więc przejdźmy do rzeczy - powiedział pan Moore popijając swoje espresso.
Siedziałam z nim w miłej kawiarni, delektując się przepyszną latte. Byłam bardzo ciekawa czego pilnego chce ode mnie tak szanowany i znany człowiek. Podobno ma mnie to zadowolić... Nie wiem co o tym myśleć.
- Oczywiście. - odpowiedziałam upijając łyk kawy.
- A więc mam dla pani propozycję nie do odrzucenia. - zaczął.
- Słucham z ciekawością.
- Byłem na dzisiejszej rozprawie. Zaskoczyło mnie, jak pani doskonale dawała sobie radę. Taka młoda osoba... - zamyślił się - Słyszałem, że nie przegrała pani ani jednej sprawy? - spytał z uznaniem w głosie.
- To prawda. - uśmiechnęłam się, czując wewnętrzną dumę.
- Dlatego proponuję pani wyjazd do Nowego Yorku i pracę w mojej kancelarii adwokackiej.
Zaniemówiłam. Moje serce zabiło 5 razy mocniej i szybciej. To niemożliwe. Ja? Praca w jednej z najlepszych kancelarii? Przecież mam takie małe doświadczenie. Cieszę się niezmiernie! To było moje największe marzenie! Ale, zostawię rodzinę? Całe dotychczasowe życie? W sumie, wiele mnie tu nie trzyma. Nie mam chłopaka, ani zbyt wielu przyjaciół. A rodzina... mogłabym ich odwiedzać. Na pewno byliby ze mnie dumni.
- Jeżeli pani chce, mogę dać czas na decyzję. - wyrwał mnie z zamyślenia głos pana Moore'a.
- Tak, ja myślę... że potrzebuję trochę czasu. Skontaktuję się z panem niedługo. - powiedziałam, mimo że znałam już odpowiedź.
- Poczekam. Mam nadzieję, że rozsądnie przemyśli pani moją propozycję.
![](https://img.wattpad.com/cover/119059775-288-k925965.jpg)
CZYTASZ
Godzina 3.13 ✔️
TerrorŻycie 25 - letniej Suzanne, mieszkającej od dwóch lat w Nowym Yorku, przewraca się do góry nogami. Dziewczyna zaczyna dostawać nietypowe listy z pogróżkami i paczki z przerażającą zawartością. Policja nie potrafi znaleźć sprawcy całego zdarzenia. Cz...