0,5

3 2 0
                                    

14.01.2016r.

-Becca?

-Co chcesz?

-Idziemy do ZOO.- Michael wychylił głowę zza ekranu laptopa. Wywróciłam oczami, kręcąc głową. Od rana mówiłam mu, że nie czuję się na siłach, żeby gdziekolwiek wychodzić. Termin porodu zbliżał się wielkimi krokami, coraz szybciej się męczyłam, jeszcze częściej chodziłam do łazienki, a o założeniu butów nie wspomnę. Mike uwielbiał wyciągać mnie na spacery, ale dzisiaj mu się to nie uda. Przynajmniej tak mi się wydawało.

-Nie chcę, źle się czuję.- odłożyłam gazetę na ławę i wyciągnęłam nogi przed siebie. Położyłam je na pufę, która stała przed fotelem. Złapałam stojącą obok butelkę, z której napiłam się wody.

-Mamy małe pingwiny w ZOO, nie bądź ignorantką.- znów pokręciłam głową.- Dawaj, Becca, póki nie trzeba cię toczyć.

-Clifford!- wyjęłam zza pleców poduszkę i rzuciłam w niego. On tylko wzruszył ramionami i swoją uwagę skupił na ekranie laptopa, oczywiście udając focha. Okej, poddałam się, pingwiny mnie skusiły. 

Z ogromnym wysiłkiem podniosłam się z fotela i poszłam do łazienki. Tam załatwiłam swoje potrzeby po czym poszłam do siebie. Przez całą ciążę chodziłam w sukienkach, najczęściej luźnych, w których nie było widać rosnącego brzucha. Z czasem jednak ciężko było cokolwiek ukryć nawet pod materiałem luźnych sukienek. 

Długo starałam się ukryć mój stan. Przez cały pierwszy trymestr trzymałam się zdania Noelle, że trochę mi się przytyło. Później coraz trudniej było mi się tego trzymać, więc chcąc nie chcąc musiałam wyjawić najbliższym swój sekret. Mama długo się boczyła, że nie dowiedziała się szybciej. Przeszło jej kiedy tylko uświadomiła sobie, że zostanie babcią. Noelle do dzisiaj wypomina mi, że to Michael dowiedział się pierwszy. Później też musiałam do pracy dostarczyć zwolnienie, w końcu będąc w ciąży nie mogłam pracować do samego rozwiązania. Więc dowiedzieli się też moi współpracownicy oraz szef. Było to dla nich sporym zaskoczeniem, w końcu nie byłam w związku. W ten sposób stałam się też głównym tematem plotek w całym biurze. Sekretarka samego szefa stwierdziła, że skoro nie mam partnera, na pewno jestem surogatką i zamierzam sprzedać dzieciaka, jak tylko pojawi się na świecie. Asystenta księgowej wpadła na jeszcze głupszy pomysł - będę to dziecko wychowywała razem z Noelle, bo od roku jesteśmy w związku, który ukrywam ze względu na homofobicznego szefa. Co najlepsze, Noelle była w tym czasie w związku z synem szefa i wszyscy o tym bardzo dobrze wiedzieli. Cóż, żadnej z tych plotek nie skomentowałam, co jeszcze bardziej je podsyciło. 

Kiedy w biurze prawie wszyscy główkowali na temat mnie i dzieciaka, ja na zwolnieniu szykowałam się na jego pojawienie się. Byłam prawie przygotowana - pokój od miesiąca był pomalowany, meble poskładane i ustawione w odpowiednie miejsca, z pomocą Michaela i Noelle oczywiście, ubranka wyprane i poukładane leżały schowane w komodzie, a ostatnio z nudów spakowałam torbę do szpitala. Jednak nie byłam gotowa na to, co czeka mnie po porodzie. W końcu czekają mnie pobudki w środku nocy, kolki, zbieranie zabawek porozrzucanych po całym mieszkaniu. A co kiedy będę chciała w końcu wrócić do pracy? Kto zajmie się Lydią w tym czasie? Czasem gdy myślami wybiegałam w dalszą przyszłość, nachodziła mnie myśl, że całkiem możliwe jest to, że byłoby prościej, gdyby Ashton o wszystkim wiedział. Wiem, że Michael myśli tak samo, mimo że nie odważył się tego powiedzieć.

Obrzuciłam spojrzeniem wózek stojący w rogu sypialni i otworzyłam szafę. Na dzisiejszy spacer ubrałam sukienkę, głównie dla własnej wygody. Włosy związałam w coś, co miało przypominać koka, a na stopy wsunęłam czarne baleriny. Gotowa do wyjścia opuściłam swoją sypialnię. Michael już kręcił się przy drzwiach, także gotowy na małą wycieczkę. W dłoniach trzymał kluczyki od swojego samochodu. Byłam mu strasznie wdzięczna, że nim dzisiaj przyjechał. Nie dałabym rady przejść pieszo takiej odległości.

-Jestem gotowa.- powiedziałam, biorąc z szafki małą butelkę wody, którą schowałam do torebki. 

-Zabrzmiałaś jakbyś szła na wojnę, a nie do zoo.- zaśmiał się i otworzył przede mną drzwi. Wywróciłam oczami na jego uwagę. Była trafna - tego dnia wychodząc z domu czułam się jakbym szła na wojnę. Ale co poradzę, okres ciąży w trzecim trymestrze przypominał karę. Nie wiem za co w moim przypadku, ale najwidoczniej była to zasłużona kara. 

-Trafiłeś w sumie.- nacisnęłam przycisk windy, której drzwi od razu się otworzyły. Weszliśmy do środka i zjechaliśmy na parter.- Czuję się dzisiaj jakby mnie czołg rozjechał. Gdzie zostawiłeś samochód?- rozejrzałam się po parkingu. W pobliżu nigdzie nie widziałam czarnego cacka Cliffordów.- Mam nadzieję, że nie na drugim końcu parkingu.

-Krótki spacer do samochodu przed jazdą na drugi koniec miasta wcale by ci nie zaszkodził. Zresztą stoi za tym busem.- wskazał na samochód sąsiadów, który stał kilka kroków przede mną. Świetnie, nie będę musiała chodzić więcej niż potrzeba. Z uśmiechem na twarzy podeszłam do samochodu, szybko jednak uśmiech na mojej twarzy zmienił się w grymas bólu. Dość mocno zakuło mnie w podbrzuszu, musiałam oprzeć się o samochód. Nie przejęłam się jednak, lekarz podczas ostatniej wizyty mówił, że bliżej terminu mogą wystąpić skurcze. Zanim Michael zorientował się, że coś mogło się stać, przeszło mi i mogłam wsiąść do auta. 

-Po drodze musimy zatankować. Mama urwie mi głowę, jak po moim powrocie zobaczy, że w baku jest pusto. 

-Byle szybko. Chcę mieć to jak najszybciej z głowy.- rozsiadłam się wygodnie w fotelu i zapięłam pas.- Robię to tylko i wyłącznie dla pingwinów.

-Jasne.- Mike wyjechał z parkingu. W międzyczasie zmienił płytę w radiu, kiedy okazało się, że w odtwarzaczu znajduje się ta jego zespołu. Teraz zamiast niego słuchaliśmy starych piosenek Nickelback przeplatanych z Bon Jovi. Całą drogę nuciłam pod nosem. Przestałam, kiedy zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu i znów poczułam ból brzucha. Tym razem mocniejszy, jakby ktoś próbował od środka wywiercić w nim dziurę. 

-Wszystko okej?- spojrzał na mnie zaniepokojony.

-Raczej tak. Lekarz mówił, że teraz takie skurcze są prawdopodobne.- sama jednak nie byłam pewna swoich słów. Nie, kiedy to się powtórzyło. Miałam tylko nadzieję, że udało mi się uspokoić przyjaciela, dla którego temat ciąży i wszystko co z nim związane były niczym najgorszy horror. Ja zaczynałam się bać, nie wiedziałam czy to, że skurcze się powtarzają było dobrym znakiem. Kiedy dojechaliśmy na stację benzynową przekonałam się, że zdecydowanie nie były. Do tego czasu powtórzyły się kilka razy, a od mojego osiedla do stacji nie było daleko.

Mike wyszedł zatankować. W lusterku widziałam, że co chwilę zerkał w okno, jakby chciał się upewnić, że wszystko jest w porządku. W końcu poszedł zapłacić. Nie było go tylko pięć minut. Podczas jego nieobecności poczułam pewien dyskomfort. Dla pewności dotknęłam materiał sukienki i fotel, na którym siedziałam. Były mokre. Właśnie wtedy dowiodłam, że wyjście z domu tego dnia nie było dobrym pomysłem. Połączyłam wszystkie fakty, na które złożył się ten jeden najważniejszy - właśnie zaczęłam rodzić. 

Na pieprzonej stacji benzynowej. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 02, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Enigma | ai&mcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz