Rozdział trzeci

422 64 5
                                    

Byłam w osadzie Paputitich już od kilku dni, które spędziłam w samotności. Na początku zostawałam w chacie wiedząc, że żadna z miejscowych istot nie chce mnie widzieć. Strażnicy przynosili mi posiłki dzięki czemu mogłam przeleżeć cały dzień wtulona w miękkie jak jedwab pościele, które dostałam po pierwszym powrocie z rzeki. Jednak nawet jeśli chciałam to nie mogłam się wiecznie ukrywać zwłaszcza przed Przywódczynią plemienia, która wezwała mnie do siebie pewnego popołudnia.

''Jak ci się podoba Entigre?'' zapytała siedząc na szerokim pniu drzewa w swojej chacie, która była trzykrotnie większa od pozostałych. Była wykonana z liści bambusa oraz innych drzew i gałęzi. Mimo prymitywnej konstrukcji chroniła przed wiatrem oraz deszczem czy słońcem w upalne dni.

''Jest ....inna.'' powiedziałam w końcu. Nie zwiedzałam okolicy poza chodzeniem do rzeki, która znajdowała się niedaleko osady. Moje wspomnienia z pierwszych dni pobytu na planecie były nieco rozmazane. Byłam wtedy zdezorientowana gdzie się znajduję oraz w ciągłym szoku po katastrofie do tego mój organizm walczył o przetrwanie.

''Nie wiedziałaś wiele, prawda?'' miała niewielki uśmiech na swojej twarzy, a jej czerwone oczy uważnie mnie obserwowały. Nie byłam już tak bardzo przerażona jak pierwszy raz, gdy je zobaczyłam, ale nadal wywoływały u mnie dziwne uczucie niepewności.

''Nie.'' przyznałam z cichym westchnięciem. Przywódczyni przez chwilę na mnie patrzyła pogrążona w myślach.

''Rozmawiałaś z kimś z osady?'' byłam lekko zdziwiona jej pytaniem ponieważ byłam przekonana, że to ona rozkazała się do mnie nie odzywać.

''Nie.'' powiedziałam. ''Tak.'' szybko poprawiłam przypominając sobie rozmowę z małą Ainslee.

''Z kim?'' zapytała ofiarując mi tacę z owocami makpu. Nie wiedziałam czy na pewno to nie ona dała rozkazy unikania mnie dlatego nie chciałam by Ainslee i jej rodzina miały przeze mnie problemy.

''Kilka dni temu rozmawiałam z małą Paputiti.'' odpowiedziałam nie zdradzając jej imienia. Pokiwała głową ponownie pogrążona w swoich myślach.

''Wieczorem odbędzie się ognisko na którym mam nadzieję cię spotkać.'' oznajmiła. Przechodziłam obok ogniska w drodze do rzeki dlatego wiedziałam gdzie się znajduje.

''Dobrze.'' spojrzałam na swoje dłonie próbując odnaleźć w sobie odwagę by zadać następne pytanie. ''Czy prace nad otworzeniem portalu przebiegają pomyślnie?'' nie wiedziałam do końca czy wolałabym usłyszeć słodkie kłamstwo czy rozczarowującą prawdę.

''Od wielu miesięcy nie było burzy.'' odpowiedziała pozbawiając mnie resztek nadziei na szybki powrót do domu. Liczyliśmy, że przy następnym wyładowaniu atmosferycznym uda się otworzyć portal lecz bez burzy nie będzie również piorunów. ''Wszystko w swoim czasie. Wierzę, że Keegan ma również i dla ciebie plany.'' dodała coraz bardziej mnie dezorientując.

''Kim jest Keegan?'' zapytałam.

''Keegan to bóg dnia i nocy, słońca i gwiazd. Jest władcą dusz i przeznaczenia.'' usłyszałam. ''Jest panem Entigre i każdego Paputiti. Słucha naszych próśb i pomaga w procesie odrodzenia.'' wytłumaczyła.

''Odrodzenia?'' byłam zaintrygowana. Czy jest możliwe by ponownie móc się urodzić?

''Wszystko w swoim czasie.'' powtórzyła.

Nie dane było nam dłużej rozmawiać ponieważ po kilku minutach do chaty wszedł jeden ze strażników i Przywódczyni, która zdradziła mi swoje imię, które brzmiało Shaneque wyszła z nim, a ja kilka sekund później. Postanowiłam nie wracać do swojej chaty ponieważ nie wiem czy zniosłabym dłużej widok jej zielonobrązowych ścian. Zaczęłam iść w stronę wodospadu następnie wzdłuż rzeki. Szłam po piasku o kolorze złota dlatego ściągnęłam buty i skarpety oraz niosłam je trzymając w dłoniach. Piasek był miękki i delikatnie otulał moje stopy. Nie chciałam bardzo oddalać się od osady dlatego usiadłam kilkaset metrów od drogi prowadzącej do niej. Obserwowałam wodę spokojnie płynącą z nurtem rzeki oraz słyszałam śpiew ptaków, acucurache których nazwę dowiedziałam się zaledwie kilka godzin wcześniej od Przywódczyni. Wyjęłam z kieszeni liść bilgo, który nie tylko świetnie działał na świeżość oddechu, ale również był entigrejską wersją gumy do żucia. Shanequa zapoznała mnie z kilkoma roślinami, które pomagają im utrzymać higienę osobistą. Na przykład korzenie lenczu były głównym składnikiem do stworzenia szamponu do włosów albo miękkie gałązki celylu służyły do produkcji żelu pod prysznic. Kolor stworzonych rzeczy nie należał do najbardziej zachęcających, ale za to ich zapach był niebiański.

OBCAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz