2. nie ma to jak potwór/śmiertelne liany/ADHD

84 6 0
                                    

Cały dzień w szkole miną jako tako (możecie z tego zrozumieć, że nie za dobrze).
Nigdy w życiu nie czułam się tak dziwnie jak dzisiaj...

Idąc do szkoły myślałam, że przez cały czas ktoś mnie śledzi.
Potem w szkole czułam się strasznie pobudzona...jakbym miała jakieś ADHD.
Na lekcjach, kiedy brano mnie do odpowiedzi lub kazano coś czytać wszystkie słowa drżały w moich oczach i próbowały gdzieś za wędrować.
Na przerwie w stołówce szkolnej poczułam jak moja najblizsza (i jedyna) przyjaciółka trąca mnie w bok.

- Hej! Alex...co jest? Szczerze dziwnie się dziś zachowujesz.
Spojrzałam na nią. Chciałam uśmiechnąć się jakoś przekonująco aby już odpuściła lecz raczej wyszła mi mina w stylu "Ale ze mnie idiotka"
- No więc?- nie dawała za
wygraną.
- Em...hem...no. Dzisiaj się trochę źle czuję.
Przelustrowała mnie lecz po chwili skrzyżowała ręce na piersi.
- Alex. Dzisiaj są twoje szesnaste urodziny. Nie ma nawet takiej opcji byś nawet miała malutki katar.
Pokręciłam przecząco głową.
- To nie o to chodzi.
- Ych! To mam z ciebie to wydobywać. Słuchaj, jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami prawda? A może nie?...
Możesz mówić mi wszystko. Co jest?
Napiłam się duszkiem wody niegazowanej i ugryzłam kawałek stołówkowiej kanapki (trochę się zeschła).
- No dobrze powiem.-poddałam się, po przemysleniu że i tak Sara się nie odczepi.- Dzisiaj przez cały dzień czuję się jakby mnie śledzono. Mam ciągłą potrzebę robienia czegokolwiek i jak na lekcji chciałam coś przeczytać od razu się rozmazywały litery. Ale nie chodzi o to, bo zaraz powiesz, że wzrok mi się psuje. A właśnie że nie! Po prostu słowa można by powiedzieć tańczyły na tablicy.
Sara wydała się być o dziwo nawet troszeczkę przestraszoną tymi informacjami. Przecież nic się nie stało?
- Serio?...- zaczęła przeciagle. Ale po chwili uśmiechnęła się.- Może to dlatego, że zjadłaś za dużo tortu? Hm?
Zachichotała.
Zdziwiłam się jej reakcją. Na początku przestraszona i zdziwiona, a za chwilę rozbawiona jak tylko się da.

                       ******

Po ostatniej lekcji powiedziałam Sarze by zaczekała na mnie przed szkołą. Ja...no, musiałam skorzystać z toalety.
Udałam się tam.
Kiedy wyszłam zdziwiła mnie obecność dyrektorki. Nawet jakby chciała skorzystać ma specjalnie przeznaczoną toaletę dla nauczycieli (bo co niby u nas mało higieny? Heh)
Nie zwracając na to większej uwagi poszłam umyć ręce.
Nagle kobieta stanęła tuż przy mnie. Mogę przyznać, że poczułam się nie komfortowo.

- Alex Jackson. To już czas. Idziesz ze mną.
Byłam tak zaskoczona tymi słowami, że nie wiedziałam czy uznać to za żart czy lepiej jak najszybciej wyjść.
Jednaj było za późno.
Dyrektorka cofneła się o kilka metrów i zaczęła transformację (zaraz...że co?). Zmieniła się w krowopodobne stworzenie, które miało około 3 metry wzrostu.
- Pprosze pani.- wydusiłam z siebie.
Ona jednak już nie odpowiedziała. Zaczęła tylko wrczeć i potwornie ryczeć.
Chciałam wyjść przez drzwi jednak okazały się zamknięte. Spanikowana stałam jak wryta.
Potwór zaczął kierować się powoli w moim kierunku.
Mało co a wielka pięść potwora zmiażdżyłaby mnie gdyby nie to, że chwilę przed tem drzwi łazienki otworzyły się na oścież, a z nich w leciały do środka ogromne liany porośnięte żółtymi kwiatkami (ja też nie wiem o co chodzi).
Długa roślina związała stwora, a on chwile potem rozprysnął się w powietrzu.
Stałam tak dłuższą chwilę, uspokajając przy okazji swój oddech.
Nagle do środka weszła Sara. Jednak to nie była t a Sara. Z jej rąk wychodziły te same liany, unosiła się lekko w powietrzu, a oczy błyszczały jej zielenią.

- Nie podchodź do mnie! Słyszysz?! W ogóle czym ty jesteś?
Ona jednak miło się do mnie uśmiechnęła i łagodnie zaczęła mówić:
- Alex to ja...Sara. Muszę ci natychmiast coś wytłumaczyć ale nie tutaj. U ciebie w domu.
- Cholera dziewczyno! Unosisz się nad ziemią, a z rąk ci zwisają pnącza!
- No wiem wiem. To dziwnie wygląda ale to dla tego, że jestem...- rozejrzała się.- nimfą.
Zaczęłam się nie opanowanie śmiać ale to dlatego, że nie wiedziałam w ogóle co się dzieje.
- Ee... i co robimy niby Sara?
Bez zawahania powiedziała:
- Jedziemy do twojego domu. Ale już koniec wyjaśnień. Mało czasu jest na to. Chodź!

                        ******

No i tak dojechaliśmy do mojego mieszkania. Te same uczucia mi towarzyszyły, a może i silniejsze czyli uczucie śledzenia.
Naprawdę nie ogarniałam tego wszystkiego...
Sara jak nigdy bez zastanowienia się wyszła, żwawym krokiem do mojego mieszkania.

Rodzice aktualnie siedzieli w salonie popijając popołudniową kawę. Widok Sary trochę ich zdziwił.
- Saro? Co ty tu robisz? Gdzie Alex?- zaczęła moja mama.
Ja(będąc dobrą córką) grzecznie zdejmowalam buty by nienabrudzic w mieszkaniu.
- A zaraz dojdzie. Jest na korytarzu.- powiedziała Sara.- Mamy problem i to poważny! Znaleźli ją. Oni wiedzą, że jest półbogiem.
Akurat dochodziłam do nich ale nic nie rozumiałam. Czy dzisiaj jest Prima Aprilis? Jakim półbogiem?
Moja mama jak i tata spojrzeli się na mnie jakby zobaczyli potwory takiego jak ja w szkolnej toalecie. - Musimy ją tam zabrać. Już czas.-ciągnęła przyjaciółka.
- Mmyślałam, że będzie normalnie...- zaczęła moja mama ze łzami w oczach.
Po chwili Percy uścisnął ją mocno i czule pocałował.
- Skarbie słuchaj, tak musiało być. Wiedzieliśmy na co się piszemy rozpoczynając takie życie.
Popatrzyli się na siebie, a potem na mnie.
Ciszę przerwała znowu Sara:
- Przepraszam, że tak ciągle nalegam. Ale musimy ruszać.
- Tak to prawda. Jedziemy.- powiedział Percy.
Dopiero teraz odzyskałam mowę.
- Ale gdzie kurde jedziemy?!?
Sara położyła mi rękę na ramieniu.
- Dowiesz się po drodze.

Herosi- następne pokolenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz