Rozdział 2

1.4K 88 2
                                    

Sierpień, 1997

Severus już mu wyjaśnił, że nie mogą być razem widywani ze względu na pogarszającą się sytuację w kraju, jednak wolał to usłyszeć raz jeszcze:

— Harry, przestań! Czarny Pan jest już potężny, zebrał swoich popleczników, przejął Hogwart. Mam zostać tam dyrektorem. Nie możemy widywać się w miejscach publicznych. Nikt nie może nas zobaczyć! — Snape miał wrażenie, że znów rozmawia z dzieckiem.

— Wiesz dobrze, że wyruszam czegoś szukać z przyjaciółmi. Po prostu będzie mi cię brakowało!

Severus westchnął.

— Kiedy już wyruszycie, wyślij mi patronusa. Tylko zrób to dyskretnie. Nie wspominaj o mnie za dobrze przy pannie Granger i panu Weasleyu. Chciałbym móc przekazać im pozdrowienia, jednak... sam wiesz — widać było, że chociaż starał się być uprzejmy. Harry był mu za to wdzięczny. — Zapakuj wszystko, co uważasz za niezbędne. I nie pakuj się w kłopoty.

Harry przewrócił oczyma.

— Dobrze, mamo.

— Głupi dzieciak — mruknął Snape. No naprawdę, kilkanaście dni temu Harry stał się dorosły, ale zachowanie wciąż dwulatka.

— Nie moja wina, że aż tak dobrze matkujesz, Sev — odparł na swoją obronę młodzieniec, szczerząc się z rozbawienia. On po prostu kochał irytować Severusa. Mężczyzna wtedy tak słodko się marszczył i mrużył oczy. Aż miało się ochotę go poczochrać oraz złapać za policzki. Harry stanął na palcach, pocałował go w policzek. — Hermiona pewnie już wariuje, że spóźniam się o dwie minuty. Do zobaczenia wkrótce!

— Tak, do zobaczenia...

Harry aportował się z trzaskiem.

Severus został sam w zaułku. Nałożył więc kaptur, wcześniej rozejrzawszy się uważnie. Zaczął siąpić deszcz. Szybkim krokiem wyszedł z zaułka, a poły ciężkiej, czarnej peleryny powiewały za nim niczym skrzydła, czyniąc go niemal postacią mistyczną.


Wrzesień, 1997

Harry westchnął, parząc herbatę dla ich trójki. Dłuższe rozłąki z Severusem nie wychodziły mu na dobre. A teraz, kiedy w Potterwarcie mówili o zdradzie Snape'a, mógł tylko zacisnąć zęby. Wszyscy myśleli, że po zamordowaniu Dumbledore'a rozmawiali ze sobą jedynie raz. Nawet jego przyjaciele byli przekonani, iż on i Severus się nie pogodzili. Jego partner powiedział, że tak będzie lepiej. Może i było, chociaż nie mógł znieść fałszywych oskarżeń, które co rusz padały, podczas gdy on wiedział więcej. Znał prawdę.

— Wiesz, uważam, że dobrze zrobiłeś. — Hermiona dosiadła się do stołu. — Chociaż, cytując, „wypierdalaj, Snape" nie było najlepszym zakończeniem. Mogłeś go po prostu wyrzucić.

Harry skrzywił się.

— Daruj sobie, Hermiono, proszę. Już mam dość pouczeń, bo wiem, co ten drań zrobił — wybacz, Sev — i naprawdę, uwierz, mam ochotę zrobić z nim to samo — wybaczysz mi kiedykolwiek? — Całym sobą żałuję, że mogłem zakochać się w kimś tak... tak... — skrzywił się z obrzydzeniem — fałszywymMerlinie, Severusie, mam nadzieję, że naprawdę mnie kochasz! Będziesz miał co wybaczać!

Młoda kobieta skinęła głową, po czym nalała mu wody do kubka z torebką herbaty.

— Dzięki — mruknął, od razu zabierając sięga picie ciepłego płynu.

— Harry...

— Tak?

— Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć.

Innymi słowy || SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz