Sierpień, 1997
Severus już mu wyjaśnił, że nie mogą być razem widywani ze względu na pogarszającą się sytuację w kraju, jednak wolał to usłyszeć raz jeszcze:
— Harry, przestań! Czarny Pan jest już potężny, zebrał swoich popleczników, przejął Hogwart. Mam zostać tam dyrektorem. Nie możemy widywać się w miejscach publicznych. Nikt nie może nas zobaczyć! — Snape miał wrażenie, że znów rozmawia z dzieckiem.
— Wiesz dobrze, że wyruszam czegoś szukać z przyjaciółmi. Po prostu będzie mi cię brakowało!
Severus westchnął.
— Kiedy już wyruszycie, wyślij mi patronusa. Tylko zrób to dyskretnie. Nie wspominaj o mnie za dobrze przy pannie Granger i panu Weasleyu. Chciałbym móc przekazać im pozdrowienia, jednak... sam wiesz — widać było, że chociaż starał się być uprzejmy. Harry był mu za to wdzięczny. — Zapakuj wszystko, co uważasz za niezbędne. I nie pakuj się w kłopoty.
Harry przewrócił oczyma.
— Dobrze, mamo.
— Głupi dzieciak — mruknął Snape. No naprawdę, kilkanaście dni temu Harry stał się dorosły, ale zachowanie wciąż dwulatka.
— Nie moja wina, że aż tak dobrze matkujesz, Sev — odparł na swoją obronę młodzieniec, szczerząc się z rozbawienia. On po prostu kochał irytować Severusa. Mężczyzna wtedy tak słodko się marszczył i mrużył oczy. Aż miało się ochotę go poczochrać oraz złapać za policzki. Harry stanął na palcach, pocałował go w policzek. — Hermiona pewnie już wariuje, że spóźniam się o dwie minuty. Do zobaczenia wkrótce!
— Tak, do zobaczenia...
Harry aportował się z trzaskiem.
Severus został sam w zaułku. Nałożył więc kaptur, wcześniej rozejrzawszy się uważnie. Zaczął siąpić deszcz. Szybkim krokiem wyszedł z zaułka, a poły ciężkiej, czarnej peleryny powiewały za nim niczym skrzydła, czyniąc go niemal postacią mistyczną.
Wrzesień, 1997
Harry westchnął, parząc herbatę dla ich trójki. Dłuższe rozłąki z Severusem nie wychodziły mu na dobre. A teraz, kiedy w Potterwarcie mówili o zdradzie Snape'a, mógł tylko zacisnąć zęby. Wszyscy myśleli, że po zamordowaniu Dumbledore'a rozmawiali ze sobą jedynie raz. Nawet jego przyjaciele byli przekonani, iż on i Severus się nie pogodzili. Jego partner powiedział, że tak będzie lepiej. Może i było, chociaż nie mógł znieść fałszywych oskarżeń, które co rusz padały, podczas gdy on wiedział więcej. Znał prawdę.
— Wiesz, uważam, że dobrze zrobiłeś. — Hermiona dosiadła się do stołu. — Chociaż, cytując, „wypierdalaj, Snape" nie było najlepszym zakończeniem. Mogłeś go po prostu wyrzucić.
Harry skrzywił się.
— Daruj sobie, Hermiono, proszę. Już mam dość pouczeń, bo wiem, co ten drań zrobił — wybacz, Sev — i naprawdę, uwierz, mam ochotę zrobić z nim to samo — wybaczysz mi kiedykolwiek? — Całym sobą żałuję, że mogłem zakochać się w kimś tak... tak... — skrzywił się z obrzydzeniem — fałszywym — Merlinie, Severusie, mam nadzieję, że naprawdę mnie kochasz! Będziesz miał co wybaczać!
Młoda kobieta skinęła głową, po czym nalała mu wody do kubka z torebką herbaty.
— Dzięki — mruknął, od razu zabierając sięga picie ciepłego płynu.
— Harry...
— Tak?
— Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć.
CZYTASZ
Innymi słowy || Snarry
FanfictionHarry i Severus mają pod górkę, bo są tymi, którzy powinni stać po przeciwnych stronach barykady. Krótka historia o tym, jak sobie ze wszystkim radzili. (Nie jestem w stanie powiedzieć, jak stare jest to opowiadanie.)