Chapter 11

584 33 11
                                    

‪Kyah

"Kitten"

Słyszę ciche pomrukiwanie.

"Moja kochana Kitten. Obudź się skarbie."

Dochodzi to do mnie jakby z oddali.Czuję jakbym była w niebie, chyba już umarłam. Jego głos jest zbyt realny, żeby był prawdziwy. Przez Tony'ego już wariuję. Słyszę swojego chłopaka i mam wrażenie, że jest obok mnie.
Nah, to głupie. Wiem jednak, że nie mogę spać przez cały czas, gdyż zaraz ktoś po mnie przyjdzie.

Bardzo niechętnie uchylam jedno oko, jednak oślepia mnie jasność.

Cholera, co się tutaj dzieje?

Staram się kolejny raz i otwieram oczy. Pokój, w którym się znajduję za nic nie przypomina tego wcześniejszego. Jest tu za ładnie. Zdezorientowana rozglądam się, a gdy dostrzegam Justin'a serce mi zamiera.

Szlag, ja naprawdę umarłam.

Jestem w niebie i to z nim.

Nieśmiało dotykam jego twarzy i uśmiecham się, gdy przejeżdżam dłonią po lekkim zaroście. Idę dalej, opuszkami skanując jego twarz.

"Auh, Kyah, to moje oko"

Jęczy niezadowolony, gdy zbyt mocno przejeżdżam po powiece.

"Chcesz żebym oślepł? Już i tak długo Cię nie widziałem."

Wzdycha, układając głowę na moim brzuchu.

Oh Fuck, on jest prawdziwy. Co oznacza, że ja też jestem prawdziwa.

"Justin?"

Chrypię w szoku.

"A wyglądam Ci na kogoś innego?"

Gdy to mówi, lekko przekrzywia głowę w drugim kierunku. Wygląda jak zbity piesek, którego nagle zaczyna się przepraszać. Aż tęsknię za Tiblesem.

"Czekaj, co ja tu robię? Gdzie są wszyscy? A Tony?"

Nadal jestem nieco rozkojarzona, ale nie czuję się z tym źle. Taki szok, jest nawet wskazany.

"Kitten, serio? Budzisz się i pytasz o tego sukinsyna? Tego, któremu jestem w stanie urwać jaja? Mam na niego nawet plan morderstwa."

"Justin on nie jest taki zły, zajmował się mną i ..."

"I Cię porwał. Koniec tego tematu. To jest teraz nieważne. Wszyscy czekamy aż się obudzisz. Twoja cała rodzina siedzi w salonie, nieprzerwanie się o ciebie martwiąc."

"Z-zawołasz ich?"

Jestem trochę niepewna tego spotkania, dlatego tak szybko, jak Justin opuszcza mój pokój , zaczynam bawić się swoimi palcami ze stresu. Przy tym rozglądam się po pokoju. Jestem u Justina. To jest pewne i oczywiste. Nie wierzę, że teraz zostawi mnie samą chociaż na pięć sekund.

"Kyah!"

Dobiega do mnie odgłos rozpaczy i dwie pary chudych ramion owijają się wokół mnie, a kolejna osoba wpada we mnie z impetem. Dostrzegam tam moje dwie najlepsze przyjaciółmi, a zaraz za nimi zapłakana Jazzmyn.

"Nie, Jazz. Koniec łez. Za dużo ich było"

Mruczę, przyciągając jej twarz do siebie. Palcami wskazującymi podnoszę kąciki jej ust do góry, tworząc uśmiech.

"Yeah, tak lepiej"

"Zostaw jej usta Kitten. My tutaj też jesteśmy"

Dante wychodzi jako pierwszy przed szereg i tak, jak moje przyjaciółki bierze mnie w ramiona. Bliskość, jaką mnie darzy automatycznie wywołuje u mnie poczucie bezpieczeństwa. Jak to się nazywa? Bliźniacza więź?

CagedWhere stories live. Discover now