PIĘĆDZIESIĄT DWA LATA WCZEŚNIEJ
Juja nie był sesh. Był rolnikiem. Jednym z wielu, którzy w prostych przepaskach biodrowych wychodzili codziennie na pola. Zamiast pisarskiej paletki miał pług, ciągnięty przez dwie krowy. Motyka była jego piórem. Atramentem - ziemia, na której zasiewał litery z pszenicy. Kanały irygacyjne zastępowały mu glinianą miseczkę z wodą, w której mógłby maczać pióro.
Juja przeklinał swój los. Nigdy nie chciał skończyć na tych terenach nad Hapi, gdzie nie docierały wody wylewu. Co roku musiał własnoręcznie pogłębiać oraz oczyszczać kanały, żeby odpowiednio nawodnić swoje uprawy. Anch Juj'i kręciło się według rytmy pór roku. Achet, Peret, Szemu. Achet, Peret, Szemu. Achet, Peret, Szemu...
I tak od trzydziestu czterech lat. Jego dziadek był rolnikiem, jego ojciec był rolnikiem i on też był rolnikiem. Szczerze tego nie znosił. A przecież gdzieś na południu było inne anch. Tam były wielkie miasta i zatłoczone ulice. Mnóstwo świątyń i rezydencji. Mnóstwo steli, na których sesh mogliby coś napisać. Tam była prawdziwa praca. Tu - w Sarposie - tylko bezsensowny wysiłek.
Juja nigdy nie lubił pracy fizycznej. Jego ciało też za nią nie przepadało, jednak lata grzebania w ziemi wyrobiły mu twarde mięśnie. Ale to tylko pogłębiało przepaść między nim – rolnikiem, a arystokratą, którym pragnął być. Zawsze chciał rozwijać się intelektualnie. Być sesh. Przepisywać stare teksty i traktaty. Rozplanowywać rozmieszczenie modlitw na ścianach świątyń lub robić zwykłe notatki z rozmów wysoko postawionych panów. Niestety, ojciec miał dla niego inne zajęcie. Miał przejąć po nim gospodarstwo. I zrobił to. Wbrew sobie, ale zrobił. I utknął. Utknął w Sarposie, bez możliwości zostania sesh. Zresztą i tak był już na to za stary. Nauki na sesh trwały wiele lat, a on nie miał tyle czasu. Właściwie niczego nie miał. Prócz pola, dwóch krów i kilku gęsi, a od czasu do czasu również gołębi. Jego per wybudowany był na wzniesieniu, tak jak wiele podmiejskich rezydencji, ale on sam rezydencją nie był. Per, w którym mieszkał Juja składał się jedynie z dwóch równoległych pomieszczeń, skleconych z desek i gliny, a uzupełnionych wysuszonymi odchodami. W rezydencji na podłodze położona byłaby posadzka, ale u Juj'i była tylko ubita ziemia. Wprawdzie jego żona – Czuju - bardzo skrupulatnie dbała o czystość. Czasem, gdy zaganiała męża do sprzątania, aż za bardzo. Ale nawet największym staraniem nie można było zamienić ulicznika w księcia. Może, gdyby nie odkładali tak dużej części swoich dochodów na przyszłość, mogliby odnowić per. Może nawet położyć drewniane deski na podłogę?
CZYTASZ
Bogowie są ze złota
Historical FictionMyślisz, że jesteś wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, niezastąpiony? Masz rację. Uważasz się, za kogoś ważnego i potrzebnego? Nie mylisz się. Jesteś wszak bogiem na ziemi. Ludzkim wcieleniem Horusa, Izydy, Ozyrysa, Hathor... Wybierz sobie. Bogowie s...