8. ,,On ma być z nią!''

12.3K 930 90
                                    

Cześć, 

Bardzo dziękuję Wam za wszystkie ciepłe słowa oraz wskazywanie błędów w tekście. Dzięki Wam moja praca staję się lepsza :) 

Odnośnie samego opowiadania to od jutra (16.08.17r.) wracam do pracy :( Niestety, ale mam już swoje lata i muszę pracować, dlatego proszę Was o wyrozumiałość, jeśli nie pojawi się w tym czasie żaden nowy rozdział. Postaram się, aby coś się pojawiło, jeśli jednak tak się niestanie to wynagrodzę Wam to weekend. OBIECUJĘ :) 

Miłego czytania  :

Nie wiem, ile czasu spędziłam w lesie, lecz gdy oprzytomniałam był on już w całości pokryty mrokiem. Nawałnica już dawno przeszła pozostawiając po sobie połamane gałęzie i liczne kałuże. Tymczasem ja wciąż klęczałam w błocie i patrzyłam nieobecnym wzrokiem przed siebie. Otarłam kilka ostatnich łez ściekających po moim policzku, po czym przesunęłam się w stronę powalonego drzewa. Opierając się wygodnie o jego szorstką korę, zaczęłam wspominać nieziemski zapach mojego przeznaczonego. ,,Szkoda, że nie udało mi się go zobaczyć.'' – Pomyślałam, a moja wilczyca zaskomlała cicho. Obydwie wiedziałyśmy, że możemy go już nigdy nie spotkać.

- Estera! Estera!- Usłyszałam męski głos wołający w oddali moje imię. Byłam jednak zmęczona i zbyt przytłoczona zaistniałą sytuacją, aby mu odpowiedzieć. – Estero wiem, że tu jesteś. Wyczuwam twój zapach. –Determinacja mężczyzny była znajoma, a gdy zobaczyłam jak przedziera się przez krzaki kuśtykając wiedziałam już, że to Roger. – Mój Boże! – Krzyknął po kilku sekundach, gdy wreszcie mnie dostrzegł.

Roger podszedł do mnie najszybciej jak potrafił, po czym zatrzymał się przede mną. Lustrując  mój stan przenikliwym wzrokiem zapytał.

- Kto ci to zrobił? Zabiję drania.

- Sama sobie to zrobiłam. – Odparłam zgodnie z prawdą, a on wzdychając podszedł do drzewa i przysiadł się do mnie.

- Powiedz mi, zatem co się stało?

- Mam gorszy z gorszych dni i tyle. – Posłałam mu słaby uśmiech, aby się o mnie nie martwił.

- Oj Estero...- Wyszeptał, po czym objął mnie ramieniem i dodał. – Jestem już stary i nie zmiennię świata na lepszy. Wiem jednak, że dobro wraca, a w Twoim przypadku los na pewno się odmieni.- Przytaknęłam na jego słowa ze zrozumieniem, choć nie miałam co do nich takiej pewności jak on.- Poza tym nie ma w naszym stadzie drugiej dziewczyny, której skóra błyszczy jak te gwiazdy. – Mówiąc to wskazał na gwieździste niebo, na którym teraz migotało tysiące gwiazd.

- Dziękuję. – Wyszeptałam cicho. Wtulając się  jednocześnie w mężczyznę, który był jedyną przychylną mi osobą w stadzie.

– A teraz chodź do domu. Musisz doprowadzić się do porządku, aby się nie rozchorować.

Podniosłam się z ziemi, po czym pomogłam wstać Rogerowi, abyśmy wspólnie ruszyli w drogę powrotną.

Nasza rozmowa dodała mi sił i sprawiła, że łatwiej było mi wrócić do normalności. ,,W końcu wszystko się ułoży. Przyzwyczaję się do tęsknoty i uczucia straty części siebie spowodowanego więzią, a mój mate ułoży sobie życie z piękną wilczycą. Czasem miłość nie oznacza bycia z kimś, lecz wręcz przeciwnie chronienie tej osoby przed samym sobą. '' – Pomyślałam, zasypiając w swoim łóżku.

Blady świt wybudził mnie z niespokojnego snu. Natychmiast podniosłam się z łóżka i głośno ziewając, przygotowałam się do pracy. Musiałam dziś nadrobić zaległości z wczoraj, więc wyszłam z domu jeszcze wcześniej niż zwykle. Wykonując rutynowe czynności w ogrodzie, rozmyślałam o nieziemskim zapachu i przyjemnym głosie przeznaczonego mi mężczyzny. Powąchałam nawet wrzosy, aby przypomnieć sobie intensywność jego oszałamiającego zapachu. Tymczasem zapowiadał się ładny jak na wrzesień dzień . Słońce świeciło mocno, lecz delikatne podmuchy wiatru sprawiały, że temperatura na dworze była bardzo przyjemna. Dlatego też zbieranie pustych butelek porozrzucanych przez stado poszło mi wyjątkowo sprawnie. Po zakończeniu sprzątania polany natychmiast zabrałam się za kolejną czynność. Jaką było wyszorowanie zabłoconych po wczorajszej burzy marmurowych schodów przed wejściem głównym. Klęcząc na kolanach, czyściłam specjalną szczotką schodek po schodku. Tak bardzo pochłonęła mnie ta czynność, że nie usłyszałam podjeżdżającego pod dom auta. Dopiero głośne trzaśnięcie drzwi wyrwało mnie z transu. Natychmiast wyprostowałam się i pochyliłam głowę. I wtedy spostrzegłam, że stoi przede mną to samo auto co wczoraj.

- To nie jest mój problem. – Warknął mężczyzna, który wysiadł przed chwilą z samochodu, a ja zamarłam na dźwięk jego znajomego głosu. -Jeśli nie potrafisz tego załatwić to ja to zrobię, ale wiesz jak to się skończy dla ciebie. – Mój mate stał zaledwie 4 metry ode mnie i wyraźnie groził komuś przez telefon. Ja tymczasem stałam jak posąg i z uwagą zlustrowałam jego wygląd. Był on wysokim brunetem o atletycznej sylwetce, którą podkreślał ciemny T-shirt i dobrze skrojone jeansowe spodnie. Pomimo iż, nie miałam odwagi spojrzeć na jego twarz wprost . To kątem oka spostrzegłam, że ma on ostre i bardzo męskie rysy uwypuklone przez kilkudniowy zarost. Jego pełne usta o ciemnym odcieniu różu idealnie wpasowywały się w letnią opaleniznę. - Ta rozmowa nie ma już dla mnie sensu. – Stwierdził zdenerwowanym głosem, po czym wyłączył telefon i ruszył w moją stronę. -Szedł dumnym i pewnym siebie krokiem, a jego twarz wyrażała jedynie chłodną obojętność. Gdy mnie mijał, moje serce zabiło mocniej, a ja wstrzymałam oddech. Wiedziałam, że mnie nie rozpozna. Moja wilczyca w porę zamaskowała zapach, a ja skrzętnie ukryłam twarz pod swoim kapturem. Mimo wszystko jakaś część mnie liczyła naiwnie, choć na minimum reakcji z jego strony. Tymczasem mężczyzna zupełnie zignorował moją obecność. Wszedł do domu zatrzaskując za sobą drzwi tak głośno, że zatrzęsły się one we framudze.

,,A więc tak wygląda...Jest taki męski i władczy.'' – Moja wilczyca rozmarzonym głosem, wciąż rozpamiętywała wygląd mężczyzny. ,, Ciekawe ile ma lat ? Na pewno nie więcej niż 30 i nie mniej niż 26...'' - Jej głośne myśli sprawiały, że nie mogłam się skupić nad wykonywanym zadaniem, a chciałam jak najszybciej zniknąć z tego miejsca.

Po jakiś 20 minutach drzwi się znowu otworzyły, a ja modliłam się w duchu, aby to nie był mój przeznaczony. Nie chciałam, aby jeszcze wyjeżdżał. Nawet jeśli nie mogłam być przy nim, to myśl, iż jest blisko sprawiała, że czułam się spokojniejsza. Niestety tym razem los nie okazał się dla mnie łaskawy. Z domu głównego najpierw wyszła Amanda, która prezentowała się wyjątkowo pięknie w dopasowanej do ciała fiołkowej sukience. Tuż za nią wyszedł mój mate, który wyraźnie zdominował dziewczynę i w połowie drogi złapał ją w pasie mocną przyciągając do siebie.

- Twoje nogi prezentują się obłędnie w tej sukience. – Wyszeptał, otwierając przed nią drzwi od strony pasażera, a ja poczułam ukłucie w sercu. Nim odjechali powróciłam do przerwanej pracy, aby pohamować w sobie uczucie zazdrości i bólu. To jak ją traktował i jak do niej mówił sprawiało, że czułam, jak gdyby ktoś dźgał moje serce sztyletem. Nie mogłam mieć jednak o to do niego żalu. W końcu to ja świadomie zdecydowałam o niewyprowadzaniu go z błędu.

Wieczorem, gdy zakończyłam większość moich zadań, pozwoliłam sobie na krótką przerwę. Zatrzymując się pod rozłożystym i wysokim dębem, opadłam bezwładnie na ziemie. Leżąc na trawie, skubałam delikatnie otrzymany od kucharki kawałek chleba. Od kilku dni nic nie jadłam i choć byłam bardzo głodna, to mój ściśnięty żołądek i obolałe z tęsknoty serce nie pozwalały mi nic przełknąć.

,, Dziś Alfa miał wyjątkowo dobry humor, który udzielił się całemu stadu. Wszyscy mówili, że to zasługa Amandy dzięki, której udało mu się dogadać z nową watahą. Podobno Alfa wraz z Luną, postanowili wydać wystawną kolację z tej okazji. Ma się ona odbyć jutro, a zaproszeni na nią będą tylko przedstawiciele watah''.  -Pomyślałam, wspominając wesołe rozmowy dobiegające z kuchni, gdy jedna z kucharek postanowiła dać mi trochę jedzenia.

,,Może uda nam się znów go zobaczyć.'' - Nieśmiało szeptała moja wilczyca.

,, Wiesz dobrze, że nie możemy się z nim spotykać. On ma być z nią, nie z nami, a przez takie spotkania ryzykujemy nie tylko zdemaskowania, ale także umocnienie więzi.''

,, Nie musimy się z nim spotykać. Możemy popatrzeć na niego z oddali...'' – Moja wilczyca żałośnie lamentowała. Próbując mnie przekonać do zmiany decyzji.

,,Powiedziałam nie! To nie bajka, a my nie jesteśmy kopciuszkiem. On ma być z nią!'' – Stwierdziłam krótko, po czym podniosłam się z ziemi i wróciłam do układania kamieni wzdłuż jednej z leśnych ścieżek. 

Vashti616

Dostrzec PięknoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz