Niektóre historie mogą zajmować wiele białych stron, mogą być pisane małym druczkiem, ale zawsze czarny atrament może się rozprysnąć, zasnuwając słowa fasadą do nie przebicia. Z każdym milimetrem nowa litera zostaje pochłonięta i już nikt niezobaczy co tam zostało zapisane... Jedynie nasza pamięć jest ich spowiednikiem.
~☆~
- Itami!
Chłopak słysząc swoje imię, zatrzymał się w miejscu, napinając zdrętwiałe mięśnie. Ciężkie westchnienie opuściło malinowe usta, a głowa obróciła się w stronę głośnych kroków. Czy on nigdy nie miał nic do roboty? Zwężone szare oczy patrzyły zdenerwowane na białą czuprynę poruszającą się w rytm szybkich susów. Skrzętnie ominął kilka zaskoczonych pielęgniarek, mamrocząc ciche przepraszam pod nosem. Teraz nie interesowało go nic innego, niż dostanie się do brązowowłosego wolontariusza.
-Itami! - z spiechrzniętych warg wydostało się ponownie imię przyjaciela, lekko zreformowane przez szybki i nieregularny oddech.
Jego kondycja nie była dobra, nigdy nie przykładał się do ćwiczeń na wychowaniu fizycznym, przez co teraz wyklinał się w myślach. Musiał przebiec tylko kilkanaście metrów, a oddech stawał mu w gardle po kilku minutowej rozgrzewce.
Nie powinienem palić, teraz mam za swoje.
Ledwo żywy zatrzymał się koło zdegustowanego Itamiego, łapczywie wciągając powietrze ustami. Oparł dłonie na kolanach i w tej pozycji przestał kilka dłuższych minut.
- Ł...ładna podłoga. - mruknął nawet, nie zastanawiając się nad sensem swojej wypowiedzi.
Dopiero ciche parsknięcie uświadomiło go jaką głupotę popełnił. Policzki pokrył ledwo widoczny różowy odcień, a ciało szybko przybrało prostą postawę. Musiał się jak najszybciej wytłumaczyć.
- Pan Oliver leci na podłogę, niemytą od dwóch dni? Jak widać wolisz brudne.
- Co? Oczywiście, że nie!
- I ja mam ci uwierzyć? - obrócił się przodem do chłopaka, lecz jedna z dolnych kończyn lekko przechyliła się na bok.
Szatyn zacisnął mocniej palce na uchwytach, noga niemiłosiernie zaczęła pulsować. Ból stopniowo rozchodził się po całej długości prawnej nogi, jeszcze bardziej ją unieruchomując. Szyna, wbijając się w skórę przy zięciu w kolanie, potęgowała to nieznośne uczucie. Wiązanka przekleństw przemknęła mu przez głowę, prosząc o wypowiedzenie ich na głos. Powinien to zgłosić, ale teraz nie mógł. Spojrzał na chłopaka - na jeden z powodów, dlaczego nie pójdzie do pielęgniarek i nie poprosi o poprawienie opatrunku.
- Chodź tleniony białasie. - poprawił ułożenie kul i powoli zaczął iść białym korytarzem.
- Bez przesady! Za kilka dni powinna farba zejść. - założył ręce na piersi i szedł koło niego. - A właśnie! Mam coś dla Ciebie!
Oliver zdjął z pleców czarny plecak i zaczął przeszukiwać jego zawartość. Zielone oczy zwężyły się, a na czole powstało kilka zmarszczek. Rozpiął następną kieszonkę i tam wszczął poszukiwania. Szkicownik, ołówek, zeszyty... gdzie on się podziewa? Przez głowę przemknęła mu myśl późniejszego posprzątana tego chaosu... przecież nie wiadomo jeszcze, kiedy zgniłe kiwi może pożerać ludzi. Wten jak grom z jasnego nieba, między brudnym strojem na wychowanie fizyczne a kanapkami sprzed tygodnia, ujrzał brązowe futerko. Szeroki uśmiech wkradł się na jego młodą twarz, eksponując przy tym urocze dołeczki.
-To dla Ciebie, Itami. - złapał w smukłe dłonie przytulankę.
Serce Honokiego przspieszyło znacznie swój rytm, czuł się dziwnie. Już od dawna nie dostawał upominków, a co dopiero pluszaków. Brwi uniosły się do góry, usta rozwarły w niemym zaskoczeniu.
CZYTASZ
Pisk maszyn || one-shot
Fanfiction„Obiecuję, że nikt więcej nie podzieli mojego losu." Głośny krzyk rozdarł ciszę jak potężny miecz w rękach rycerza walczącego na, spływającym krwią poległych, polu bitwy. „Obiecuję, że będę pomagać innym, mimo mojego bólu." Bez znieczulenia lekarze...