2. Czekolada

46 3 0
                                    

Nigdy nie miałam chłopaka. Tata mówi, że nie miałby nic przeciwko, co jest chyba dobrą rzeczą. To nie tak, ze nie chciałabym się z kimś spotykać... niestety jest na odwrót.

Nikt nie chce się spotykać ze mną.

Może to przez wygląd. Jestem dość wysoka i mam długie ciemne włosy. Faceci chyba wolą niskie dziewczyny.

Ale to pewnie dlatego, że potrafię być wredna. Z góry przepraszam. Na szczęście Nate się do tego przyzwyczaił.

Jest środa rano, i próbuję nałożyć tusz do rzęs tak, żeby nie ubrudzić sobie nosa. Za dokładnie 16 minut mam się stawić w Starbucksie na poranną kawę i ciastko z Natem. Codziennie o 8 on z typową dla siebie punktualnością czeka na mnie przy stoliku przy oknie z dwoma kubkami dużego cappuccino, kawałkiem jabłecznika dla siebie i muffinkiem podwójnie czekoladowym dla mnie.

W biegu związuje włosy w dwa warkocze, doczepiam kołnierzyk do koszulki, zakładam trampki, wpakowuję telefon do torebki i całuje tatę na pożegnanie.

-Miłego dnia Ros! - mówi - Powodzenia w szkole.

Przytulam go i pędzę do auta, które dostałam na 17 urodziny. Wpycham torbę na przednie siedzenie i zapalam silnik. Patrzę na godzinę. 7:58. Może się nie spóźnię.

Parkuję przed Starbucksem i biorę torebkę. Wchodząc kieruję się do wysokiego, uśmiechniętego bruneta, który zerka na zegarek.

- 8:01 - zauważa. - coraz lepiej, Wellburton.

Śmieje się i przytulam go, dźgając palcem jego ramię.

Siadamy i Nate wręcza mi moją kawę z poważną miną.

- Proszę, oto kawa i muffinek czekoladowo-czekoladowy z dodatkiem czekolady dla szanownej pani.
- Dzięki. - odpowiadam. - Co u Jane?
- Zerwaliśmy wczoraj. - w przeciwieństwie do mnie, Nate ma dość niezłe branie u dziewczyn. - W sensie, ja z nię zerwałem.
- Co? Czemu? - pytam zdziwiona. - Wydawała się ok.
- Taaa, mi też, dopóki nie przyłapałem jej z Gregiem z drugiej klasy - nie wydaje się być smutny.
- Nie jestem jakoś specjalnie smutny z tego powodu - mówi, jakby czytał mi w myślach. To dla nas typowe. Znamy się na wylot.
- W sensie, niby byliśmy razem, ale już dawno chciałem to skończyć.
- Szkoda - stwierdzam - lubiłam ją. Ale Jane? Z Gregiem? Serio?
- No wiem - śmieje się - szkoda mi jej. Greg jest pacanem.
- Pacanem? Kto używa takiego słowa?! - wybucham śmiechem.

Nate popija cappuccino i prawie się dławi widząc moja minę. Gryzę swojego muffina. Kocham czekoladę.

Po jakichś 40 minutach wychodzimy z kawiarni i wsiadamy do mojego samochodu. Siadam na siedzeniu pasażera a Nate za kierownicą. Ma prawo jazdy, ale nie ma samochodu, więc co rano przychodzi do Starbucksa na piechotę (nie ma daleko, 3 minuty spacerem) a potem wsiada do mojego auta i wiezie nas do Professional Performing Arts High School, czyli naszego kochanego liceum.

8:50 i jesteśmy na parkingu przed szkołą. Za 10 minut zaczynają się nasze lekcje, więc akurat zdążę wyjąc książki z szafki.

Patrzę na plan - zaczynamy biologią. Potem muzyka, śpiew i przerwa na lunch. Jeszcze tylko test z geografii i angielski, i do domu.

Pędzę do klasy 2a, po drodze spotykam Nate'a. Siadamy przy stoliku z mikroskopem. Pfffff. 45 minut.

Coś wam powiem. Jestem z siebie dumna, że namówiłam Nate'a na to liceum. To Professional Performing Arts High School, czyli jest tu profil muzyczny, plastyczny i aktorski. Oboje jesteśmy na muzycznym: ja gram na gitarze a on na pianinie od 5 lat.

Niestety (a może nie) za kilka miesięcy rok szkolny się kończy i trzeba iść na studia. A nie mam pojęcia gdzie chcę studiować.

Na lunchu jak zwykle siadam z Natem, dziś ja biorę kanapkę z indykiem i wodę, a on kupuje bajgla, kanapkę z tuńczykiem i frytki, a do tego shake truskawkowy. Zadziwia mnie ilość jedzenia, które zaraz znajdzie się w jego żołądku, jak i to, że nastoletni chłopcy mogą jeść ile wlezie, a są chudzi jak tyczki. Niesprawiedliwe.

Test z geografii poszedł mi raczej dobrze, ale Nate jest zawiedziony. Prawda, on nienawidzi geografii. Kończymy lekcje i wsiadamy do auta, tym razem ja będę kierować. Zostawiam chłopaka przy 5th Ave i jadę do domu.

Tata otwiera drzwi, witamy się. Wydaje się poddenerwowany.

- Wszystko dobrze tato? - pytam - Jesteś jakiś inny...
- Tak, chyba.
Aaaa... Hmmm?
- Co się stało? - jestem zaniepokojona.
- Chodź, muszę Ci kogoś przedstawić. - podchodzi do salonu, stoi tam niska kobieta po czterdziestce, ma dżinsy i sweter, ale wyglada zaskakująco ładnie.
- Anne, to Rosie, moja córka, Ros, to jest Anne. Moja dziewczyna.

CzekoladaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz