6. Cynamon

99 0 11
                                    


"Bolało. Paliło jak ogień, który ona mogła zgasić, ale nie była moja."
____________________

W książkach dziewczyny zwykle płaczą w takich sytuacjach. Albo uciekają. Albo upuszczają wszystko, co mają w rękach, zwykle coś szklanego. Ale to nie jest książka.

Nie jestem silna. Jestem złamana i słaba, i nienawidzę się za to, ale taka jest smutna rzeczywistość.

Nie płaczę. Nie widzę powodu, tym bardziej, że nie wiem nawet, co się dzieje. Nie uciekam i nie upuszczam na podłogę dwóch dużych kubków. Po prostu stoję i gapię się jak idiotka, albo dziecko, które po raz pierwszy widzi diabelski młyn. Tyle, że nie jestem już dzieckiem, a to jest bardzo kiepskie porównanie.

Bardzo wyraźnie widzę, jak Nate odpycha Angel i coś do niej mówi, z oburzeniem na twarzy, ale chyba nie do końca to do mnie dociera. Chyba proszę o duży papierowy kubek, i możliwe, ze przelewam do niego kawę, tylko odrobinę ją wylewając. Podnoszę wzrok i spojrzenie Nate'a miga mi przed oczami, po czym wychodzę z kawiarni.

Ktoś chyba mnie goni, ktoś woła moje imię. Nie potykam się, wsiadam do samochodu i odjeżdżam nie oglądając się za siebie.

Chyba.

Widzą mnie wszyscy ludzie idący ulicą, ale nikt z nich nie patrzy. Oh, ironio, w radiu leci You're Breaking My Heart  jakiegoś znanego boysbandu, i dopiero, gdy zauważam mokrą plamkę na udzie orientuję się, że płaczę.

Cholera, no.

Nie chcę teraz myśleć. Nie chcę myśleć o tym, co się stało. Nie chcę, naprawdę nie chcę myśleć o mojej reakcji. Nie chcę w ogóle myśleć. Ugh.

Jest 8:20 rano, a ja już jestem w domu. Nie ma mowy, żebym szła dzisiaj do szkoły, i mam to gdzieś. Idę schodami na górę, kładę się na łóżku i płaczę. Bo mogę, cholera.

Płacz dzieli się na 2 gatunki, smutny i szczęśliwy. Wybieramy smutny i idziemy dalej, do dwóch podpunktów, świadomy i nieświadomy. To jest ten świadomy rodzaj płaczu. Potem, kolejne rozgałęzienie to dobrowolny i "siła wyższa". Tutaj mamy problem, bo pasują oba, ale wybierzmy "siłę wyższą", bo wcale nie chcę czuć się tak, jak się teraz czuję. Ostatni fragment to mały elemencik, który jest bardzo istotny, czyli samotność. Taki rodzaj płaczu jest najsmutniejszy. Bo nikt cie nie słyszy.

I wyrażasz prawdziwe emocje.

Szlag.

Schodzę na dół po schodach, i orientuję się, że a) gdzieś posiałam kawę, i b) taty nie ma w domu, pewnie wyszedł do biura. Włączam telewizor. Leci właśnie jakaś komedia romantyczna, i czemu nie, kocham komedie. Lecę do kuchni, biorę sobie lody czekoladowe z zamrażarki i wielką łyżkę. Tak, zamierzam zjeść ten kubełek. Biorę sobie także koc i siadam na kanapie przed telewizorem, i naprawdę muszę obejrzeć cokolwiek, żeby tylko nie myśleć o Nacie.

W takich chwilach zaczęłabym pisać. Piosenki, wiersze, lub zwykle myśli, które przelewam na papier. Nigdy ich nikomu nie pokazuję, po prostu istnieją sobie cicho i spokojnie w moim zeszycie, nie wyglądają na światło dzienne, nie ma takiej potrzeby. Ale tak naprawdę, czy   t o   zalicza się do "takich chwil"?

Nie chcę pisać. Nie teraz, bo to by znaczyło, że cierpię, a nigdy wcześniej tak na prawdę się tak nie czułam, a to źle. Bardzo źle.

Moje myśli zataczają jeden wielki okrąg, pętlę, z której nie potrafię wyjść. Chcę przestać, odpocząć od samej siebie.

To niesamowite, jak jedna mała rzecz potrafi zepsuć ci humor, i wprowadzić w twój łeb tyle wątpliwości.

W tym momencie widzę na ekranie telefonu imię Nate'a, i jego zdjęcie, bo do mnie dzwoni. Nie odbiorę. Ale w chwili, gdy patrzę na niego, cały ból wraca, i zdaję sobie sprawę z jednej okropnej rzeczy.

O cholera.
Jestem w nim, kurna, zakochana.

_______________
Nate's POV

Czekam od jakichś pięciu minut, aż jej smukła sylwetka pojawi się w drzwiach Starbucksa. Ciekawe jak bardzo się dzisiaj spóźni. Ross jest jedną z tych osób, na które zawsze trzeba czekać, ale lubię w niej to, bo to sprawia, że ja, siłą rzeczy, zawsze jestem punktualnie.

8:04, widzę ciemny kształt podnoszący się z ziemi przed wejściem do kawiarni, otrzepując płaszcz wchodzi i wyłapuje moje spojrzenie swoimi oczami. Są ciemnoniebieskie, i je uwielbiam, choć ona o tym nie wie. Nie mogłaby wiedzieć.

Uśmiecham się i pokazuję na zegarek.
- Cofasz się w rozwoju moja droga- żartuję.
- Przepraszam, zaspałam - mówi śmiejąc się. - I dlatego ja dzisiaj stawiam.
- Ok, proszę bardzo. Nie wydam dzisiaj ani grosza.

Patrzę na nią, gdy odchodzi, staje w kolejce i zamyśla się. Nagle robię się dziwnie zazdrosny o kogoś, kto będzie dbał o nią każdego poranka i wieczoru, kogoś, kto na pewno byłby w tym lepszy ode mnie.

Nagle z moich wyobrażeń wyrywa mnie ta głupia, denerwująca każdy centymetr mojego ciała Angel McLaren. Nie cierpię jej. Kiedyś chodziliśmy ze sobą, ale po tygodniu dowiedziałem się, że wykorzystywała mnie, żeby odegrać się na innym facecie. I z jakiegoś, niewiadomego powodu, teraz ona podchodzi do mnie.
- No hej Nate - mówi tym swoim słodkim, mega wnerwiających głosikiem.
- Cześć Angel - Mój Boże, to imię W OGÓLE do niej nie pasuje.
Zajmuje miejsce Ross, co mnie irytuje, ale nie chcę wywoływać wojny.
- Co ty na to, żebyś postawił mi kawę? - Ona sobie chyba jaja ze mnie robi.
- Nie, dzięki, nie trzeba.
- No co ty, już nie udawaj. Wiem,  że ci się podobam. - Czy ktoś mi może łaskawie wyjaśnić, co, do jasnej cholery, się tutaj dzieje?
- Nie, Angel, coś ci się musiało pomylić.
- Po prostu nie chcesz tego przyznać, Nate - w tym momencie przestaję słuchać, bo nie warto. Jej ględzenie doprowadza mnie do szału. Patrzę na Rosie, która rozmawia z kasjerem, potem szpera w portfelu szukając banknotów, i zastanawiam się, o ile łatwiej byłoby, gdyby ona wiedziała.

W chwili, gdy odwracam wzrok, i widzę przebiegle spojrzenie Angel, wiem, co się zaraz stanie, i jest już za późno, żeby zareagować. Jej usta znajdują się na moich, a ja przez te ułamki sekund czuję się, jakbym miał zarazić się jakąś nieuleczalną chorobą.
Natychmiast odpycham Angel od siebie, ale na moje nieszczęście Ross patrzy na mnie, i po jej minie jestem na sto procent pewien, że wszystko widziała.

Wszystko dzieje się zbyt szybko. Wrzeszczę Angel w twarz jakieś słowa, które chyba nie mają sensu, nie dociera do mnie nawet jej "Oj wiem, że ci się podobało", i nie zauważam nawet, gdy Rosie wychodzi z pomieszczenia i wsiada do samochodu.

Gdy tylko ta informacja dociera do mojego mózgu, wybiegam, zostawiając wszystko za sobą. Auto odjeżdża, w ja krzyczę jej imię ile sił w płucach.

Ale ona nie odwraca się, nie reaguje, a przynajmniej już tego nie widzę, bo jest za daleko.

Wszystko było tak pięknie, a ja to zniszczyłem. I wiem, że właśnie zburzyłem mur, który budowałem przez lata. Znowu upadłem, ale tym razem chyba nie dam rady się podnieść.

Dlaczego?
Oh, to bardzo proste.
Bo odkąd pamiętam, jestem cholernie zakochany w Marie Rose Wellburton.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 06, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

CzekoladaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz