1.

1.4K 44 16
                                    




Uczta powitalna trwała w najlepsze. Po Wielkiej Sali niosły się śmiechy i rozmowy uczniów, którzy zajadając się pysznymi potrawami, wymieniali się wrażeniami z wakacji. Pierwszoroczniacy, nieśmiali i wystraszeni, powoli zawierali pierwsze znajomości. Przy stole nauczycielskim również panowało poruszenie. Profesor Flitwick opowiadał właśnie profesor Sprout o diabelskich sidłach, na które natknął się wraz ze swoim kuzynem podczas wycieczki po lesie, kiedy to zabłądzili i dotarli na wyjątkowo mroczne bagna. Tymczasem profesor McGonagall wraz z profesorem Dumbledore'em rozmawiali przyciszonymi głosami. Oboje wyglądali na bardzo zmęczonych.

Przy stole Gryfonów trójka przyjaciół dyskutowała o czymś z ożywieniem.

- Ron, czy ty musisz ciągle jeść? - zapytała Hermiona, patrząc jak chłopak pochłania kolejne udko z kurczaka.

- A o am chobich? - zapytał, z ustami pełnymi jedzenia.

Westchnęła tylko i pokręciła głową z rezygnacją, na co Ron wyszczerzył zęby. Harry nic na to nie powiedział, tylko dołożył sobie ziemniaczków.

- No nie, ty też? Ciągle tylko się obżeracie, zamiast zrobić coś pożytecznego! - zaatakowała Harry'ego.

- O co ci chodzi? To uczta powitalna, co niby mielibyśmy na niej robić? - zapytał zdziwiony.

- To pewnie znowu ma coś wspólnego z tą wszą - powiedział Ron, kiedy udało mu się w końcu przełknąć.

- Ron! To nie jest wsza! - wrzasnęła rozwścieczona Hermiona, jak zawsze, gdy ktoś nazywał tak jej Stowarzyszenie.

- Skoro tak mówisz - wzruszył ramionami, na co ta tylko na niego warknęła.

Obok nich bliźniacy psocili się Ginny.

- Uhh, naprawdę zaczynam żałować, że Dumbledore was tu ściągnął! - rzuciła wściekle, jednak na tyle cicho, by nikt oprócz nich tego nie usłyszał.

- Wybacz, Ginn, ale sama rozumiesz, że tylko my się do tego nadawaliśmy. Jako najmłodsi członkowie Zakonu, możemy niepostrzeżenie wtopić się w tłum i mieć na wszystko oko - odszepnął Fred.

- Nie tylko wy jesteście w Zakonie! - syknęła, obrzucając wzrokiem Harry'ego, Rona i Hermionę.

- Owszem, ale ich trójka jest już wystarczająco podejrzana sama w sobie - powiedział George.

- A ty siostrzyczko - dodał od razu Fred, wiedząc, co dziewczyna chce powiedzieć - po pierwsze jesteś nieletnia, tak samo zresztą jak oni, a po drugie musisz się skupić na nauce - zakończył wesoło.

Ginny obrzuciła ich morderczymi spojrzeniami i wróciła do jedzenia.

Kiedy talerze zalśniły czystością, Albus Dumbledore wstał i podszedł do podwyższenia. Na sali zapanowała cisza. Spojrzał na zwrócone ku niemu twarze zza swoich okularów połówek i przemówił:

- Dobry wieczór wszystkim! I oby ten był najlepszy! - rzekł, uśmiechając się szeroko i rozkładając ramiona, jakby chciał objąć całą salę.

- Co mu się stało w rękę? - szepnęła Hermiona.

Nie ona jedna to zauważyła. Prawa ręka Dumbledore'a była ciemna i pomarszczona. Rozległy się ciche szepty. Dumbledore zrozumiał, co je wywołało, ale uśmiechnął się tylko i strząsnął purpurowo-złoty rękaw swojej szaty, zakrywając dłoń.

Zapomnę cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz