5.

390 21 0
                                    

Przerwa świąteczna minęła zdecydowanie zbyt szybko i nim się wszyscy obejrzeli, trzeba było wracać do szkoły. Zamek na powrót wypełnił się głośnym śmiechów i rozmowami setek uczniów. W Wielkiej Sali było gwarno i tłoczno. Bliźniacy właśnie tam wchodzili, by zjeść śniadanie, kiedy minęła ich ciemnowłosa postać.

- Lu! Wszędzie cię szukaliśmy! - krzyknął radośnie George i złapał ją za rękę.

Fred zatrzymał się nieco dalej obserwując poczynania brata. Dziewczyna odwróciła się i zmierzyła chłopaka zimnym, pogardliwym spojrzeniem, wyszarpując przy tym rękę.

- Czego chcesz? - syknęła wściekle, a on spojrzał na nią zdziwiony.

- Przywitać się - powiedział, nieco zbity z tropu jej zachowaniem.

- Niby po co? - zapytała pogardliwie.

- Wiesz, przyjaciele zwykle tak robią, zwłaszcza, jeżeli długo się nie widzieli. Rozumiem, że po tym, co się stało przed świętami...

- Przyjaciele? - przerwała mu, parskając ohydnym śmiechem. - Miałabym się przyjaźnić z tobą?

Prychnęła, patrząc na niego jak na karalucha i odeszła w sobie tylko znanym kierunku, zostawiając bliźniaków w konsternacji. Cały dzień zastanawiali się, co takiego wydarzyło się przez święta, że tak się zmieniła, jednak nie było im dane poznać odpowiedź na to pytanie.

Przynajmniej jeszcze nie teraz.

***

Po tygodniu wszyscy komentowali nagłą zmianę dziewczyny, choć niektórzy jeszcze w to nie dowierzali. Po miesiącu każdy doświadczył tej zmiany na sobie i nauczył się, że lepiej omijać ją szerokim łukiem. Jedynie Fred nie tracił nadziei i codziennie próbował do niej dotrzeć, co ją doprowadzało do furii - z dnia na dzień coraz większej, a jego niesamowicie raniło - z dnia na dzień coraz mocniej. Każdego dnia wracał przygnębiony z drugiego końca stołu i siadał obok George'a. Widząc jak bardzo jego brat cierpi, George wielokrotnie powtarzał mu, żeby dał sobie spokój, bo to nie ma sensu i się przez to wykończy. Fred stracił humor i zapał do wszystkiego, mniej jadł i po miesiącu był cieniem samego siebie. Zmienił się do tego stopnia, że wkrótce zaczęto komentować i tą przemianę. Tymczasem on z dziwną i niezrozumiałą zawziętością nie poddawał się i nie tracił nadziei. W głowie obijały mu się słowa, które usłyszał przed przerwą świąteczną. Kiedy wrócisz, ja... nie będę sobą... zmienię się, rozumiesz? Nie będę nic pamiętać - ani ciebie, ani George'a... Zapomnę cię. „Wiedziała o tym, wiedziała i chciała mnie ostrzec" – myślał wciąż. Nie powiedział o tym nikomu – nie był pewny dlaczego. Po prostu czuł, że to sprawa między nim a Lu. I choć nie było żadnych oznak, że coś się zmieniło i miałaby go sobie przypomnieć, to mimo wszystko wciąż wierzył, że jego Lu tam jest i wróci.

***

Przewracał się z boku na bok, nie mogąc sobie znaleźć miejsca we własnym łóżku. Choć było już dawno po północy, sen nie przychodził, jego głowę wciąż wypełniały szalejące myśli. W końcu odrzucił kołdrę i usiadł na łóżku, przeczesując palcami włosy. Sięgnął po stojący na szafce nocnej dzbanek wody i nalał sobie odrobinę płynu do pucharu, by zwilżyć nieco usta i gardło. Czując, że i tak nie uda mu się teraz zasnąć, schylił się po bluzę, leżącą na kufrze przy łóżku. Wciągnął ją przez głowę i najciszej jak mógł, wyszedł z dormitorium. W pokoju wspólnym – jak można było się spodziewać – było ciemno i pusto. Nie przeszkadzało mu to jednak, nie przyszedł szukać tu towarzystwa. Usiadł w jednym z foteli pod ścianą. Kątem oka widział dogasający żar w kominku. Jego myśli wciąż uciekały ku pierwszemu semestrowi. Ile by dał, żeby tamte chwile wróciły, żeby wróciła Lu....

Zapomnę cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz