#2

10.1K 765 319
                                    

(  Media:    Forever Gentelmen - Fly Me to the Moon/ Corneille- Vincent Niclo-Roch Voisine)

- ...Trójkąty? - zapytał facet i przyglądał mi się badawczo – Chyba będę tego żałował – powiedział jakby do siebie i założył ręce na piersiach.

- Żebyś wiedział, że pożałujesz jeśli w tej chwili mnie stąd nie wypuścisz – miałam ochotę krzyczeć, ale czy ktoś w ogóle, by mnie usłyszał tu na górze.

- Masz cięty języczek kelnereczko - chyba jeszcze coś chciał dodać, ale w tej chwili za drzwi dobiegło pukanie.

Mam swoją szansę, by się stąd wyrwać od tego zboczeńca – pomyślałam i już zamierzałam rozwrzeszczeć się na dobre, gdy usłyszałam stłumiony męski głos.

- Panie Monroe, przyprowadziłem panienkę Olivię.

Mężczyzna drgnął, przekręcił klucz i zniknął za nimi zostawiając mnie z jednym słowem:

- Poczekaj!

- Jasne nic innego nie będę robiła tylko poczekam, aż wrócisz ty napalony alfonsie. Może jeszcze grzecznie się rozbiorę i popilnuje swoich rzeczy - wrzeszczałam za nim, ale już go nie było.

Podeszłam szybko do drzwi łapiąc za klamkę, która nawet nie drgnęła.

Zamknięte.

Przystawiłam ucho do futryny, ale usłyszałam za nimi tylko niewyraźną rozmowę.

- Wypuść mnie ty gnido! - krzyczałam szarpiąc i kopiąc w drzwi, ale nic tym nie uzyskałam. Podbiegłam do okna i otworzyłam je na całą szerokość.

- Kurwa za wysoko i co teraz? Myśl Amanda, myśl... – zacisnęłam zęby i rozpaczliwie rozglądałam się po pomieszczeniu. - Telefon! - spojrzałam na ciemne dębowe biurko, na którym stał aparat telefoniczny. Już miałam chwycić za słuchawkę i wykręcić policyjny numer, gdy drzwi się otworzyły i mój porywacz wkroczył do biblioteki w towarzystwie ładnej brunetki. Za nimi do pomieszczenia wlazł jeszcze jeden facet ze słuchawką przy uchu. Najprawdopodobniej ochroniarz.

- Jezu, aż tak pana wkurzyłam – powiedziałam zmieniając taktykę, bo na krzyki nie reagował - Nie chciałam pana obrazić. Zapomnijmy o sprawie i tyle – ruszyłam w stronę wyjścia, ale goryl stał przed nimi niewzruszony.

- Uspokój się i usiądź kobieto! Nikt, nie zrobi Ci tu krzywdy – powiedział przystojniak i rozsiadł się na kanapie. Niewysoka brunetka w pięknej granatowej sukni wpatrywała się we mnie przyjaźnie.

- To, po co, to wszystko ? - zapytałam machając ręką wokoło.

- Nazywam się Blake Monroe, a to moja siostra Olivia. Wskazał na elegancką młodą kobietę stojącą obok sofy.

- Chciałbym prosić cię o pomoc – powiedział.

- O pomoc? Mnie ? Nic, nie rozumiem – odparłam wlepiając w niego okrągłe ze zdziwienia oczy.

- Ile zarobisz w tę noc za obsługę gości? - zapytał wlepiając we mnie te niesamowite oczy.

- Wystarczająco – odparłam przekornie. Do czego on zmierzał? 

- Dam ci dwa razy tyle, albo trzy jeśli zrobisz co każę.

- Nie jestem zainteresowana. Poszukaj sobie innej laski. Ja nie bawię się w takie rzeczy, aż tak mi na kasie nie zależy, by spełniać chore zachcianki bogatego paniczyka. Zadzwoń do agencji towarzyskiej, na pewno ci kogoś podeślą – powiedziałam i znowu skierowałam się do wyjścia.
Jakim trzeba być walniętym palantem, by proponować seks za kasę przy swojej rodzinie, a może ta laska wcale nie była jego „siostrą".

- A kto tu mówio seksie? - warknął i odwrócił się do dziewczyny za sobą – to jakaś stuknięta napalona wariatka - powiedział nie patrząc na mnie.

- Że co ? - odwróciłam się na pięcie i wycelowałam w niego palec - Przecież to ty gnoju przywlokłeś mnie siłą do tego pokoju, uwięziłeś, a teraz proponujesz pieprzoną kasę. Czy może mam omamy?

- Blake myślę, że powinieneś przedstawić tej pani sprawę trochę jaśniej, chyba że masz ochotę oberwać w pysk – powiedziała rozbawiona kobieta i poprawiła niesforny kosmyk , który wydostał się z misternej fryzury.

- Chodzi mi o pomoc innego rodzaju -zaczął facet i przewrócił oczami.

- Innego? Czyli nie chodzi o seks? - zapytałam upewniając się czy dobrze rozumiem.

- Nie. Nie chodzi o seks, kopulację, stosunek płciowy, spółkowanie czy szpachlowanie - warknął i przeczesał włosy.

- ..szpachlowanie? - wyrwało mi się z ust. Takiego określenia seksu nie znałam.

- To jakaś ograniczona dziewczyna – wypalił i podniósł ręce do góry w obronnym geście.

- O wypraszam sobie! – powiedziałam głośno.

- Powiedz po prostu, o co chodzi, Blake – dziewczyna położyła mu dłoń na ramieniu.

- Dobra, już dobra - wstał i podrapał się po karku - Zapłacę Ci pięćset dolców, jeśli zgodzisz się pójść ze mną na bal.

- Pięćset dolców? Serio? - zapytałam.
Rany koleś jest naprawdę niezrównoważony proponuje mi kasę bym poszła na bal? Pięć stów piechotą nie chodzi, ale to wszystko było jakieś chore.

- No dobra tysiąc.– zaproponował widząc, że zamyśliłam się przez chwilę.

- Zapłacisz mi tysiąc dolców bym poszła z Tobą na bal?

Kiwnął głową.

- Na ten bal, na dole? - zapytałam.

Ponownie kiwnął głową.

- A gdzie jest haczyk? - burknęłam nie dowierzając. Ci cholerni bogacze mają nieźle nasrane pod kopułą - przeszło mi przez myśl.

- Masz tylko za zadanie ładnie się uśmiechać, mało mówić i zachowywać się jak na damę przystało. Żadnych przekleństw i chamskich odzywek. Będziesz mi towarzyszyć podczas dzisiejszego wieczoru. Po balu mój kierowca odwiezie cię do domu i tyle. Prosta sprawa - opowiedział i wpatrywał się we mnie.

- Czyli,...dobrze rozumiem. Zapraszasz mnie na bal i płacisz mi za towarzystwo na dzisiejszy wieczór tysiąc dolców w gotówce. Bez seksu i innych tego typu rozrywek - powiedziałam powoli sama wsłuchując się we własne słowa.

- Tak – odpowiedział – to jak ? Zgadzasz się?

Nie, to chyba jakiś żart, jestem w jakiejś debilnej ukrytej kamerze -pomyślałami badawczo przyjrzałam się wszystkim trzem, poważnym twarzom.

Nieziemsko przystojny facet właśnie proponuje mi randkę za którą zapłaci mi niezłą kasę.

- Ok – wypaliłam – raz się żyje, ale jeśli będzie coś nie tak, to dzwonię na policję!

Mężczyzna odetchnął najwyraźniej zadowolony.

- Świetnie, ratujesz mi tyłek – powiedział, a ja dalej nic nie rozumiałam.
O czym on kurna bredzi ?

- Olivia, zrób coś z tym – zwrócił się do brunetki i wskazał na mnie palcem. - Zdejmij te ciuchy kelnereczki – powiedział w moim kierunku - mamy mało czasu.   Poczekam na was  przy schodach - rozkazał i wyszedł na korytarz razem z obstawą.

- Co on,  ma z tym rozbieraniem mnie? - zapytałam dziewczynę, która uśmiechała się do mnie promiennie. Chyba jednak była siostrą porywacza, bo w jej pięknej twarzyczce dostrzegłam podobieństwo do pana Bonda.

- Chodź musimy cię przebrać kochana, przecież w takim stroju nie możesz pojawić się na balu Kopciuszku.  

Od autorki:
Drugi rozdział za nami.
Może zgadniecie co będzie w trzecim, gdy Kopciuszek pójdzie na bal?
Zapraszam do czytania i komentowania 😘😘😘😘

Ognista sukienka - W KSIĘGARNIACH📚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz