Rozdział 1

33 4 0
                                    




- Cass, jesteś pewna że chcesz wracać sama ?- już po 23 - dodaję zerkając na swój złoty zegarek.

- Spokojnie Soph, obie doskonale wiemy że dam sobie radę. - odpowiadam, przytulając dziewczynę na pożegnanie.

- Ohh, jesteś taka uparta Nicolson - wzdycha z rezygnacją, odwzajemniając uścisk.

- Za to mnie kochasz Carter - uśmiecham się szeroko, uwalniając z jej szczupłych ramion.

- Uważaj na siebie i daj znać, jak tylko dotrzesz do domu. - prosi, grożąc przy tym palcem wskazującym, co w jej wydaniu wygląda po prostu komicznie.

- Dobrze mamo. - wysyłam jej całusa w powietrzu, po czym kieruję się do furtki.

➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖
W drodze powrotnej mam wrażenie że ktoś mnie obserwuje. Aby upewnić się czy moje przeczucie jest słuszne, rozglądam się we wszystkie strony. Po chwili stwierdzam jednak, że nie widzę niczego niepokojącego, a moja wyobraźnia jak zwykle wszystko wyolbrzymia. Kiedy mijam jedną z nowojorskich uliczek dostrzegam w niej postać wysokiego i postawnego chłopaka. Niby wszystko było by w porządku gdyby nie to że przyszpila do ściany innego mężczyznę.

- P-proszę daj mi jeszcze kilka d-dni a na pewno oddam wszystko co do grosza.- Błaga łamiącym się głosem.

- Dostałeś wystarczająco dużo czasu, nie dam więcej robić się w chuja, zarozumiałeś ? - Pyta, przygniatając go coraz bardziej. Ten w odpowiedzi jedynie potakuje głową.

- Pytam czy zrozumiałeś ?! - Warknął wyciągając mały pistolet z tylnej kieszeni swoich spodni, mierząc nim prosto w jego skroń.

- T-tak.

- Dobrze. Więc rozumiesz też, że moja cierpliwość właśnie dobiegła końca. - Strzelił. Ciało chłopaka bezwładnie opada na ziemię, kiedy ten się od niego odsuwa.

Zanim zdążę jakkolwiek pomysleć moje usta opuszcza niekontrolowany pisk.
Wzrok mordercy kieruje się prosto w moją stronę. Serce wali mi jak oszalałe, jestem tak sparaliżowana strachem że nie mogę ruszyć się z miejsca, co wykorzystuje nieznajomy. Szybko pokonuje dzielącą nas odległość, patrząc prosto w moje oczy.

- J-ja .. N-ni-ie - Staram się powiedzieć cokolwiek, jednak z moich ust wydobywa się jedynie bełkot.

- Jak dużo widziałaś ?! - Pyta, chwytając mnie za ramiona.

Nie odpowiadam. Nie jestem w stanie wypowiedzieć z siebie choćby słowa.

- Co, języka w gębie ci zabrakło ?! - Krzyczy potrząsając mną.

Nadal milczę, tępo wpatrując się w jego bursztynowe oczy, podczas kiedy z moich wypływają pierwsze łzy.

- Odpowiadaj, kurwa jak do ciebie mówię ! - Zdenerwował się. Mało powiedziane jest wkurwiony.

- Zabiłeś człowieka .. - szepce, spuszczając wzrok na swoje buty. - Zabiłeś niewinnego człowieka, jesteś potworem ! - Kontynuuję, będąc bardziej pewna siebie niż kiedykolwiek wcześniej.

Nim zdążę zareagować, jego dłoń styka się z moim policzkiem, powodując przy tym ogromny ból. Chwytam się za bolące miejsce mając nadzieję że choć w najmniejszym stopniu złagodzi pieczenie.

- Posłuchaj mnie szmato, jak jeszcze raz podniesiesz na mnie głos nie skończy się tylko na jednym uderzeniu, zrozumiałaś ?!

- Pytam kurwa czy zrozumiałaś !? - Ponownie mną potrząsa, gdy nie uzyskuje odpowiedzi, jednak tym razem zdecydowanie mocniej.

- Tak. - Odpowiadam cicho łkając.

- Świetnie. A teraz kochanie, powiedz dobranoc. - wyciąga zza siebie białą szmatę i przykłada mi ją prosto do nosa. Próbuje się szarpać, ale jest zdecydowanie silniejszy i większy ode mnie więc nie mam najmniejszych szans. Po upływie chwili po prostu tracę przytomność.

Kidnaper //Justin BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz