Zima w tym roku nie oszczędzała niewielkiego miasteczka na zachodzie Syberii. Temperatury poniżej minus dwudziestu stopni Celsjusza nie robiły na mieszkańcach żadnego wrażenia, lecz czterdzieści stopni poniżej zera było już dużą różnicą. Pogoda dawała w kość nawet rodowitym Rosjaninom, czego miał się właśnie przekonać sam Victor Nikiforov.
Siwowłosy mężczyzna odziany w gruby kożuch, kilka par ubrań pod spodem, ocieplane spodnie i ciężkie buty, brnął przez wysokie zaspy i niestrudzenie parł w stronę knajpy pana Cirkosa. Powietrze przybrało mglisto biały kolor, przez co widoczność była mocno ograniczona, w czym nie pomagały specjalne okulary, by przy tak niskiej temperaturze, nie stracić wzroku.
Przez cały czas błękitnooki zastanawiał się, co go pokusiło, by wyjść z domu w taką pogodę. Zimne powietrze nieznośnie szczypało go w policzki i nos, a tony śniegu spowalniały kroki, dzięki czemu, makabryczne tortury zimna ciągle się przeciągały.
Miasteczko, w którym mieszkał składało się z dwóch poziomów - górnego i dolnego. Na górnym była stacja dla pociągów, a zaś na dole biegło właściwe życie mieszkańców.
Kiedy udało mu się dostać do celu, otworzył drzwi i z westchnieniem usłyszał dźwięk dzwonka, który obwieścił, że pan Cirkos ma klienta. Ciepło owiało jego zmarznięte ciało, zachęcając do wejścia w głąb baru.
Uśmiechem przywitał właściciela i ruszył do stolika, który już zajęli jego jedyni przyjaciele. W myślach nazywał ich Rosyjską Kadrą, w którą wliczała się Mila, Georgi i Yuri.
Mieszkańcy, a nie jest ich wiele, mówili, że Romansburg to ostatni bastion cywilizacji, bo dalej jest tylko niekończąca się biel pustki. Dlatego też Nikiforov nie miał możliwości, by zdobyć nowych znajomych.
— Vitya! — krzyknęła podekscytowana Mila — Dzisiaj jest pokaz mechanicznych koni! — wydarła się, wyrzucając ręce w górę.
Rosjanin z rosnącą irytacją, układał już w myślach wiązankę przekleństw. Chyba się przeliczył, sądząc, że poświęcił się w słusznej sprawie, takiej jak jakaś mocno zakrapiana libacja czy inne tego typu rozrywki, ale niestety grubo minął się z rzeczywistością. Yuri również wydawał się bardziej krwiożerczy i złośliwszy niż zwykle.
Spojrzał w kierunku podestu, na którym w rzędzie stały cztery stalowe rumaki. Lśniąca powierzchnia metalu odbijała przygaszone światła baru, w którym zebrało się dość sporo ludzi, mimo niesprzyjającej pogody.
Victor właśnie miał zamiar rzucić parę obelg w stronę swojej Kadry, kiedy spokój miasta zaburzył głośny łomot i zgrzyt. Wszyscy zamarli w oczekiwaniu na dalszy ciąg, który nie nastąpił.
Pierwszy raz od dziesięciu lat przez Romansburg przejechał pociąg - co więcej - zatrzymał się w nim. Mieszkańcy zdumieni patrzyli po sobie, szukając odpowiedzi na nieme pytania, lecz nikt nie był w stanie odpowiedzieć.
Pan Cirkos, wykorzystując moment ciszy, zapowiedział pokaz jego mechanicznych koni, które dawno temu zostały naprawione przez pewną kobietę, która była tutaj przejazdem.
Preludium tego wszystkiego był niespodziewany dźwięk dzwonka, po którym do lokalu wszedł czarnowłosy mężczyzna, który nerwowo rozglądał się po tłumie. Skierował się do jedynego wolnego stolika w momencie rozpoczęcia pokazu.
Klimatyczna muzyka popłynęła z głośników, a konie naprzemiennie zaczęły poruszać się w górę i w dół, poruszając rytmiczni kopytami. Niewielka ilość światła w całości skierowana była na chromowany metal rumaków, który delikatnie mienił się w ruchu.
Całość wyglądała widowiskowo, ale także i złowieszczo, na co nieraz zwracał uwagę siwowłosy, zastanawiając się, dlaczego to jest jedyna atrakcja w tym regionie.
CZYTASZ
Zmysłowy Challenge
FanfictionPięć niepowiązanych ze sobą one-shotów, jako odpowiedź na Zmysłowy Challenge od Dziabary \(*'♡'*)/