Rozdział I

28 4 0
                                    

- Azeroth -

Siedziałam w ogrodzie pomiędzy niebieskimi oraz białymi różami. Od paru miesięcy mieszkam w katedrze draenei razem z kapłankami, by móc poprawić moje umiejętności i przypomnieć sobie każdą podróż do Draenu. Rozglądnełam się do około. W pobliżu nikogo nie było. Położyłam się na miękkiej, zielonej trawie. Zamknęłam oczy. - Sztuką nie jest przenieść się w czasy swoich przodków, lecz zapamiętać coś z podróży. W twoim przypadku jest jeszcze inaczej. Ponieważ już się przenosiłaś to stawka jest wyższa. Będziesz się przenosić do swojej postury. Wszystko przebiega podobnie, a jedyną różnicą jest to, że mówisz skupić swego ducha na runach napisanych, na kle twego dziadka, który nosisz, a nie na samym wyobrażeniu Draenoru.- Przypomniawszy sobie słowa Velena zacisnęłam w dłoni pamiątkę po Durotanie. Poczułam błogi spokój po czym odpłynęłam.

***

- Draenor -

Obudziłam się. Wokół mnie rosły te same róże, które widziałam przed zaśnięciem. Zrezygnowana i zła na siebie wstałam. Zauważywszy, że wszystko jest o wiele większe niż było, odruchowo spojrzałam na swoje dłonie. Były malutkie. Mocno zdziwiona popatrzyłam na resztę swojego ciała. Wyglądałam jakbym miała znowu dziesięć lat. Nie wiedząc co zrobić stwierdziłam, że pójdę z tym do Velena. Odwróciłam się w stronę katedry. Parę kroków ode mnie stał Trash, kapłan towarzyszący Venelowi na Wyspie Lazurowej Mgły, który który dziwnie mi się przyglądał. Pomimo mego, złego przeczucia do niego, szybko się zaprzyjaźniliśmy lecz teraz wyglądał tak jakby zobaczył zjawę.

- Stało się coś?- Spytałam podchodząc do niego.

- Stój.- Wykrzyknął. Lekko przestraszona zatrzymałam się.

- Kim jesteś?

- Nie pamiętasz mnie? Od kąd przybyłam na Wyspę Lazurowej Mgły...

- W Dreanorze nie ma takiego miejsca.- Przerwał mi.

- W Dreanorze?

- Tak.

Zamilkliśmy. Trash spojrzał w niebo, a później ponownie na mnie.

- Chodź.- Powiedział wyciągając w moją stronę dłoń. Niepewnie złapałam za nią. Poszliśmy do katedry.

- Zaraz będzie padać. Zabiorę cię do siebie, a potem pogadam z najwyższym kapłanem.

Kiwnełam głową potakująco. Mój towarzysz uśmiechnął się. Dotarliśmy do niewielkiej komnaty. Będąc już w środku pokoju, Trash puścił mą dłoń. Usiadłam na ogromnym łożu. Opserwowałam uważnie Trasha. Usiadł na przeciw mnie. On również wpatrywał się we mnie. Uśmiechnęłam się szeroko do niego. Lekko się zaczerwienił.

- Mówiłeś, że masz zamiar porozmawiać z najwyższym kapłanem.

- Bo mam.

- To czego do niego nie pójdziesz?

- Na prawdę myślisz, że zostawię obcą istotę w najświętszym miejscu draenei?- Spytał wstając. Podszedł do mnie. Stał tak blisko, że prawie dotykałam nosem jego brzucha. Szybko przesunęłam się na środek łóżka.

Czerwona różaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz