34.

489 19 3
                                    

Donata

Nie spałam długo czekając na niego aż wróci. W telewizji nic ciekawego nie pokazywali, same bzdury. Powieki robiły mi się coraz cięższe, musiałam się zmuszać, żeby ich nie zamknąć. Momentami to aż bolało. Ale w końcu organizm wygrał i nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
Zbudził mnie blask prześwitujący przez powieki. Ostatnie co pamiętałam to ciemny pokój hotelowy, była późna pora... Teraz kiedy uchyliłam jedno oko dostrzegłam, że pali się lampka nocna. Leżałam na boku zwinięta w kłębek, wyprostowałam się kładąc sie na plecy i patrząc po pokoju. Dostrzegłam światło wydobywające się spod drzwi łazienki. Wrócił... Z uśmiechem podniosłam się do siadu podkurczając kolana pod brodę i obejmując je ramionami czekałam, aż wyjdzie.
Pojawił się w samych bokserkach przecierając twarz. Miał wilgotne włosy, loki mu się rozprostowały pod wpływem wody, ale już zaczynały mu się na nowo skręcać. Poczułam ciepło w okolicy serca. Chyba czuł się dobrze...
- Nie chciałem cie obudzić. Tak słodko spałaś... - pokręciłam lekko głową uśmiechając się i spoglądając na niego. Moje spojrzenie ześlizgnęło się z jego twarzy na klatkę piersiową, którą pogładziłam drżącą ręką. Ale musiał być zmęczony, nie miałam sumienia go...
Sam się do mnie przysunął i zaczął namiętnie całować moją odsłonięta szyję. W bardzo wyrazisty sposób dał mi znak, że ma jeszcze dość sporo sił do spożytkowania...
Był czuły i delikatny. Traktował mnie jakbym była z porcelany. Delikatne muśnięcia obuszków palców sprawiały, że dreszcze biegały mi po plecach wzdłuż całego kręgosłupa. W bardzo krótkim czasie pozbawił mnie koszulki nocnej, która była jego ulubioną i bielizny... Całe moje ciało traktował, jakby było najświętszą świątynią...
- Warto było czekać tyle godzin na próbie, żeby teraz... dostać coś tak słodkiego... - wyszeptał z głową między moimi udami. Szarpałam go lekko za włosy jedną ręką wplatając w nie palce. Gorący oddech, jakim owiewał tamte rejony mojego ciała doprowadzał mnie do szału.
Ale to było coś wspaniałego. Nikt nigdy wcześniej nie potrafił doprowadzić mnie do takiego stanu, w którym kompletnie traciłam kontakt z rzeczywistością. W mojej głowie był tylko on, i to co robił, sprawiając, że miała ochotę krzyczeć. Zaciskałam jednak zęby pozwalając sobie tylko na ciche westchnięcia i jęki, dając mu w ten sposób znak, że jest w tym chyba po prostu mistrzem.
Moje ciało też zachowywało się tak, jakby całkiem wyrwało się spod mojej kontroli. I chyba było tak w istocie. Drżałam cała, wiłam się lekko jęcząc, zaciskając oczy, zagryzając wargę i pięści na jego włosach lub pościeli. On jakby nic sobie z tego nie robiąc, działał dalej, nie przejmując się niczym, nawet tym, jak się wygięłam a potem zaczęłam niemal podrzucać biodrami, jakbym chciała być jeszcze bliżej niego, co było już chyba nie możliwe... Przytrzymywał sobie mnie z łatwością bym mu nie uciekła i pieścił mnie dalej mrucząc cicho i co jakiś czas spoglądając pożądliwie na mój kwiat, a potem w moje oczy. To był parzący wzrok...
Znęcał się tak nade mną cudownie bardzo długo. Tym bardziej to były cudowne tortury, bo idealnie wyczuwał, kiedy zbliżałam się do finału i wtedy przerywał by dać mi kilka minut na ochłonięcie, a potem zaczynał wszystko od nowa. W pewnym momencie nie wytrzymałam już tego, łzy pociekły mi z kącików oczu i powiedziałam, że jeśli teraz przerwie to go chyba po prostu zgwałcę. Zaśmiał się cicho pod nosem patrząc mi w oczy i wrócił do swojego zajęcia... chyba bardzo je polubił...
W końcu pozwolił mi dojść. Doznanie było tak intensywne, rozlewało się w całym moim ciele, na moment zapomniałam nawet się kompletnie pozwalając sobie na głośny krzyk, jęk... Dysząca i może nawet drżąca przymknęłam oczy leżąc błogo rozluźniona przed nim, całkowicie odsłonięta. Mógł patrzeć na mnie ile tylko chciał. Nie broniłam mu tego. On dla mnie też był najpiękniejszą istotą na świecie. Mimo tych coraz większych plam, które zaczeły pojawiać się w zastraszającym tempie, już nawet na przedramionach, dłoniach i szyi. To nie miało dla mnie znaczenia. Mike był po prostu wyjątkowy. A ta choroba, mimo, że była chorobą, dla mnie czyniła go jeszcze bardziej wyjątkowym.
Zawisł nade mną patrząc mi w oczy, po czym pogładził lekko mój policzek. Nawet nie zauważyłam, kiedy pozbył się swoich bokserek... No ale, w przeciągu ostatnich kilku minut byłam kompletnie nie kontaktowa... Musnął lekko moje wargi na co westchnęłam. Chciałam go objąć, ale on pocałował pojedynczo moją szyję i sam chwycił mnie delikatnie po czym obrócił mnie na brzuch plecami do siebie. Już wiedziałam o co mu chodzi. Mogłam swobodnie dostrzec jego widoczne podniecenie...
- Pragnę cię właśnie tak... właśnie w ten sposób... - wyszeptał mi do ucha, na co znów przeszły mnie ciarki. Poruszyłam nieco biodrami mrucząc cicho pod nosem, kiedy jego dłoń znalazła się na mnie... pomiędzy moimi udami... Poruszał nią delikatnie, wkradł się nagle do środka, jakby sprawdzał czy na pewno jestem gotowa. Byłam i nie mogłam sie tego doczekać.
Chwila, w której we mnie wchodził, była niesamowita. Za każdym razem wywoływało to prąd biegnący przez całe moje ciało. Poruszał się delikatnie, wypełniając mnie całą, do samego końca, czułam to wyraźnie. Wszystko co czułam było bardzo intensywne, uniosłam nieco biodra na co chwycił się za nie delikatnie ale stanowczo, i zaczął zdecydowanie działać.
Nie wiele czasu potrzebowałam by błagać go by nie przestawał. Uniosłam się na ugiętych nogach i łokciach i wtuliłam twarz w poduszkę. Słuchałam jego westchnięć, jak szeptał moje imię, na każdy gwałtowniejszy ruch reagowałam jękiem. W końcu chwycił mnie za ramiona i zdecydowanie ale wciąz delikatnie podniósł mnie i przytulił do siebie obejmując swoimi. Nie przestawał się poruszać, czułam to wyraźnie, sprawiał, że miałam wrażenie, że się zaraz rozpłynę. Potrafił być jednocześnie i zmysłowy i władczy, dziki, a takiego go lubiłam najbardziej. Robił ze mną co chciał, poddawałam mu się całkowicie, największe motyle w brzuchu się pojawiały, kiedy po prostu bez słowa chwytał mnie i rzucał na łózko przed sobą, a ja nawet w pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje. Wtedy rozpinając powoli swoje spodnie tuż przed moim nosem dawał mi wystarczająco do zrozumienia na co ma ochotę. Innym razem wyrażał to w zupełnie inny sposób. Podchodził do mnie od tyłu, skradał się po cichu. Zaczynał składać pojedyncze pocałunki na mojej szyi lub uchu i przytulał. Potrafił też wyrazić swoją chęć w jeszcze bardziej subtelny sposób. Siadał obok mnie i zaczynał gładzić palcem wewnętrzną stronę mojej dłoni patrząc mi przy tym w oczy. I doskonale wtedy wiedziałam co ma na myśli.

Nie płacz, kiedy odejdę... bo to będzie tylko jeden wielki żart.Where stories live. Discover now