1.

91 16 13
                                    

Budzę się z ogromnym bulem głowy. Sięgam po telefon. Jest siódma trzydzieści. Nie dość, że mam wielkiego kaca, to jeszcze nie usłyszałam budzika i zaspałam do szkoły. No cóż, najwyżej pójdę na drugą lekcje.

Powolnie zwalam się z łóżka. Dosłownie.

- Kurwa- klnę pod nosem, gdy spadam z łóżka. Świetnie. Czyli oprócz kaca będzie mnie jeszcze bolał tyłek.

Po tym, jak ogarnęłam się, i w końcu stoję na nogach, podchodzę do szafy i wybieram jakieś ciuchy. Padło na spodnie z wysokim stanem i białą koszulkę z jakimś nadrukiem. Po wybraniu stroju na dziś kieruje się do łazienki znajdującej się na korytarzu. Ubieram się, myje zęby i robię makijaż. Postanowiłam, że skoro mam się spóźnić, to wiarygodnie. Dlatego mój dzisiejszy makijaż składa się tylko z pomalowanych rzęs i bordowej pomadki. Że niby się spieszyłam. Trzeba być dobrym aktorem.

Po moim długim pobycie w łazience, spowodowanym powolnymi ruchami przez kaca, schodzę na dół.

- Mama? Co ty tutaj robisz, nie powinnaś być w pracy? - pytam moją rodzicielke, gdy zastaje ją w kuchni.

- Dzisiaj pracuje w domu - W sumie mogłam się domyślić. Mama siedzi przy stole przed laptopem, a wokół niej wala się pełno papierów - A powiesz mi może Alice, dlaczego nie jesteś jeszcze w szkole?

- Mam dzisiaj na drugą lekcje - Kłamie i modlę się, aby mi uwierzyła. Chociaż w sumie, jestem bardzo dobrą aktorką. Nie powinna się domyślić. Zresztą, moja matka jest ślepa, nawet jak nie umiałabym kłamać to by mi uwierzyła. Przynajmniej mam jakieś korzyści.

Mama spojrzała na mnie z ukosa, ale najwidoczniej wszystko poszło według mojego planu, bo zaczeła stukać palcami po klawiaturze. Skierowałam się do lodówki, aby zrobić sobie śniadanie, jednak gdy już sięgałam po szynkę, mama przerwała mi.

- Alice, zrobiłam ci śniadanie, masz je na stole. Powiedz mi jak zjesz, zawiozę cie do szkoły - Acha, czyli że teraz włączyła się jej nadopiekuńczość? O nie mamusiu, po moim trupie.

- Dzięki, pójdę sama - Powiedziałam nalewając wodę do szklanki. Tylko jak tu by teraz wziąć tabletkę, skoro mama siedzi w kuchni i nie ma pojęcia o moim wczorajszym imprezowaniu?

- Nie zgadzam się. Jeszcze ci się coś stanie - Spogląda na mnie po czym znowu odwraca wzrok na ekran i zaczyna coś pisać - Wiesz przecież, ile na ulicy czai się bandytów, a co jeśli jakiś cie napadnie? - No nie wierze. Co jej znowu odpierdala?

- Mamuś, wiesz nie chce nic mówić, ale tak jakby nie masz urlopu codziennie - Mówie przesłodzonym głosem, sama nie wiem po co. Spojrzała na mnie pytająco. Chyba nie ogarnęła - Wyobraź sobie, że codziennie chodzę do szkoły na piechotę, wiesz? Jakoś jeszcze żyje i mam się bardzo dobrze - Mówiąc to wskazałam na siebie ręką.

- Chciałam być miła - Oj chyba ktoś tu się zdenerwował. Dobrze chociaż, że nie zaczęła krzyczeć, moja głowa by tego nie wytrzymała.

- Nie musisz - Mówię, mając nadzieję, że w końcu się odpierdoli.

Gdy matka nic nie mówi odwracam się i pije wodę. Cóż, mam nadzieję, że jakoś wytrzymam. Nie no co ja pierdole. Łeb mi rozrywa, a ja twierdze, że wytrzymam. Jestem jakaś zjebana.

Nie zwracając uwagi ani na matke, ani na kaca podchodzę do stołu, siadam na krześle i zaczynam przeżuwać bułkę z serem. Serio? Szkoda że nie suchy chleb. Przynajmniej nie muszę się męczyć. Gdybym ja z moim obecnym staniem musiała przekroić dwie bułki na pół, chyba straciłabym palce.

Gdy wgryzałam się w drugą bułkę, ta jędza, zwana też moją matką wstała od stołu mówiąc coś w stylu "zaraz będę" i polazła na górę. Korzystając z okazji szybko poszłam do szafki i wyjęłam jedną tabletkę na ból głowy. Zamknęłam szafkę i wzięłam ją do ust. Słysząc kroki na schodach, złapałam szybko butelkę z wodą i napiłam się, tym samym połykając tabletkę. Gdy moja matka weszła do kuchni ja siedziałam już grzecznie przy stole, gryząc mój bardzo pożywny posiłek. Szczerze to już mnie mdliło od tej kanapki. Muszę przyznać, że mama ma duży talent. Nawet bułkę z serem potrafi zjebać.

Gdy skończyłam jeść, odłożyłam talerz do zlewu i skierowałam się do pokoju po plecak. Następnie zeszłam na dół i ubrałam buty. Nie zaszczyciłam mamy żadnym słowem na pożegnanie, tylko wyszłam za drzwi wkładając w międzyczasie słuchawki do uszu, napisałam przyjaciołom, że zaraz będę po czym skierowałam się do szkoły. Dotarłam do tego więzienia w piętnaście minut. Poszłam pod sale do fizyki, gdzie miałam mieć teraz lekcję.



Przez diablice do aniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz