Bardzo dziękuję Yoshiko1259 za przepiękną okładke i naprawdę ogromną pomoc. (Także za przypominanie o pisaniu XD)
Budzik. Koszmar społeczeństwa XXI wieku.
Poranek. Wróg każdej normalej osoby.
Wyłączyłem budzik i z powrotem opadłem na łóżko z telefonem w ręce. Nie ma to jak z rana przeglądać media społecznościowe i dodatkowo dobijać się szczęściem innych. Zawsze kiedy się budze zastanawiam się dlaczego jeszcze nie umarłem.
Większość Alf ma ze dwa metry wzrostu jak w banku, są silne i szybkie, więc niech mi ktoś w końcu wytłumaczy jakim cudem drobny chłopiec, który ma metr sześćdziesiąt sześć przeżył wśród tych olbrzymów siedemnaście lat. Przecież wiadomo, że nie miałbym szans z żadną Alfą, a co dopiero z całą bandą! Najprawdopodobniej wszyscy chcą mnie wyniszczyć od środka... I przyznam, że świetnie im to wychodzi.
Mimo prawa ustalonego przez mojego ojca mam jakieś minimalne wsparcie. Jestem w posiadaniu nadzwyczaj dzikiego stworzenia zwanego przyjaciółką oraz starszego brata, który załatwił mi mieszkanie i daje mi pieniądze na utrzymanie.
Niby wilki są takie do przodu, ale nietolerancja jest tutaj na sile. Odmienność jest jak wyrok. U mnie to raczej nic nie zmieni, więc po prostu jestem sobą. Aktualnie mam niebieskie włosy i kolczyk w uchu, czasami mam pomalowane paznokcie i ubieram się jak chce... I tak jestem skazany więc co mi szkodzi?
Dobra, pora wracać do piekła.
Po kilkudziesięciu minutach zebrałem motywację, by wstać z łóżka. Ubrałem to co zwykle. Ciemne rurki, losowy podkoszulek i jedną z moich ulubionych bluz, do tego oczywiście ukochane trampki. Na szybko ogarnąłem włosy w łazience i ruszyłem do wyjścia po drodze zgarniając dwa jabłka z kuchni. Wyszedłem z mieszkania i zamknąłem je na klucz.
~~~~~~
Droga do szkoły zajęła mi kilkanaście minut. Spacer z rana ze słuchawkami w uszach zawsze jest dobry. Zwłaszcza kiedy jest chłodno, a powietrze jest rześkie.
Dochodząc na miejsce zauważyłem Naomi. Siedziała na murku przy fontannie, która znajdowała się przed szkołą. Była czymś zajęta i mnie nie widziała. Wyciągnąłem jedną słuchawke z ucha i powoli się zbliżając wyjąłem owoce z plecaka. Kiedy byłem oddalony od niej o kilka metrów, wciąż idąc, cisnąłem w nią jednym z jabłek. Podniosła głowę znad jakiejś książki i spojrzała na mnie lekko wkurzona.
- No co? - spytałem z rozbawieniem.
- Eee, au? Co to miało być?!
- Dziele się z biednymi, skarbie. - odparłem siadając obok niej.
- Czasami naprawdę się zastanawiam dlaczego łamię prawo i się z tobą zadaję skoro jesteś taki zjebany.
- No też cię kocham. Co tam czytasz? - spytałem wgryzając się w swoje jabłko.
- Uczę się na sprawdzian.
- Jaki kurwa sprawdzian...
- Z matematyki, a później na wfie (idk jak to napisać) mamy zaliczać jakieś ćwiczenia.