Niedługo przyjdzie Jake i Naomi. Wypadałoby wstać i zrobić tą kolacje. Dzisiaj może w końcu poznam omega brata. Trzeba zrobić jakieś wrażenie. Jak to się mówi, przez żołądek do serca!
Wstałem z kanapy i ruszyłem do kuchni. Moje drugie ulubione miejsce na tym świecie! No bo pierwsze to oczywiście łóżko... Moja kuchnia nie jest szczególnie duża, ale urządzona w nowoczesnym stylu i niczego tam nie brakuje. Mam wszystkie przydatne gadżety, kilka szafek, szuflad oraz lodówke.
Postanowiłem, że zrobię ziemniaczki z przyprawami i chrupiącą skórką w piekarniku, a do tego szaszłyki z piersi kurczaka oraz sałatka typu greckiego. To zawsze wychodzi mi świetnie, więc mam pewność, że zasmakuje jedynym bliskim mi osobom.
Na początku umyłem kurczaka i pokroiłem go w paski. Następnie opłukałem jeszcze raz i włożyłem do miski, do której wlałem troszke oleju i dodałem przypraw. Wymieszałem wszystko ręką, którą oczywiście nałogowo umyłem i włożyłem miske do lodówki.
Teraz zajme się ziemniakami. Wziąłem wiaderko z wcześniej przyniesionymi warzywami i zacząłem zmywać z nich bród pozostawiając skórke. Kiedy wszystkie były już umyte, pokroiłem je na ćwiartki, a większe ziemniaki na mniejsze kawałki, by wszystkie dobrze się upiekły. Już pokrojone wsypałem do plastikowej miski. Dałem trochę oleju i przyprawy, a następnie wymieszałem. Przygotowałem szerokie, płaskie naczynie żaroodporne, do którego wsypałem ziemniaki. Włożyłem naczynie do piekarnika nagrzanego do 170° żeby powoli się piekły i nie przypaliły.
Przyszedł czas na sałatke, ale najpierw nabije mięso na patyki, bym później od razu mógł położyć kurczaka na elektrycznym grillu. Gotowe na grilla szaszłyki dałem na tacke i włożyłem z powrotem do lodówki.
Kiedy kroiłem warzywa i ser fete w kuchni pojawiła się Naomi.
- Istnieje coś takiego jak dzwonek do drzwi i czynność zwana pukanie.
- Ale ładnie pachnie! - zaczęła się zachwycać zapachem z piekarnika, całkowicie ignorując moje słowa.
- Nao, która godzina?
- Dochodzi osiemnasta. Kiedy przyjdzie Jake?
- Zaraz powinien być.
Skończyłem sałatke i odstawiłem ją w lodówce, szaszłyki wyciągnąłem i podłączyłem grill, aby się nagrzał.
- Od tych zapachów mam powstanie w brzuchu!
- Jesteś w ciąży?
- Głupek! - trzepnęła mnie w głowę.
- Może masz ochotę na piękne jabłko? - uśmiechnąłem się głupio.
- Udusze cię kiedyś. - odpowiedziała mrużąc oczy.
- Nah, wiem, że mnie kochasz. - powiedziałem cmokając w jej stronę.
Po sygnale, że grill się nagrzał, poukładałem na nim szaszłyki, a następnie sprawdziłem czy ziemniaki są już gotowe.
- Zaraz będzie kolacja.
- Jeśli twój brat się spóźni, to go rozszarpie! - w tym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. - Ma szczęście.
- Hah... - zaśmiałem się krótko i poszedłem otworzyć. W drzwiach stał mój brat i prawdopodobnie jego omega. Jake przepchnął się do mieszkania i ruszył do kuchni, a ja podałem rękę chłopakowi i przedstawiliśmy się nawzajem, ponieważ brat o tym nie pomyślał żeby nas ze sobą poznać.
- Cóż to za groźby w stronę alfy stada? - zapytał Jake z rozbawieniem.
- Jeszcze nie jesteś alfą. - odpowiedziała twardo moja przyjaciółka.
- Too... Co dzisiaj jemy?
- Ty nic nie jesz, bo oddajesz mi swoją porcje. - omega mojego brata jest naprawdę cudowna. To nie tak, że lubię go tylko dlatego, bo go wkurza tak samo jak ja. Ernest również mi pokryjomu pomaga, ponieważ wspiera Jake'a i podsuwa mu pomysły. Jestem pewny, że świetnie nadaje się na pozycje omegi stada.
~~~···~~~
Po zjedzeniu kolacji siedzieliśmy wszyscy w salonie oglądając telewizję i grając w karty. W pewnym momencie Jake dostał kilka wiadomości, które szybko odczytał w telefonie.
- Muszę iść... Na spotkanie. Możecie sobie urządzić jakąś omegową imprezke tylko nie szalejcie za bardzo.
Będzie dzika balanga :D
Jak ktoś zgłodniał od czytania... To przepraszam i zapraszam na obiad? XD
Jake
Ernest, tylko ma krótsze włosy.
Przepraszam, że rozdział jest dopiero teraz! Miał być dwa tygodnie temu...