Lilly spokojnie myła naczynia, gwiżdżąc wesołą melodię. Ruchem głowy odgarnęła czekoladowe włosy sprzed zielonych oczu. Opłukała ostatni talerz i wyjęła korek. Odwóciła się, wycierając ręce, by popatrzeć na dwuletnią blondynkę, która bawiła się różowymi klockami.
Kiedy wielkie, niebieskie oczęta podłapały spojrzenie zielonych, mała roześmiała się, machając rączkami.
-Klocki!- zaszczerbiotała dziecęcym głosem.
-No śliczne masz klocki!- odpowiedziała jej z entuzjazmem Lilly.Kiedy ruszyła się, by wytrzeć stół, cekinowa bluzka zamigotała, odbijając promienie słoneczne. Długa, kremowa tunika zatańczyła w plamie słońca, a czarne, sięgające kostki buty zastukały na wypłowiałych panelach.
-Blokat!- zapiszczała dziewczynka, goniąc "zajączki".
-Nie, Molly, to nie brokat. To są cekiny- sprostowała Lilly, otwierając okno.Dziewczynka wyciągnęła rączki do opiekunki, która wzięła ją na ręce. Razem przez dłuższą chwilę obserwowały ludzi spacerujących po dzielnicy czy też gdzieś spieszących. Molly szybko się jednak znudziła i popędziła do skrzyni z zabawkami, chwiejąc się na boki.
Kiedy mała zniknęła w pokoju dzielonym z Lilly, do domu wszedł zdyszany i spocony mężczyzna o azjatyckiej urodzie.
-Hej, Lilly - wysapał.
-Hej, Peter - odpowiedziała beznamiętnie, odwracając wzrok od mężczyzny z powrotem na okno.
-Taataa! - zapiała Molly, skacząc niczym kangur w miejscu.
-Witaj, skarbie! Tata zaraz przyjdzie, dobrze? - po tych słowach zniknął za białymi drzwiami.Lilly poszła kontynuować pisanie książki na komputerze, zirytowana zapachem spoconej osoby, szumem wody z pokoju obok i fałszywym pianiem spod prysznica. Po trzydziestu minutach śpiew mężczyzny zamienił się w wysoki, wibrujący pisk.
-Żebyś się kiedyś zachłysnął tymi serenadami, puszczalski dupku - mruknęła pod nosem szatynka, która postanowiła przerwać pracę na czas tegoż występu.Po następnych trzydziestu minutach szum wody ustał, a rozległ się dźwięk rozchylanej osłony prysznicowej. Lilly splotła place i wyprostowała łokcie, co zaowocowało głośnym trzaśnięciem. Młoda autorka zaczęła z wielką pasją stukać w klawisze. Szczerbiotanie na korytarzu oznaczało, że Peter wyszedł już spod prysznica.
-Eee, Lilly? - zawołał.
-Znasz takie urządzenie jak lodówka? - warknęła nieprzyjemnie, oderwana od pracy.Wskazówki zegara pokazywały czternastą, czego szatynka nie zauważyła w przypływie weny. Od pisania oderwał ją płacz Molly, która rozpaczliwie próbowała otworzyć sobie drzwi.
-Molly, tatuś wróci. Chodź do cioci - ostatnie zdanie wypowiedziała, kucając z wyciągniętymi ramionami. Dziewczynka przyszła do Lilly i zaczęła płakać jej w ramię.Kobieta uspokoiła dziewczynkę krakersem serowym, po czym położyła się z małą do łóżka. Molly zasnęła, pozwalając Lilly na zupełne oddanie się powieści.
Niestety, laptop rozładował się nieoczekiwanie, na co Lilly zmełła przekleństwo pod nosem i odstawiała sprzęt na stolik nocny. Dziewczyna położyła się wygodnie, uważając, by nie obudzić Molly, po czym zaczęła wspominać.
***
Była tuż po maturze, gdy jej siostra oznajmiła, że się wyprowadza. Wraz z rodzicami zdziwiła się ogromnie, bo nie od dzisiaj było wiadomo, że Babs z ledwością ukończyła szkołę zawodową. Jej matka, Elizabeth, zaczęła się sprzeciwiać, jednakże Eric, jej mąż, posłał córce długie spojrzenie, po czym odwrócił się do niej tyłem, kierując się do salonu.
-Tylko żebyś potem nie przylazła z płaczem - to jedyne słowa, jakie do niej skierował.Babs bynajmniej nie przejęła się postawą ojca, tylko buńczucznie zadarła głowę.
-To jest mężczyzna mojego życia! I będę z nim szczęśliwa, czy wam się to podoba, czy nie! - zawołała, po czym wyszła z domu nadzwyczaj żwawym krokiem.
CZYTASZ
Wampirza sztuka
VampireLilly - młoda autorka, twardo stąpająca po ziemi. Po śmierci rodziców zamieszkała z rodziną siostry Babs, gdzie jest darmową służbą domową. Za pośrednictwem koleżanki poznaje pozornie normalnego Nathaniela, który staje się przyczyną nieprawdopodobny...