To ona!

1.5K 80 12
                                    

-Sandras! - Krzyknęłam za wysokim, oddalającym się mężczyzną. Słysząc swoje nazwisko, zatrzymał się zaciskając dłonie w pięści.

-Zakład to zakład. Dawaj kluczyki. - Rzekłam z cwaniackim uśmieszkiem, podchodząc do niego.

- Nie możemy załatwić tego inaczej? No proszę... - Błagał mnie, zginając nogi w kolanach i układając dłonie jak do modlitwy.

- Sandras nie umie przegrywać? A taki był pewny naszego zakładu.- udawałam, że jest mi go przykro. - Dawaj kluczyki.- wysyczałam w jego stronę złośliwie

-Okej...- przełknął ślinę nerwowo - Smith... Trzymaj.- objął moją dłoń, wyciągając ją przed siebie, po czym położył na niej pożądany przedmiot, a następnie zacisł moje palce na nim, robiąc przy tym grymas bólu.

Płakać z takiego powodu? Kretyn.

-Ale - głos mu się załamał - pozwól mi się z nim pożegnać... - Łzy zbierały mu się w kącikach oczu.

-Okej... - Nie wytrzymałam - ale pojedziesz ze mną, bo nie wiadomo czy wrócisz. - Puściłam mu oczko podchodząc do maszyny.

-Niech Ci będzie. - Przewrócił oczami, złoszcząc się, po czym podszedł do mnie i wsiadł za kierownicą, a ja zaraz za nim. Otrzymał ode mnie kluczyki, po czym przekręcił je w stacyjce.

-Obejmji mnie - Przekrzyknął warkot silnika, a ja wykonałam jego polecenie.

Objęłam go w talii i chwyciłam się za nadgarstki lekko go ściskając. Przyłożyłam policzek do jego lewej łopatki, obracając głowę w tą samą stronę.

Już po paru sekundach oddałam się wspaniałemu uczuciu jakim jest jazda na jednośladowcu.

Miedzianowłosy łamiąc dziesiątki przepisów drogowych skręcił w ścieżkę prowadzącą w głąb lasu, driftując.

Przyjemne uczucie zniknęło wraz z zahamowaniem pojazdu.

Zeszłam z motoru i poszłam za Sandras'em.

Kiedy przebrnęliśmy przez krzaki, zobaczyliśmy jezioro.

Blask pięknego, pełnego księżyca odbijał się na tafli wody, która działała jak lustro. Wszystkie drzewa, roślinki, trawa, my i okrągła, naturalna satelita odbijały się, tworząc najpiękniejszy obraz jaki widziałam przez całe swoje życie.

- Dawaj kluczyki. - Przypomniałam sobie

- Ugh... Popułaś tak piękną chwilę. - Oddał je ze zrezygnowaniem

- Tak miało być. - Skłamałam. Usiądwszy na brzegu jeziora, usłyszałam jego głos

- Poznajmy się lepiej. Musisz być fajną osobą, jeżeli ze mną wygrałaś, a uwierz mi, ze mną się nie da wygrać. - Prychnął siadając obok mnie

- Jednak się da Sandras.- Rzekłam w odpowiedzi na jego ostatnie zdanie. Podniosłam na niego wzrok. - Jestem V, a Ty?- starałam się być uprzejma. Podkreślam: starałam się.

-Will. Miło mi Ciebie poznać V.- uśmiechnął się do mnie szczerze albo po prostu był dobrym aktorem - Skąd umiesz tak świetnie grać w piłkę nożną? - Spytał robiąc minę ździwienia połączoną z niezrozumieniem.

-Eh...- westchnęłam patrząc w księżyc i lekko się uśmiechnęłam - Powiedzmy, że znam kogoś kto robi to zawodowo i mnie nauczył. - spojrzałam na Will'a przelotnie po czym podniosłam się z chłodnej, wilgotnej trawy podchodząc bliżej wody. Usłyszałam, że blądyn także się podnosi, a następnie zobaczyłam jego rozmazaną twarz w prowizorycznym lustrze.

With Dreams Through Life Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz