Moje uczucia

158 7 14
                                    

W drugiej klasie gimnazjum, strasznie przeżywałem chorobę brata. Jednak poznałem kogoś kto pozwolił mi oderwać się od tego. Ten ktoś dbał o mnie, ale to co nas łączyło było dziwne. Okoliczności w jakich się poznaliśmy były...dość ciekawe. Byłem wtedy w parku, padał spory deszcz, a ja siedziałem skulony pod starym dębem. Tomek znów przestał jeść i chudnie w oczach. Martwię się o niego, choć wiem, że mój braciszek walczy z tym. Walczy, ale jest już wykończony. Siedziałem i pozwoliłem trosce ogarnąć moje ciało. Nagle ni stąd, ni zowąd rzucił się na mnie mały pies. Był słodki, biała sierść w kakaowe łaty, które dodawały mu uroku, a tuż zanim ciągnęła się długa niebieska smycz. Musiał komuś uciec. Wziąłem go na kolna, podrapałem za uchem i zaraz obok pojawił się zdyszany chłopak. Blond włosy, brązowe tęczówki i czerwony parasol, chroniący chłopaka przed kroplami deszczu. Był to Sebastian z trzeciej matematycznej. Widziałem go na różnych apelach, zasiadał również w samorządzie szkolnym i był kapitanem drużyna siatkarskiej w naszej szkole. Trudno było go nie rozpoznać, zwłaszcza, że był głównym powodem westchnień dziewczyn z mojej klasy.
- O rany! Dzieciaku, przeziębisz się. - z zamyślenia wyrwał mnie głos blondyna. Przysiadł obok mnie jakby nigdy nic, próbował jeszcze ochronić nas przed kroplami wody spadającymi z nieba. Nie wychodziło mu to za bardzo. Przynajmniej wiem, że nie jest taki idealny. Nadal z psem na kolanach i trzecioklasistą u boku moknąłem. Heh chociaż nie jestem sam.
- Słodki pies. Jak się wabi? - spytałem nie odwracając wzroku od wesoło merdającego psiaka.
- Toby. Tak z innej beczki, to co tu robisz, Mateusz? - skamieniałem. Skąd on wiedział jak mam na imię? - Widziałem cię na konkursie z angielskiego. Dobrze ci poszło. - No tak! Zapomniałem, że pomagał nauczycielom przy zbieraniu testów.
- Rozpaczam nad swoją bezradnością w anoreksji brata. - powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem do niego. Jak ma mnie brać za beksę, to niech już zostanę beksą szaleńcem.
- Och, przykro mi. Nie wiedziałem. Ugh! Nie wytrzymam na tym deszczu, idziesz ze mną! - powiedziawszy to złapał mnie za nadgarstek i ruszyliśmy w stronę osiedlowych bloków. W ostatniej chwil zdążyłem złapać smycz. Po tym jak dotarliśmy do domu poczęstował mnie gorącą czekoladą i trochę opowiedziałem mu co gnębiło mnie przez długi czas.

Tak się poznaliśmy, czasem przychodziłem do niego zwierzyć się czy zwyczajnie się powygłupiać. Nie czułem tej różnicy wieku czy wzrostu. Ciężko mi się do tego przyznać, ale byłem od niego niższy całe 20 centymetrów. Po tej całej sytuacji w parku staliśmy się dobrymi przyjaciółmi. Pewnego dnia miałem u niego nocować. Rodzice się zgodzili, a jego starych w ogóle nie było, więc nie było większego z tym problemu.Jego ojciec pracował za granicą, a matka miała delegację w Krakowie. Siedzieliśmy wtedy na kanapie w salonie i trochę się nudziliśmy.
- Matiii... Oglądnijmy jakiś horrorek. - wyszczeżył się w ten typowy dla siebie pedofilski sposób. Zgodziłem się, bo co? Mamy się nudzić całą noc? Nie pamiętam co to był za film, ale był straszny. Popełniliśmy jeden błąd. Seba nie przyniósł z piwnicy łóżka polowego, na którym miałem spać. Jako ludzie mieliśmy prawo się bać schodzić do piwnicy po obejrzeniu horroru w środku nocy. Tak o to Mój przyjaciel wpadł na genialny pomysł bym spał na łóżku jego matki. Trochę się krępowałem tym pomieszczeniem, w końcu to nie jest pokój Sebastiana. Jednak gdy zostałem sam, zaraz przypomniał mi się dreszczowiec, a wtedy to już była kaplica. Chwyciłem za komórkę i napisałem do Seby, by tu ruszył dupę. Bałem się, cholernie się bałem. Przyszedł szybko, a jego obecność mnie uspokoiła. Tego pamiętnego dnia zawarliśmy układ. Ja mam być sobą i mówić mu co mi leży na wątrobie, a on stara się mi pomóc.
- Co się stało? - usiadł przy mnie i przytulił się do mnie. Takie czułostki były u nas na porządku dziennym. Znaczy, tylko gdy byliśmy sami, bo żaden z nas nie chciał mieć w szkole reputacji "patrzcie to ten gej"
- Boję się. Zostaniesz? - wyszeptałem. Przez okno wpadały jasne promienie księżyca, które oświetlały ciemne pomieszczenie. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy i... stało się. Pocałował mnie. Z początku delikatnie, potem łapczywie. Odwzajemniłem. Nic się po tym nie stało. Nie było jakiejś namiętnej sceny seksu jak to w różnych wymysłach aŁtoreczek (jak i w sumie moich) z Wattpada. Ani nie byliśmy razem, nic. Jedno razowa wpadka, która czasem się powtarzała. Położyliśmy się potem spać, a jedyne co można było podciągnąć pod miłość cz coś to to, że zasnąłem wtulony w niego.

Dwa miesiące później oznajmił mi, że w wakacje wyjeżdża do ojca w Anglii. Natomiast kiedy wróci pójdzie do nowej szkoły. Bałem się, że kontakt się urwie, ale tak się nie stało. Nadal od czasu do czasu się spotykamy, wygłupiamy. Nie ma już tych niewinnych pocałunków, ale przytulanki zostały. Jednak są one w pełni przyjacielskie. Teraz on ma dziewczynę, a ja cieszę się, że Tomek wygrał walkę z anoreksją. Zacząłem interesować się anime, mangami, aż w końcu yaoi. Rozpocząłem pisanie na Wattpadzie, nawet poznałem dwie ważne dla mnie osoby. Wszystko się układa. Jestem szczęśliwy.

Ale jest coś czego nie potrafię wytłumaczyć. To ta pustka w sercu potym jak nasze losy się podzieliły. To co nas łączyło nie było do końca przyjaźnią. Wiedziałem to, ale to nie była też miłość czy zauroczenie. Nie mogło....prawda?

Jak wam się podoba one shot ze szczegółami z mojego nędznego życia. Co do konkursu, jest moc (wyczucie ten sarkazm)! Nie no spoko jakoś se poradzę jak nie będzie chętnych😉
To Bayo!

One Shoty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz