Rozdział 2

4 2 1
                                    


 - Sophie! Tak się cieszę, że cię widzę! - rzuciłam się kobiecie w ramiona.

 - Ja też kochanie - przycisnęła mnie mocniej do siebie.

 Sophie jest przyrodnią siostrą mojej mamy. Po śmierci babci, dziadek ożenił się z o wiele od siebie młodszą kobietą, przez co Sophie jest tylko kilka lat ode mnie starsza. Mała różnica wieku sprawiła, że zawsze lepiej dogadywałam się z nią niż z mamą. Pamiętam, że to do niej zadzwoniłam cztery lata temu, jak dostałam pierwszej miesiączki, a ona przyjechała aż z Barrenway* z paczką podpasek i dwoma tabliczkami czekolady. 

 - Mama nie mówiła, że przyjeżdżasz - powiedziałam wpuszczając ciocię do domu i zamknęłam drzwi.

 - Chciałyśmy zrobić ci niespodziankę - odłożyła trzymaną w ręce walizkę, zdjęła kurtkę i buty, i rozejrzała się po wnętrzu domu, zawieszając wzrok na wiszących na ścianie fotografiach. - Dawno mnie tu nie było. Co u was? Tata jeszcze nie zwariował? 

 Zaśmiałam się słysząc drugie pytanie. Właściwie to cud, że udaje mu się zachować zdrowe zmysły, żyjąc w jednym domu z mamą, ze mną i moimi czterema młodszymi siostrami.

 - Jeszcze nie, chociaż nie dużo mu brakuje. Dziewczyny właśnie wyciągnęły go na zakupy. Powinni wrócić w przeciągu godziny.

 - Biedaczek - Sophie pokręciła głową z rozbawieniem. - Uważam, że powinien kupić sobie psa. Miałby chociaż jednego mężczyznę do towarzystwa.

 - Zrobiłam przed chwilą herbatę. Napijesz się? 

 - Pewnie.

 Przeniosłyśmy się do kuchni, gdzie kontynuowałyśmy rozmowę nad dwoma parującymi kubkami. 

 - A co tam u ciebie? Masz jakiegoś chłopaka? - zapytała, a ja pokręciłam przecząco głową. - Żartujesz? Laska, zaraz skończysz jako stara panna!

 - Powiedziała dwudziestopięcioletnia kobieta, która dalej jest singielką - odpowiedziałam, składając ręce na piersi.

 Na moje słowa blondynka zrobiła się lekko czerwona i odchyliła się na krześle, przenosząć wzrok za okno. 

 - Nie byłabym taka pewna - odpowiedziała i lekko się uśmiechnęła.

 Otworzyłam szerzej oczy.

 - Masz kogoś? O Jezu, Sophie, tak strasznie się cieszę. Opowiadaj!

 - To jeszcze nic pewnego, ale tak, mam kogoś. Nazywa się Ethan i..

 Przerwał jej dźwięk otwieranych drzwi i do domu wpadły cztery kłócące się nastolatki. Za nimi weszli rodzice, trzymający torby z zakupami.

 - W tej chwili przestańcie się kłócić - stanowczy głos taty przebił się przez cztery pozostałe. Dziewczyny umilkły i przeniosły na niego wzrok, a ten kiwnął głową w kierunku siedzącej przy stole Sophie. - Mamy gościa.

 - Sophie! - krzyknęła Emily.. abo Grace.. a może Poppy? W każdym razie na pewno nie Cassandra. Od jej krzyku, pękłaby szyba.

W jednej chwili wszystkie cztery rzuciły się na ciocię, piszcząc jak to bardzo za nią tęskniły.

 - A było tak cicho.. - mruknęłam i upiłam łyk herbaty.

 - Leslie, możesz przygotować pokój gościny dla Sophie? - zwróciła się do mnie mama.

 - Dlaczego ja?

 - Bo ciebie o to proszę - rzuciła mi ostrzegawcze spojrzenie.

 - Ugh, no dobra - mruknęłam i pobiegłam na górę.

From Another ProspectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz