Był lipcowy wieczór i słońce powoli chowało się za lasem na obrzeżach Beacon Hills. Stiles oglądał zachód, siedząc na dachu niedaleko jego okna pokoju, z którego przez nie wyszedł. Chłopak myślał, dlaczego akurat on? Dlaczego zakochał się w największym dupku, jakiego zna? Jakby jego zauroczenie w Lydii Martin od trzeciej klasy podstawówki mu nie wystarczyło, ale... czy to rzeczywiście było zauroczenie?
Stilinski postanowił, chociaż przez chwilę, nie myśleć o tym i zacząć delektować się widokiem jakim było pomarańczowo-różowe niebo oraz jaskrawo czerwona kula nurkująca w drzewach. Siedział tam, dopóki nie usłyszał wołania swojego ojca, aby przyszedł na kolację.Szesnastolatek wszedł przez okno do sypialni, żeby później zejść schodami do jadalni, gdzie siedział jego tata z kawałkiem pizzy mięsnej w ręku.
- Tato, dobrze wiesz, że nie możesz jeść dużo mięsa, bo ci cholesterol skoczy... - powiedział Stiles, zajmując miejsce na przeciwko mężczyzny.
- Oj tam, oj tam, nic mi się nie stanie, jeśli od czasu do czasu zjem troszkę więcej. - odparł szeryf z pełnymi ustami. Nastolatek westchnął tylko na jego odpowiedź, wziął jeden z kilkunastu kawałków pizzy i zaczął go konsumować.
---
Po posiłku Stiles włożył resztę dania do lodówki i poszedł na górę do pokoju, słysząc szum lecącej wody z łazienki. Chłopak opadł bezwładnie na łóżko, nie mając na nic ochoty, oprócz snu. Kiedy prawie usnął, usłyszał dzwonek telefonu. Przeklinając osobę, która wybrała ten moment, żeby do niego zadzwonić, wstał i podszedł do biurka, gdzie leżało urządzenie. Nie patrząc, kto dzwoni, odebrał połączenie.
- Halo? - odezwał się, gdy przyłożył smartfona do ucha.
- Um, hej Stiles. - odpowiedział rozmówca. Nastolatek rozpoznał głos swojego przyjaciela Scott'a, który był wyraźnie czymś zmartwiony. - Obudziłem cię?
- Nie, nie, jest okay. Czemu dzwonisz? Coś się stało? - zapytał szybko, ciekawy, co odpowie mu przyjaciel.
- Bo ja, um, chciałbym cię o coś prosić... - powiedział, jąkając się.
- O co takiego? - zainteresował się prośbą młody Stilinski.
- Jak się spotkamy, to ci powiem dobrze? - Scott był coraz bardziej zdenerwowany.
- No okay. Kiedy i gdzie? - Stiles martwił się o bruneta, jednocześnie wkurzając przez swoją dociekliwość.
- Za 15 minut przy szkole. - odpowiedział, po czym się rozłączył.
Szatyn westchnął, chowając telefon do tylnej kiszeni spodni oraz wziął swoją ulubioną, czerwoną bluzę i zszedł na dół. Szybko założył buty, zgarnął kluczyki od jeepa i wyszedł z domu, nie mówiąc nic ojcu. Stiles wsiadł do samochodu i próbował go odpalić, lecz, jak na złość, nie chciał ruszyć. Dopiero za piątym razem mu się udało i ruszył sprzed domu w stronę Beacon Hills High School, żeby spotkać przyjaciela. Przy wejściu zobaczył ciemną postać, przechodzącą z nogi na nogę i z dłońmi w kieszeniach grubej bluzy, wiedział, że to jego kumpel. Podjechał w tamtym kierunku i zaparkował auto. Zgasił silnik, wyszedł z jeepa i ruszył w stronę Scott'a.
- Więc, co chciałeś mi powiedzieć? - spytał Stiles, nie mogąc wytrzymać.
- Tak naprawdę, to chciałem ci coś pokazać. - odpowiedział brunet, uśmiechając się niezręcznie i drapiąc po karku.
- To prowadź. - nastolatek machnął ręką na drzwi, patrząc to na wejście, to na kompana.
- Tak się składa, że, hah... nie mogę - Scott zaśmiał się nerwowo.
- C-co? Czekaj, bo nie rozumiem... - szatyn marszczy brwi i pociera brodę, myśląc nad tym co powiedział McCall. - Najpierw karzesz mi tu przyjechać, bo chcesz mi coś wyjaśnić, później, że zamierzasz mi coś zaprezentować, ale nie możesz ze mną pójść. Gdzie tu logika?
-W klasie 108 ktoś na ciebie czeka, a ja miałem tylko cię tu ściągnąć. - wzrusza ramionami. - Powodzenia. - uśmiecha się pokrzepiająco do chłopaka i klepie go w ramię, po czym odchodzi.
- Super... - mamrocze pod nosem Stilinski i kieruje się do sali numer 108, w której ma historię z panem Yukimurą - ojcem jego znajomej Kiry, która jest dziewczyną Scotta.
Przechodzi powoli przez puste szkolne korytarze. Prawie nie poznaje tego miejsca bez grupek uczniów stojących lub chodzących po holu, bez gwaru rozmów i śmiechów. Wszędzie jest przytłaczająco cicho i słychać tylko kroki nastolatka oraz jego lekko przyśpieszone bicie serca. Zawsze, ale to zawsze, gdy jest taka właśnie cisza, coś się dzieje i to za każdym razem jest coś złego.
Stiles widząc ciepłe światło dochodzące z pracowni historycznej zatrzymuje się na moment, myśląc, czy to nie pułapka lub coś w rodzaju nieśmiesznego kawału. Po chwili zastanowienia rusza w kierunku uchylonych drzwi i to co widzi, jak je całkowicie otwiera, zapiera mu dech w piersiach. Większość ławek zostało wyniesione do innej klasy i zostały tylko dwie, służąc jako podstawę do fortu z kocy i prześcieradeł, w środku poukładane było kilkanaście poduszek i dwa lub trzy koce, żeby prawdopodobnie się nimi okryć. Przy ścianach były poustawiane gęsto świeczki i porozrzucane płatki róż, dając uczucie ciepła oraz przyjemnej atmosfery, a w powietrzu unosiła się woń czerwonych kwiatów i wody kolońskiej, którą Stiles znał bardzo dobrze i nie mógł przestać myśleć o jej właścicielu.
- I jak ci się podoba? - zapytał głębokim głosem Derek, kładąc dłonie na biodrach młodszego, na skutek przez ciało Stiles'a przeszedł dreszcz.
- T-to dl-dla mnie? - spytał z niedowierzaniem i zachwytem nastolatek.
- Dla ciebie. - powiedział starszy muskając delikatnie ustami ucho Stilinskiego. - Chodź usiąść. - Hale zapał nastolatka za rękę i pociągnął w stronę miękkiej fortecy robiąc tak, żeby chłopak usiadł mu na kolanach.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zadał pytanie Stilinski, wciąż nie mogąc uwierzyć w tą sytuację.
- Ponieważ od jakiegoś czasu mi się podobasz i chciałem coś zrobić, żeby ci to, jakby, pokazać. - odpowiedział starszy, na co nastolatek skakał w duchu. Uśmiechnął się szeroko i owinął ramiona wokół szyi ciemnowłosego, a ten przytulił go mocno, trzymając dłonie na talii młodszego.
- Tak się cieszę. - szepnął brunet, po czym pociągnął nosem. Hale słysząc to odsunął się od niego na odległość wyciągniętej ręki.
- Ej, nie płacz mi tu. - rzekł wilkołak, ścierając stróżki łez z policzków Stilinskiego.
- To z radości. - oznajmił, uśmiechając się i niewiele myśląc, nachylił się i pocałował Dereka. Mężczyzna oddał pocałunek i zaczął go pogłębiać, wsunął język do ust chłopaka. Zjechał dłońmi na jego pośladki i ścisnął, sprawiając, że nastolatek jęknął. Zmiennokształtny położył go na plecach, zjeżdżając ustami na szyję. Zassał i przygryzł skórę przy uchu, robiąc soczystą malinkę. Będzie ślad na dobry tydzień - pomyślał Stilinski.
- Jak ja to zakryję? - wymamrotał brunet, nie zdając sobie sprawy, że powiedział to na głos.
- Nie zakryjesz. - zagadnął z uśmiechem Hale.
- Czytasz mi w myślach, czy jak? - spytał zdezorientowany.
- Nie, po prostu to powiedziałeś. - zaśmiał się ciemnowłosy.
- Oh... -zarumienił się, przenosząc wzrok na szyję partnera... w sumie, nie był pewien czy nim był. - Kim my dla siebie jesteśmy? - zapytał, głowiąc się na odpowiedzią i jednocześnie bojąc się jej.
- A propos tego... - odezwał się Derek, unosząc kącik ust, na co Stiles przypatrywał mu się z zaciekawieniem. - Czy chciałbyś zostać moim chłopakiem? - młodszy popatrzył się na niego zaskoczony i szczęśliwy, jak nigdy dotąd.
- TAK!!! - krzyknął uradowany, całując namiętnie mężczyznę.
CZYTASZ
Follow Your Heart // One Shots
FanfictionPisane w wolnym czasie, kiedy najdzie mnie wena (aktualizacje nieregularne). Zawiera treści homoseksualne i przekleństwa - nie lubisz nie czytaj.