~ Tak bardzo nie chce mi się tu siedzieć. Do czego to mi w życiu będzie potrzebne? ~ myśli Stiles, będąc na matematyce. Jeszcze 20 minut i koniec lekcji. To tylko 20 nieskończenie dłużących się minut, żeby iść do domu, w którym jest są przyjaciele i kochankowie w jednym - laptop i łóżko. Chciałby się w końcu odprężyć po ciągłym rozwiązywaniu zagadek nadnaturalnego świata i obejrzeć jakiś serial czy film albo po prostu poleżeć i nic nie robić. Cokolwiek związanego z nie wychodzeniem z domu, a najlepiej łóżka...
- Stiles! - krzyknęła zdenerwowana nauczycielka.
- Uh? - odparł wyrywając się z zamyślenia.
- Jakie jest rozwiązanie? - spytała, krzyżując ramiona.
- Emm... - chłopak spojrzał na tablicę, oczekując, że będzie tam wskazówka bądź równanie, na które musi odpowiedzieć. Niestety, nic tam nie ma. - Do którego zadania?
- Jedenastego. - powiedziała krótko.
- Przykładu? - zapytał niepewnie.
- Jedynka za pracę na lekcji. - stwierdziła surowo kobieta.
- Ughh. - jęknął nastolatek, kładąc głowę na przedramieniu.
Niedługo potem usłyszał dzwonek oznajmujący koniec zajęć. Szybko spakował swoje rzeczy i wyszedł pośpiesznie z klasy. Wyjął kluczyki do jeepa z przedniej kieszeni jeansów, gdy był blisko pojazdu. Wsiadł do auta i próbował go odpalić, lecz za cholerę nie mogło mu się to udać.
~ Świetnie, najpierw pała z matematyki, a teraz to. Gorzej już chyba być nie może! ~ pomyślał zdenerwowany.
Za którymś razem z kolei postanowił wyjść i sprawdzić co jest nie tak. Otworzył maskę samochodu, biorąc do ręki taśmę, która stanowiła niezbędny element do naprawy usterek silnika. Pogrzebał chwilę przy nim i poprzyklejał kawałki taśmy tam, gdzie uważał, że jest potrzebna. Zamknął maskę i z powrotem usiadł w aucie. Ponownie spróbował odpalić i, na szczęście, udało mu się to. Ruszył w stronę domu, marząc tylko o tym, żeby zrelaksować się podczas weekendu.
Po około piętnastu minutach zaparkował przed posiadłością. Wsiadł z jeepa, uprzednio biorąc plecak z siedzenia pasażera i ruszył do drzwi.
- Jestem! - krzyknął będąc już w środku. Nikt mu nie odpowiedział, co oznaczało, że jego tata jest jeszcze w pracy.
Stiles zdjął buty i skierował się do swojego pokoju na piętrze. Rzucił plecak gdzieś w kąt i spadł płasko na materac, nie przejmując się kapturem, który opadł mu na tył głowy i przysłonił mu trochę pole widzenia. Zamknął oczy i był blisko snu, kiedy usłyszał telefon.
- Dlaczego wszyscy dzwonią kiedy akurat chcę spać?! - spytał poirytowany sam siebie. Usiadł i wyjął urządzenie z kieszeni spodni. - Halo? - powiedział do słuchawki, gdy odebrał połączenie.
- Bądź w lofcie za 20 minut. - nakazał Derek i, nie czekając na odpowiedź od Stilinskiego, rozłączył się.
- Nie no, ludzie! - oburzył się, ale wstał i zszedł na dół ubrać buty. Zgarnął klucze od domu oraz samochodu z komody i wyszedł z mieszkania.
Wsiadł do jeepa i przekręcił kluczyk w stacyjce, oczekując zapłonu. Niestety nie chciał odpalić drugi raz tego dnia. Stiles ponownie spróbował, lecz kończyło to się niepowodzeniem. Młody Stilinski, już mocno wkurzony, kilkukrotnie uderzył pięścią w kierownicę, wyklinając pojazd od bezużytecznych. Wysiadł, zamykając drzwi z hukiem i ruszył do loftu, który był jednocześnie domem Hale'ów.
Droga zajęła mu ponad czterdzieści minut, co tylko spotęgowało jego gniew na dzisiejszy dzień. Na skrzyżowaniu, około pięćdziesięciu metrów od budynku, spotkał Dereka.
CZYTASZ
Follow Your Heart // One Shots
FanfictionPisane w wolnym czasie, kiedy najdzie mnie wena (aktualizacje nieregularne). Zawiera treści homoseksualne i przekleństwa - nie lubisz nie czytaj.