Rozdział 1.

574 79 16
                                    

Od Autorki: Zaczynamy również drugie opowiadanie! Serdecznie zapraszam!
Gdzieś tam mam nadzieje, że Justynka będzie je czytać..





- Louis! Znowu dostałeś tróję! Czy Ty naprawdę nie potrafisz się przyłożyć do nauki? Nie potrafisz przynosić piątek i świadectw z paskami jak wszyscy ?! - Wykrzyczała moja matka, wściekła jak osa mimo, że była to trójka a nie pała.
- Nie jestem wszyscy. Jestem Twoim synem i uczę się na tyle na ile potrafię. Nie potrafię się uczyć na 5 z każdego przedmiotu, bo po prostu czasem czegoś nie rozumiem! - Krzyknąłem na nią, wyrwałem jej kartkę z ocenami i ruszyłem na górę do swojego pokoju.

Zamknąłem drzwi na klucz i zastawiłem je dodatkowo szafką. Nie chciałem by teraz wchodziła do mojego pokoju, nie chciałem nawet jej oglądać. Była chora na punkcie mojego nauczania tak samo jak na punkcie tego kiedy nauczę się gotować czy też porządnie sprzątać. Zawsze gdy zrobię porządek w domu to wszystko po mnie poprawia tak jakbym źle posprzątał.. no cóż, nie każdy rodzic jest idealny.


Usiadłem na parapecie uchylając okno i wystukałem na klawiaturze numer mojego ojca. Miałem tylko nadzieję, że odbierze i zgodzi się na ten pomysł.

- Halo, tato? Słuchaj jest sprawa.. uhm.. Ja, ja mam prośbę.. czy ja.. czy ja mogę przenieść się do Ciebie? Ja już nie wytrzymuję z tą kobietą, wykańcza mnie.. Nie.. to nie tak, że jestem leniwy, sam dobrze wiesz jak się zawsze uczyłem tak? Nie będzie problemu? Super.. Będę jutro z samego rana dobrze? Świetnie tato, do zobaczenia.

Nie wpuściłem mojej matki do pokoju dla własnego dobra. Pewnie dalej by prowadziła te swoje durne gadki, a mi naprawdę się już nie chciało tego słuchać. Byłem już zmęczony jej ciągłym wytykaniem mi wszystkiego. Czułem się jakbym był najgorszym co ją w życiu spotkało, a przecież byłem jej synem, mogła czasami mi okazać tą rodzicielską miłość, nie wymagałem od niej przecież dużo, tylko żeby mnie kochała i wspierała w ciężkich dla mnie chwilach.

Usiadłem na łóżku wcześniej wyjmując spod niego ogromną walizkę i zacząłem się pakować. Postanowiłem, że żadna moja rzecz nie zostanie w tym pokoju i tym mieszkaniu, dlatego dokładnie wszystko oglądałem i przeglądałem by to co ważne i może się przydać wsunąć do walizki, a to co już nie potrzebne wrzucić do worka i wynieść do kontenera. Każdą rzecz z osobna dokładnie składałem by zmieścić wszystkie ubrania, a aż dwie kurtki zostawiłem na wierzchu by rankiem ubrać je na siebie aby nie zajmowały tyle miejsca w walizce. 

Gdy skończyłem było grubo po 23, dlatego dłużej nie czekałem i zgasiłem światło. Wpatrywałem się w ciemny sufit i zastanawiałem się co nowego przyniesie mi jutrzejszy dzień i przeprowadzka do ojca, który prowadził samotnie gospodarstwo w małej wsi. 

Noc była długa, ciemna i chłodna lecz nadal nie rozumiałem dlaczego każdy mówił, że "jest się brzydkim jak noc" skoro noc była jedną z najpiękniejszych zjawisk jakie dano nam oglądać. Wtedy życie staje się całkiem inne i wszystko ma jakby całkiem inny sens. Większość z ludzi dopiero wtedy ożywa i dostaje kopa energii by cokolwiek zrobić. Dlatego od lat fascynowałem się wieczorami, nocą, ciemnością i lasem. Nie mogłem się doczekać, aż będę u ojca i będę mógł swobodnie wychodzić późnymi wieczorami na długie spacery po lesie, by móc słuchać tych wszystkich cudownych odgłosów dzikich zwierząt, by móc leżeć na trawie pokrytej rosą i wpatrywać się z gwieździste niebo i za każdym razem gdy zauważę spadającą gwiazdę móc wypowiadać życzenie. Tak brakowało mi takiego czegoś. Ojciec nigdy się mnie nie czepiał. Wiedział od najmłodszych lat, że uwielbiam samotność i potrafię się nią cieszyć. 

Pół nocy przeleżałem w łóżku wiercąc się na nim raz z jednego boku na drugi. Raz podziwiałem cudowne niebo, a za drugim razem pustą ścianę która niezbyt coś wyrażała sobą. Po ciężkiej nocy wstałem z swojego posłania i wszystko poprawiłem. Wiedziałem, że matka już dawno jest w pracy dlatego odsunąłem komodę od drzwi i przekręciłem zamek w drzwiach. W moim pokoju panował pustostan, prawie bo meble zostały. Ale nie było tam żadnej rzeczy która do mnie należała. Walizkę oraz ogromny worek nie potrzebnych rzeczy ściągnąłem za sobą na dół po schodach i usiadłem na chwilę na krześle wyjmując z brudnopisu swojej matki czystą kartkę by móc jej coś napisać.

" Hej mamo. Chciałem się z Tobą pożegnać. Wiem, że od dość dawna byłem a raczej jestem dla Ciebie jakby problemem. Nie chcę byś więcej porównywała mnie do wszystkich, bo jestem sobą, a nie kimś innym. Chciałem Ci życzyć po prostu spokojnego życia. Nie szukaj mnie, będę w bezpiecznym miejscu i naprawdę poradzę sobie równie świetnie bez Ciebie jak Ty radzisz sobie bez mojej osoby. Trzymaj się w zdrowiu. Twój syn, Louis."

Położyłem kartkę na stole, a na niej długopis chwytając klucze w doń wcześniej zakładając na siebie dwie kurtki i wziąłem walizkę oraz worek w ręce. Wyjechałem nią przed dom i zamknąłem go klucze zostawiając pod wycieraczką bo nie będą mi już potrzebne, nie miałem zamiaru już tutaj wrócić. Worek wrzuciłem do kosza, moment później chwytając ogromną walizkę w dłoń i ruszając z nią w stronę przystanku autobusowego by zacząć nowy, lepszy rozdział życia mieszkając z ojcem. 

Big Bad WolfWhere stories live. Discover now