触摸我

145 44 11
                                    

W domu Chanyeola panował wielki nieład, o ile można było to tak jeszcze nazwać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


W domu Chanyeola panował wielki nieład, o ile można było to tak jeszcze nazwać. Park w pośpiechu zaczął pakować do dużych kartonów wszystko, co miało związek z jego przeszłością. Wszystko, co przypominało mu o nieprzyjemnych sytuacjach z jego życia. Wszystko, co w jakiś sposób wpłynęło na jego psychikę. Tym sposobem każde z pomieszczeń zostało ogołocone z wszystkich gratów, zdjęć, pamiątek, drobiazgów, ramek, obrazów, ozdobnych poduszek, dywaników, ulubionych kubków, rysunków czy nawet ukochanych herbat. Wszystko, co miało jakiekolwiek, nawet najmniejsze znaczenie, zostało wpadkowane do kartonów i wyniesione na dwór, gdzie Park wszystko podpalił i gdzie teraz grzał się przy ogniu swoich płonących wspomnień.

Pierwszy raz pustka, jaką odczuwał Chanyeol, nie przygnębiała go, a dawała złudne poczucie szczęścia. Jakby zapewniając, że nowy początek da efekty, jakich Yeol pragnął. Że w końcu będzie szczęśliwy.

Ale czy tak desperackie poszukiwanie szczęścia i sensu jest w jakikolwiek sposób skuteczne? Nie. Oczywiste jest, że szczęście, jakie na siłę stara się znaleźć Park, nie przyniesie mu niczego oprócz bólu, łez i zawodu.

Park w ślimaczym tempie odszedł od dogasającego ogniska, kierując się w stronę ogołoconego domu. Nie zapalił świateł czy świeczek, po prostu usiadł na kanapie i wpatrywał się w sufit.

Mijały dni, tygodnie i miesiące, podczas których Chanyeol wychodził na długie spacery, obserwował morze i lasy, wracał do domu i trwał w pustce. Czuł się z tym dobrze, ale nie był szczęśliwy. Nieważne, co robił, nie potrafił czerpać z tego szczęścia. Wszystko, co napotykał na swojej drodze, było wyblakłe, wyprane z życia. Ptaki, które w zwyczaju miały wyśpiewywać radosne pieśni, zmieniły repertuar na niemalże żałobny. Jakby wiedziały, że Chanyeol wewnątrz umiera.

- Baekhyun... - szept Chanyeola przerwał grobową ciszę, jaka panowała w jego małym domku. Zaraz po tym można było usłyszeć jego cichy szloch i kolejne nawoływania imienia demona. Park się poddał. Nie miał siły, by dalej szukać szczęścia. Nie miał siły na codzienną walkę z przygnębieniem, które coraz nachalniej domagało się umysłu, duszy a nawet ciała Chana.

Chanyeol oddał się w ręce smutku. Bez pamięci oddał się w ręce Baekhyuna, pragnąc ukojenia, jakiego mógł zaznać jedynie w ramionach demona.

- Błagam... błagam, pokaż mi się - zapłakał, rzucając jednym z krzeseł w portret Baekhyuna, niszcząc go oraz robiąc niedużych rozmiarów dziurę w ścianie. Płacz Chanyeola nie przemijał, stawał się coraz głośniejszy, bardziej uzasadniony. Zniszczył ostatnią rzecz, na której mu zależało.

Temperatura w pokoju gwałtownie spadła, przez co Chanyeol zaczął pocierać swymi dłońmi o uda i ramiona, chcąc jakkolwiek się ogrzać.
Wszystkie kolory ze ścian, mebli, ubrań czy nawet widoki za oknem zaczęły blaknąć. Wszystko stało się blade, jakby malowane szarymi, czarnymi i białymi farbami. Dokładnie takich barw użył Chanyeol do namalowania portreru Baekhyuna.

Z pęknięcia w ścianie zaczęła wydobywać się czarna mgła, przylegająca do coraz większej powierzchni portretu demona, by finalnie zakryć go całego.

Chanyeol był przerażony. Nie wiedział, co tak naprawdę się dzieje. Nie wiedział, czy jest w niebezpieczeństwie, nie wiedział, dlaczego cały czas jest mu zimno i czemu jego ubrania zmieniły kolor. Dlaczego on zmienił kolor.

- B-Baekhyun? - wyjąkał, gdy przez gęstą mgłę zaczęły przebijać się białe promienie światła, z których wyłoniła się sylwetka mężczyzny. Czarna mgła zaczęła otaczać jaskrawą postać, tym samym ukazując nagą ścianę.

Portret Baekhyuna zniknął.

Chwilę po tym cichy szept wypełnił pomieszczenie, owijając twarz Chanyeola swą przyjemną, uzależniającą barwą. Mała, zgrabna dłoń wyciągnięta w stronę Parka aż wolała, by chłopak za nią złapał, co po kilku chwilach wahania uczynił.

Dłoń postaci była chłodna, ale niezwykle przyjemna w dotyku, gładka. Bez żadnej skazy.

- Chanyeol... - ten sam spokojny głos przemówił, po kilku minutach powtarzając imię czarnowłosego

Ale Chanyeol nie słuchał, będąc zbyt wpatrzonym w piękną postać przed nim. Szczupłe ciało, odziane jedynie w kruczoczarną pelerynę, szare, połyskujące włosy i twarz o anielskiej urodzie.

- Cieszę się, że w końcu możesz mnie dotknąć - szepnął, powolnie robiąc pierwsze kroki w kierunku roztrzęsionego Chanyeola

Demon nie musiał czekać nawet minuty, by ciało Parka objęło to jego, mocno je przytulając.

Chanyeol oddał się w ręce Baekhyuna. Oddał się cały, bez pamięci. Oddał się przygnębieniu, znajdując dom w jego ramionach.

____________
[a/n]

Pokochajcie to, okej? Jestem z tego dumna.

Dziękuję DumplingFromHell za betowanie!

runaway ✾ bbh&pcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz