Tej nocy Chanyeol nie mógł już zasnąć. Nieważne, jak długo próbował, po prostu nie był w stanie zasnąć, mając przed oczami widok siedmioletniego siebie spadającego z olbrzymiej wysokości.
Zamiast tego przeszukiwał wszystkie możliwe szafki w swoim małym domku, szukając farb oraz płótna. Miał wrażenie, że jest rozrywany przez wenę, która tak właściwie nigdy wcześniej go nie nawiedzała. Odsunął wszystkie zbędne meble sprzed ściany, która miała zastąpić mu płótno, czując się, jakby działał nie swoimi rękami. Mimo że farby, które znalazł, miały bogatą paletę barw, Park używał tylko trzech: białej, szarej i czarnej. Czuł, że takich kolorów musi użyć.
Wykrzesał z siebie wszystkie siły i cały artyzm, jaki w sobie miał, by ostatecznie stworzyć dzieło. Obraz, który przedstawiał twarz tego samego mężczyzny, którego rysy twarzy odbite były w piasku. Wyglądał on jak żywy. Yeol przejechał swymi dwoma ubrudzonymi białą farbą palcami po ustach namalowanej postaci, dodając im znikomego blasku.
- Baekhyun... - szepnął, tym samym nadając swemu dziełu wdzięczne imię
- Jesteś piękny, Baekhyun - dodał ciszej, opuszczając swe ręce wzdłuż ciała, uśmiechając się, gdy uczucie uścisku na nadgarstkach minęło, zostawiając po sobie zaczerwienienie i małe siniaki
Resztę nocy Chanyeol opowiadał o sobie Baekhyunowi, siedząc tuż przed nim, patrząc w jego oczy, które wydawało się, że czasem naprawdę mrugały lub lekko przymykały się na kilka sekund. Opowiedział mu o sytuacji, jaka miała miejsce na plaży, opowiadał o tym, jak manipulowany się czuł. O tym, jak nie potrafi poradzić sobie ze swoimi emocjami. Opowiedział mu całe swoje życie, łącznie ze snem, który ostatnio miał. Czuł się przy tym jak idiota, mówiąc do obrazu, ale ten obraz żył. Tak mówiły zmysły i umysł Chanyeola, całą swą uwagę poświęcając Baekhyunowi. Wtedy był tylko on.
Chanyeol uznał Hyuna za swojego jedynego przyjaciela. Jedynego, który wysłuchał go bez oceniania, bez wyzwisk i bez niepotrzebnego krzyku. Chanyeol czuł się dobrze, patrząc na swój obraz. Czuł się dobrze, uważnie lustrując każdy cień oraz każdą czarną plamę, którą coś wykonało jego rękami. I wszystko byłoby względnie w porządku, gdyby Chanyeol nie poprosił Baekhyuna o odpowiedź, dostając tylko ciszę.
Wtedy zrozumiał, że tylko sam siebie okłamywał. Wtedy zrozumiał, że jedynie łudził się, iż ktoś naprawdę go słucha i chce, by mówił dalej. Zrozumiał, że chwila, w której czuł, jak ktoś chwyta jego dłoń, była tylko iluzją.
Znów poczuł, jak grunt osuwa mu się spod nóg. I znów uciekł z własnego domu w stronę, której on sam nie znał. W poszukiwaniu miejsca, do którego będzie pasował, do którego będzie należał. Zostawiając podobiznę Baekhyuna na białej ścianie, zostawiając cały swój dobytek i wszystkie swoje rzeczy.
CZYTASZ
runaway ✾ bbh&pcy
Fantasy❝Who is in control?❞ Chanyeol cały czas ucieka przed smutkiem, konfliktami, niepowodzeniami. Stara się być szczęśliwy. Stara się ukryć smutek. Baekhyun jest demonem rozsyłającym zły nastrój, smutek. Czeka, aż Chanyeol w końcu wpadnie w jego ramiona...