Czy mogłam wymarzyć sobie lepsze miejsce, w którym spędzę najlepsze lata swojego życia? Uh, wszystko inne byle nie to.
Po jakimś czasie stałyśmy już obie w salonie, a wokół nas znajdowało się kilka walizek. Patrzyłyśmy na nie bezradnie, obie byłyśmy zbyt zmęczone by brać się teraz za rozpakowanie.
- To ja może zrobię jakąś kolację - powiedziała spoglądając na stary zegar wiszący na ścianie. Jego wskazówki się nie ruszały, był zepsuty. Czemu mnie to nie dziwi.
- Nie radzę zaglądać do lodówki... - skrzywiłam się na samą myśl o mleku, czy tam śmietanie.
Mama ułożyła ręce w geście obronnym, westchnęła i chwyciła komórkę.
- Może pizza? - zapytała niepewnie.
- Dla mnie hawajska - powiedziałam uradowana i skierowałam się w stronę łazienki.
Nacisnęłam klamkę, drzwi oczywiście niemiłosiernie skrzypiały. No cóż, trzeba się przyzwyczaić.
Weszłam do środka i je zamknęłam. Spojrzałam w lustro, uśmiechnęłam się sztucznie i poprawiłam włosy.
Nagle zamarłam.
Nogi się pode mną ugięły i przez chwilę czułam jakby serce dosłownie podskoczyło mi do gardła.
Daję słowo, że widziałam w tym lustrze czyjąś twarz za sobą...
Była to chyba młoda dziewczyna, nie wiem, szybko zniknęła. Odwróciłam się i już jej nie zobaczyłam.
Moje serce biło tak głośno i szybko, że naprawdę czułam, że zaraz stracę równowagę.
Gdy uspokoiłam oddech, podeszłam do znajdującej się za mną wanny i odsunęłam grubą pokrywę, no wiecie, tą zasłonę.
To co zobaczyłam dosłownie zmroziło mi krew w żyłach.
Były tam żyletki. Mnóstwo żyletek, setki, a może nawet tysiące. Wszystkie znajdowały się w tej cholernej wannie, na której była zaschnięta krew!
Jeszcze nigdy nie biegłam tak szybko, jak w tamtym momencie.
- MAMOOO!!! - darłam się wniebogłosy szukając po całym parterze swojej rozdzicielki. Do oczu napływały mi łzy. Nigdzie jej nie było.
Nagle usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi wejściowe. Był to charakterystyczny skrzypot.
Nie zastanawiałam się długo, szybko pobiegłam do kuchni i chwyciłam pierwszy lepszy nóż, który znalazłam.
Powoli i ostrożnie zaczęłam zbliżać się do drzwi, cała trzesąc się ze strachu.
- RILEY! Co do cholery?! - krzyknęła moja mama wchodząc przez drzwi.
Boże, to ona. Chyba zaczęła mnie już ogarniać paranoja.
Szybko rzuciłam nóż na podłogę, podbiegłam do niej i mocno ją przytuliłan.
- M-musisz to zobaczyć! - wybełkotałam i zaprowadziłam ją do łazienki.
Odsunęłam zasłonę i z przerażeniem obserwowałam reakcję swojej mamy.
- Ah, więc to jest ta wanna... - moja mama się skrzywiła, po czym włożyła rękę w stos żyletek.
- Mamo nie!!! - krzyknęłam przykrywając usta rękami.
- Są plastikowe - powiedziała pokazując je na swojej ręce. - To pozostałości po Halloween... Było o tym wspomniane w ogłoszeniu, obsługa nie zdążyła posprzątać.
CZYTASZ
Warner Motel
Horror- I morda na kłódkę, bo inaczej komuś stanie się krzywda! - warknął ciągnąc mnie za włosy. - Nikomu nie powiem! - próbowałam się uwolnić, niestety moje ręce nadal były związane z tyłu. - Zresztą i tak nikt by mi w to nie uwierzył. __________________...