1. Zalążek szaleństwa

973 122 49
                                    

Przypominam, że tę cudowną okładkę wykonał happy_little_philip. Bardzo dziękuję. ♥

~~~

     Kolejne głuche uderzenia odbijają się echem w moim umyśle.

     Stuk, puk, stuk, puk.

     Żałuję, że nie mam psa. Gdybym miał psa mógłbym na niego zrzucić te niepokojące dźwięki.

     Stuk, puk, stuk, puk.

     Czy kiedykolwiek zaznam spokoju? Czy wyrwę się z tej psychicznej pułapki zastawionej przez nieistniejącą istotę? Dlaczego obwiniam kogoś o moje chore halucynacje?

     Stuk, puk, stuk, puk.

     Dość!

     Z całych sił cisnąłem poduszką w ścianę naprzeciw mnie. Z pewnością oberwał nią piosenkarz, głupio uśmiechający się na plakacie. Moja dłoń momentalnie sięgnęła ku lampce nocnej. Kiedy światło oświetliło pokój, jednocześnie oślepiając moje oczy, zdołałem się rozejrzeć. Wszystko jest tak, jak było. Żadnych zmian, niczego nowego, co mogłoby zagrozić mojemu bezpieczeństwu.

     Stuk, puk, stuk, puk.

 - Dość! - wrzasnąłem. Skuliłem się i schowałem twarz w dłonie. Po chwili spojrzałem błagalnie w stronę drzwi od pokoju, mając nadzieję ją tam zobaczyć. Tęskniłem za nią. Za jej miłym głosem, za dotykiem jej gładkich dłoni i za jej nadopiekuńczością.

     Obok lampki leżał szalik. Nie czekając chwili dłużej po niego sięgnąłem i wtuliłem w niego swoją twarz. Czułem jej zapach, jej ciepło, czułem ją całym sercem.

     Stuk, puk, stuk, puk.

 - Mikasa! - krzyknąłem. Ścisnąłem czerwony, delikatny materiał, jakby był on ostatnim co mi w życiu pozostało. Moczyłem go swoimi łzami, nie mogąc powstrzymać ich wartkiego strumienia.

 - Eren? - dobiegł mnie głos zza drzwi. Wpierw nie mogłem go rozpoznać. Wydawał mi się dziwnie obcy. Kojący, delikatny, miły, szorstki i wściekły.

 - Eren? - głos powtórzył się, jednak nieco głośniej.

     Po chwili drzwi się uchyliły, a ja wpatrywałem się pustym wzrokiem w wchodzącą do pokoju kobietę. Niższa ode mnie, z zatroskanym wyrazem twarzy. Miałem wrażenie, jakoby przez moment przyglądała mi się jak durnej wystawie w muzeum sztuki.

 - Co się dzieje? - zapytała, siadając obok mnie. Wyciągnęła dłoń w moją stronę, jakby chcąc mi ją ułożyć na głowie tudzież ramieniu, jednak zwątpiła, widząc mój pusty wzrok.

 - Gdzie jest Mikasa? - wyszeptałem, nie spuszczając wzroku z zlęknionych brązowych oczu.

 - Mikasa nie żyje, skarbie. Chcesz ją jutro odwiedzić?

     Nastała cisza. Szeroko otwartymi oczyma wpatrywałem się w kobietę, która w tym momencie wydawała mi się zupełnie obca. Otworzyłem usta, chcąc coś powiedzieć, jednak żadne słowa nie przychodziły mi na myśl.

 - Kłamiesz - wysyczałem tonem pełnym jadu. - Gdzie jest Mikasa?! - wrzasnąłem, łapiąc kobietę za przedramiona. Zacząłem ją za nie szarpać. Zagryzłem wargi, po chwili czując krew spływającą po mojej brodzie.

     Mocne uderzenie w policzek z otwartej dłoni przywróciło do mnie świadomość. Dostrzegłem mężczyznę w okularach, który oderwał moje dłonie od rąk przerażonej kobiety. Otworzył usta, chcąc najpewniej na mnie wrzasnąć.

     Stuk, puk, stuk, puk.

 - Słyszeliście?! On stuka i puka, i stuka i puka! - znów złapałem się za głowę. Zimne ciarki przeszły moje ciało. Wbiłem wzrok w szalik, leżący na moich kolanach, skrytych pod kołdrą. - Czemu to robi? Czemu? Czemu?

 - Grisha, musimy go zapisać do psychiatry. Ja już się boję sama z nim zostawać w domu - kobieta mówiła cicho, ale i tak ją słyszałem. Głos jej się łamał. Była bliska rozpaczy. Chwilę wcześniej odsunęła się ode mnie i zaczęła pocierać nadgarstki.

     Mężczyzna coś mówił, ale go nie słuchałem. Dobiegała do mnie jedynie fala jego głosu. Eren to, Eren tamto. Kim jest Eren? Czy Eren to ja?

     Pomachał mi dłonią przed twarzą, po czym coś burknął. Sięgnął po czerwony, miękki materiał. Chciał ukraść cząstkę mojej ukochanej. Nie mogłem mu na to pozwolić.

 - Nie dotykaj - warknąłem, niczym wygłodniały, wściekły, zapchlony wilk, który musiał walczyć o swoje jadło. Byłem gotów zaatakować, pogryźć, poturbować, zabić!

     Jak przez mgłę pamiętam kolejne chwile. Mówili coś do mnie, próbowali uspokoić. W końcu kazali położyć się spać. Zgasili mi lampkę, a ja przytuliłem się do szalika, wdychając jego miłą woń.

 - Tęsknisz?

     Na moment zastygłem w bezruchu. Bałem się oddychać, a nawet poruszyć gałką oczną. Moje ciało zaczęło niepokojąco drżeć. Materac zaskrzypiał raz czy dwa.

 - Chciałbyś znów poczuć jej ciepłe usta na swoim kutasie?

 - Przestań - jęknąłem, z całych sił starając się opanować swój głos. - O-ona była moją siostrą. Ona...

 - I to uprawniało cię do jebania jej każdej nocy?

 - Przestań! - uniosłem głos, jednak nie na tyle, by znów do mnie przyszli. - My nie...

 - Ile miała lat? Dwanaście? Trzynaście?

 - Szesnaście! Miała szesnaście!

     Drżałem. Moje ciało przechodziło niekontrolowane zimne dreszcze. Pociłem się, a jednocześnie było mi okropnie zimno. Bałem się.

 - Szesnaście, powiadasz? Najwidoczniej tutaj czas płynie innym tempem.

 - Nigdy nie zrobiłbym czegoś dziecku. A tym bardziej nie zrobiłbym jej czegoś bez jej zgody - musiałem się usprawiedliwić. Taka była prawda. Była zbyt krucha, czysta i nieskazitelna, bym mógł ją skrzywdzić.

     Kochałem ją! Była dla mnie wszystkim. Słońcem w pochmurny dzień. Wodą, po kilkugodzinnym treningu. Powietrzem, bez którego nie potrafiłem funkcjonować. Dawała mi radość. Kochała mnie i akceptowała nasz związek, robiąc wszystko, aby nikt się o nim nie dowiedział. Najjaśniejsza gwiazda na moim czarnym niebie. Cudowna, piękna istota.

 - Więc dlaczego ją zabiłeś?

     Poczułem, jak coś przekręca się w moim ciele. Ponownie zagryzłem wargę. Tępo wpatrywałem się w ciemność. Powoli brakowało mi powietrza, tak opatuliłem się kołdrą. Twarda gula w moim gardle nie pozwoliła mi wydobyć z krtani jakichkolwiek słów.

 - Nie zabiłem jej... Nie zabiłem... To był wypadek...

     Tak naprawdę nie boimy się ciemności. Boimy się jedynie tego, co się w niej czai.

Demon w Lustrze ✓ | riren/eremikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz