Chwile pocieszenia

360 17 10
                                    


Grell

Już kilka dni po spędzeniu czasu w towarzystwie Grella, stwierdziłaś, że jakoś możesz się do niego przekonać. Zrobiłabyś to, gdyby nie fakt, że tego samego dnia, kiedy chciałaś mu o tym powiedzieć, zginął twój pies.

Płakałaś godzinami, wylewając hektolitry łez w poduszkę, którą można byłoby wykręcić i napełnić twoimi łzami wannę. Załamana nie chciałaś nikogo widzieć, jednak kiedy tylko w progu twojego wynajętego mieszkania stanął facet w czerwonym płaszczu, na sekundę się uspokoiłaś, tylko dlatego, że jego widok w drzwiach cię zdziwił.

Grell podszedł do ciebie, uprzednio pytając co się dzieje, a kiedy pomiędzy pociągnięciami nosem i szlochaniem wyjawiłaś mu powód swojego smutku, tak samo zrozpaczony żniwiarz przyciągnął cię do siebie i gładził po głowie, abyś się uspokoiła. Trwało to kolejne kilka godzin, które shinigami spędził w jednej pozycji z tobą w ramionach.

Chwilowo miałaś go w dupie, ale ważne, że cię przytulał, co po pewnym czasie przyniosło ci ulgę. Ciało Grella było ciepłe, jak kolor jego włosów i dawało poczucie bezpieczeństwa. Kiedy udało ci się na chwilę przysnąć, korzystając z okazji żniwiarz wyszedł do sklepu i kupił ci kilka smakołyków.

Sam musiał przed sobą przyznać, że dziwnie się czuł, znając się zaledwie kilka dni, jednak spodobało mu się to.

Undertaker

Undertaker przepuścił cię w drzwiach swojego zakładu pogrzebowego i cicho zatrzasnął za sobą wrota. Świecie, które wcześniej zgaszone stały sobie cicho porozstawiane wszędzie, teraz zapłonęły delikatnym ogniem pocieszenia, chcąc dać wam przynajmniej odrobinę wsparcia.

- Zaraz zaparzę herbaty – powiedział, po czym zdejmując przemoczony płaszcz, odwiesił go na wieszak i znikł gdzieś w odmętach przenikliwej ciemności zakładu.

Rozejrzałaś się po skromnym pomieszczeniu wypełnionym jedynie kilkoma trumnami. Przeszły cię dreszcze, czując jak zimno prawie minionego dnia dobiera się do twojego ciała skubiąc je nieprzyjemnie.

Musiałaś przyznać jednak, że klimat jaki tu panował nie przerażał cię, a wręcz intrygował w takim stopniu, że zapragnęłaś poznać to miejsce w dostatecznym świetle.

Wzięłaś jedną ze świec, której parafina skapnęła ci na dłoń. Nie przejęłaś się tym faktem, zainteresowana tym co może kryć w sobie ciemność zakładu.

Kroki stawiałaś ostrożnie, aby nie uderzyć w jakąś trumnę i nie paść jak długa, wywołując przy tym niemałe zamieszanie. Zadowolenie wymalowało się na twojej twarzy zaraz potem kiedy światło świecy padło na pokaźnych rozmiarów biblioteczkę. Wypełnione po brzegi półki uginały się pod ciężarem oprawionych w twardą okładkę woluminów.

Potem radość odeszła tak szybko jak się pojawiła, bowiem książki były przykładem czystego zainteresowania medycyną i tym podobne.

- Panienka szuka czegoś konkretnego? - odezwał się, wchodzący do pomieszczenia grabarz. Na ladzie postawił dwie filiżanki parującej herbaty, gestem ręki zapraszając cię.

- P-przepraszam... - wyjąkałaś, czerwieniejąc na twarzy. - Ja...nie...

- Interesuje cię to miejsce? - spytał, kiedy zajęłaś miejsce na krześle naprzeciwko niego.

- Intryguje – odparłaś biorąc łyk ciepłej herbaty.

Poczułaś się dziwnie, bo grabarz nie wyrażał chęci mordu na tobie, za to, że skusiłaś się na przegląd jego rzeczy. Kamień spadł ci z serca, kiedy kolejne kilka godzin spędziliście miło rozmawiając.

Sebastian

Załamana pogarszającym się stanem twojej matki, nie wiedziałaś co robić, dopóki nie wypaplałaś wszystkiego Sebastianowi, kiedy następnego dnia musiałaś gnać na złamanie karku po leki. Lokaj spotkał cię mniej więcej w połowie drogi, kiedy wypluwałaś pomału płuca.

W rękach niósł niewielką torbę, w której późnej ujrzałaś leki potrzebne twojej matce. Z jednej strony byłaś szczęśliwa, z drugiej chciałaś wcisnąć mu w kieszenie pieniądze przeznaczone na zakup medykamentów. Lokaj nie zgodził się, mówiąc, że to podarek od hrabiego. Mały dzieciak potrafił zaskoczyć.

Kiedy wracaliście do twojego domu, opowiedziałaś Sebastianowi o przebiegu choroby twojej matki, na co lokaj okazał ci pełne zrozumienia współczucie i wsparcie w postaci twoich ulubionych lodów. Nie mogłaś wyjść z podziwu, że trafił ci się taki dobry przyjaciel umiejący pocieszyć w trudnych chwilach i wesprzeć w tych gorszych.

Razem dotarliście po dom, gdzie zaprosiłaś Sebastiana do środka, oferując mu herbatę i poczęstunek. Kiedy tylko twoja mama go ujrzała, byłaś niemalże pewna, że w głowie ma tysiąc myśli o realizacji ślubu, wesela i miesiąca miodowego, podczas którego miałaś dorobić się pociech.

Załamując ręce podreptałaś do kuchni, gdzie przyrządziłaś herbatę i smakołyki. Wracając do salonu, gdzie przebywała twoja matka i lokaj, zastałaś całkiem miły widok w postaci Sebastiana, który żywo dyskutował z matką. Widać było, że świetnie się przy tym bawią, dlatego postanowiłaś im dać jeszcze chwilę, samej zaś prawie rozpływając się ze szczęścia.  

Kuroshitsuji || scenariusze (ZAWIESZONE)Where stories live. Discover now