Grell
Siedząc w biurze, pochłonięty przez stos papierkowej roboty, zmęczony Grell wypełniał kolejny raport o tym jak nieudolnie spieprzył misję, bo tylko tak przypadkiem zabił kilku ludzi za dużo. Ale przecież to było niechcący. Jego kosa zaczęła żyć własnym życiem latając gdzie tylko mogła, a on sam bezradny, czekający na opieprz od Willa, wcinał popcorn.
Ostatnie kilka dni było dla niego niemałym utrapieniem i miał szczerze powiedziawszy powoli dość. Chciał się zrelaksować, odpocząć lub cokolwiek co nie było związanie z pracą.
Na pomysł odwiedzenia ciebie wpadł dopiero po kilku chwilach, kiedy papierkowa wieża spadła na niego, zrzucając z krzesła. Wrzeszcząc na cały regulator wybiegł z biura Willa i przeleciał cały korytarz prawie nie wzbudzając przy tym sensacji.
Uciekający przed przełożonym Grell był naturalnym stanem rzeczy.
- Gdzie. Ty. Się. Wybierasz? - cedził każde słowo William, łapiąc w locie Grella za kołnierz płaszcza.
Żniwiarz wyszczerzył się i jakoś wyplątał z wierzchniego odzienia, tym samym spływając jak woda w rzece – szybko i wymijając każdą przeszkodę na drodze.
Kiedy stanął przed drzwiami twojego mieszkania, szarpnął za klamkę, wierząc, że zostawiłaś otwarte, specjalnie dla niego wrota do królestwa błogości i spokoju. Jakże się zdziwił kiedy zrobił krok w przód, a drzwi nadal pozostały zamknięte.
Grell wbił się w ciemne drewno, okulary spadły mu z nosa, rękaw koszuli zaplątał się wokół klamki, a sam poszkodowany upadł na ziemię.
Drzwi po chwili same się otworzyły, a w progu stanęłaś ty, zdziwiona i zdezorientowana, mając zamiar uspokoić natrętnego sąsiada, który znów przyszedł po kubek soli.
- Grell? -spytałaś zaskoczona, widząc jak nieporadnie shinigami zbiera się z ziemi.
Jęcząc i mącąc coś o makijażu i pięknym ciele, które obił, poślizgnął się na wycieraczce, na której właśnie postawił nogę odzianą w dość wysokie obcasy. Tobie one nie przeszkadzały, dopóki takim jednym nie dostałaś solidnie po łydce.
I oboje jęcząc i mącąc coś o złośliwości losu i świata, zbieraliście się dobre pół godziny, nie mogąc wytrzymać ze śmiechu. Kiedy udało wam się dotrzeć do salonu, Grell usadowił cię na kanapie, samemu siadając obok.
W dłonie ujął twoją drobną nóżkę i obejrzał posiniaczone miejsce, z góry przepraszając za zachowanie swoich obcasów. Tłumaczył też, że nie raz jego rzeczy ni stąd ni zowąd nabierają cech ludzkich i robią właśnie takie rzeczy, na co ty wybuchnęłaś gromkim śmiechem, opierając głowę na ramieniu żniwiarza.
Grell zarumienił się, nie wiedząc co dalej zrobić. Pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji i nawet pomyślenie o ukochanym Sebastianie nie przyniosło zamierzonych efektów. Chybocząc pomiędzy zerwaniem się z kanapy i ucieczką, a zostaniem i zrozumieniem sytuacji, niespodziewanie poczuł jak twoja dłoń gładzi go po czerwonym policzku.
- Teraz przypominasz pomidora – skwitowałaś szerokim uśmiechem, na co zrozpaczony Grell ukrył twarz w dłoniach.
Powoli uczył się ludzkich uczuć.
Undertaker
Robienie trumien było dla niego codziennością, oderwaniem się od monotonności szarego życia i ucieczką od myśli, które zaczęły go nawiedzać, kiedy tylko zniknęłaś mu z pola widzenia. To dziwne, ale Undertaker mógł przysiąc, że jeszcze chwilę temu nie czuł tego dziwnego czegoś w środku, co nagle zapłonęło i ogrzało jego ciało.
![](https://img.wattpad.com/cover/122117502-288-k834173.jpg)
YOU ARE READING
Kuroshitsuji || scenariusze (ZAWIESZONE)
RandomTytuł mówi sam za siebie, więc jeżeli chcesz się dowiedzieć co może spotkać cię w odmętach moich opowiadań, zajrzyj :D Nie gryzę. Jeszcze.