Rozdział XI

475 52 50
                                    

Zmęczony Paweł, ledwo schodzi ze sceny. Mimo ogarniającego go znużenia, ostatni raz dzisiejszego dnia uśmiecha się do widzów. Odpowiadają mu tym samym, a on przez chwilę czuje nagły napływ energii.

Dopiero, gdy wychodzi na korytarz i zamyka za sobą drzwi, wszystkie pozytywne emocje znikają. Wzdycha, powolnym krokiem ruszając przez siebie.

Wkłada dłonie do kieszeni jeansów, przyglądając się dwójce ludzi w oddali, zajętych swoją kłótnią. Przystaje w bezpiecznej odległości, aby go nie dostrzegli. Postanawia się im przypatrzeć, nie mając nic ciekawszego do roboty. Jeden z nich, chudy i dość wysoki chłopak stoi oparty o ścianę, z założonymi rękoma na piersi. Po jego niedbałej pozie widać, że nie słucha towarzysza, którzy najwidoczniej zażarcie mu coś tłumaczy.
Bladii zwraca swój wzrok na drugiego mężczyznę.

Jest on bardzo niski, w porównaniu z towarzyszącym mu chłopakiem. Macha rękoma na różne strony, a nawet z oddali słychać jego podniesiony głos. Niestety Paweł nie może rozpoznać żadnych słów.
Nagle mężczyzna chowa twarz w dłoniach, a Bladeuszowi się wydaje, że płacze. Całe jego ciało mocno się trzęsie.

Po chwili orientuje się, kim są dane osoby. Stoi w miejscu jak słup soli, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. Jeśli zrobi chociaż jeden krok źle, rozpoznają go. Gwałtownie się cofa do tyłu, lecz nogi mu się plączą i upada z głośnym hukiem.

Niezdaro! Chociaż raz mogłeś zrobić to, co trzeba!

-Paweł..-rozlega się poważny głos wyższego chłopaka. Bladeusz powoli podnosi głowę do góry.
Nad nim stoi Max w towarzystwie Chuckena. Chłopak dostrzega opuchnięte i czerwone od łez oczy Szymona. Następnie patrzy na Czitera. On natomiast jest spokojny, jakby nic się właściwie nie wydarzyło. Źrenice chłopaka są rozszerzone i jakby wyprane z emocji.

-Uhh..Przepraszam, że wam przeszkodziłem-burczy, próbując się podnieść. Nagle czuje na ramieniu czyjąś dłoń. Max pomaga mu wstać.

Gdy staje na własne nogi, gwałtownie odsuwa się od byłego przyjaciela. Zerka na niego niepewnie, nie wiedząc co ma teraz zrobić. Pierwszy raz jest tak bardzo bezradny.

-Ja...ja was..zostawię...samych-mówi w końcu Chucken, przerywając niezręczną ciszę. Paweł zauważa, że kumpel próbuje opanować załamujący się głos. Zaciska wargi, bojąc się, że zaraz zapyta o co się pokłócili. Szymon mimo wszystko rzadko płakał. W sumie Bladeusz po raz pierwszy widzi w jego oczach łzy.

Dopiero, gdy Chuck odchodzi, orientuje się, że właśnie zostaje sam na sam z Maxem.

-Pawle...-zaczyna Cziter, robiąc krok w jego kierunku. Bladii panikuje. Nie jest gotowy. Jak ma go przeprosić, jeżeli po prostu nie potrafi? Oczywiście, żałuje. Jednak nie należy do osób, którym łatwo przychodzi na usta słowo "Przepraszam".

-Ja...lepiej pójdę-burczy niezrozumiale i odwraca się na pięcie z zamiarem odejścia. Dłoń na jego ramieniu mu to uniemożliwia. Max odwraca go ku sobie.

-Porozmawiajmy. Jak normalni ludzie, błagam-w oczach chłopaka widać pewnego rodzaju determinację, ale również zmęczenie. Paweł przez chwilę przygląda mu się bez słowa, zaciskając mocno usta.

-Wydaje mi się, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy-odpowiada spokojnie, wzruszając ramionami. Próbuje zachować obojętną postawę, lecz z każdą mijającą sekundą idzie mu to coraz ciężej.

-Po prostu...Miałeś rację. Marcin okazał się kimś innym, niż myślałem, że będzie-przyznaje Max, zamykając na chwilę oczy. Wypuszcza ze świstem powietrze, cicho przy tym kaszląc.

-Jak to?-marszczy brwi i krzyżuje ręce na piersi. Mimo wszystko nigdy nie sądził, że przyzna się do błędu. Owszem wiedział, że Marcin go skrzywdzi, ale wątpił, że Max będzie gotowy przyznać rację. Po tym co się między nimi wydarzyło.

Cziter przez chwilę się waha, a Paweł dostrzega w jego oczach smutek i...wykończenie?

-Dowiedział się paru rzeczy i po prostu odszedł-wzrusza ramionami, wlepiając wzrok w czubki swoich butów. Nie ma odwagi spojrzeć na Bladiiego. Boi się, co może odczytać z wyrazu jego twarzy. Po chwili jednak dodał o wiele ciszej.-Wiem, że ty byłeś tego nie zrobił.

-Tylko dlatego postanowiłeś się do mnie odezwać?-prycha, przewracając oczami.  Zawładnęła nim nagła nienawiść i...zawód? Tak, to dobre słowo. Myślał, że Max chce przeprosić, bo żałuje. On to jednak robi tylko dlatego, że Marcin go oszukał.

-Co? Nie, to nie tak!-chce się poprawić były przyjaciel Pawła, lecz ten przerywa mu machnięciem dłonią.

-Wiesz co? Naprawdę wierzyłem w to, że jesteś inny. Miałem nadzieję, że tamta sytuacja czegoś cię nauczyła..

-Mnie nauczyła?! To ty postanowiłeś mnie olać! Przez głupią kłótnię totalnie się ode mnie odciąłeś! Jakbym nigdy dla ciebie nie istniał! Jak ja mogłem przyjaźnić się z takim kimś!-wrzeszczy z trudem Max. Kaszle i opiera się dłonią o ścianę. Jego twarz nagle blednie.

-To co tu jeszcze robisz! Czemu po prostu nie odejdziesz! Tak będzie najlepiej dla nas wszystkich!-odkrzykuje Bladii, zaciskając pięści tak mocno, że ręce robią się całe czerwone. Ledwo powstrzymuje się od uderzenia Maxa. Już ma przed oczami jego pięść, lądującą na twarzy Czitera.

-Ja...miałem nadzieję, okej?!-głos chłopaka załamuje się, a on na chwilę przymyka oczy.-Tylko to mogę jeszcze zrobić, nie rozumiesz?

-Nie, nie rozumiem. Chyba nigdy nie zrozumiem-odpowiada, nie unosząc już głosu. Ton Bladeusza staje się zimny i pełen pogardy.-O wiele lepiej będzie, jeśli już nigdy się nie spotkamy. Zapomnij o tym co było, tyle. Każdy z nas ma swoje oddzielne życie, tego się trzymajmy.

Następnie z bólem serca odwraca się na pięcie. Przez kilka sekund waha się, jednak powoli rusza przed siebie. W głowie mu się kręci i cholernie boi się, że zaraz upadnie.

-Paweł, cholera!-krzyczy słabo Max za nim.

Bladii sztywnieje i z otwartymi ustami, mając już słowa obrony w pogotowiu, odwraca się ostatni raz do chłopaka.
Jednak gdy chce coś odpowiedzieć, widzi jak Cziter łapie się za serce i upada na zimną podłogę z hukiem. 

Od Stevie: Emmm... to ja może już nic nie będę mówiła...>.<
Zapraszam na naszego discorda, linki na pv :>

You Found Me. || Ekipa Youtube.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz