To moje miasteczko.
Wiem. Jest śliczne. Nie daleko moje domu ukrywa się pewne miejsce. Pewne cudowne miejsce. Dzisiaj wybrałam się tam z Weroniką. Mój tata też mnie tam zabierał. Weronika będzie trzecią osobą, która będzie o nim wiedziała. Najpierw spakowałam swój ukochany plecak. Wzięłam wodę, kanapkę i jabłko. Wyszłam z domu. Weronika mieszkała w domku obok. Zapukałam do niej. Ona mi otworzyła. I powiedziała:
-Jestem gotowa. Ruszamy.
No więc ruszyłyśmy.
Najpierw dotarłyśmy do góry Brylantowej. Potem przeszłyśmy przez mostek nad małym strumyczkiem wpływającym do jeziora. Przeszłyśmy pod wierzbą i dotarłuśmy tam. To było najpiękniejsze miejsce, które widziałam. Oto one...Dzisiaj, kiedy świeci słońce wydaje się jeszcze piękniejsze...
Wera była szczęśliwa. Powiedziałam jej by spróbowała tej wody. W sumie obie spróbowałyśmy. Kiedy to zrobiłyśmy nasze dusze pofrunęły. Gdzie? Nie potrafię określić. Było tam różowo. BARDZO różowo!Magle podeszła do nas jakaś elfka i zapytała:
-Na na ole rype say?
My jej oczywiście nie zrozumiałyśmy.
Ale akurat musiała ponieść mnie w tedy wyobraźnia i odpowiedziałam:
-Are you elf?
A może zapytałam ,,Are you girl?"... Nie ważne. Nie pamiętam. Ale i tak ona odpowiedziała:
-Do you speak English?!
-Yeah... But me English isn't very good... (Mam tróję na koniec z Angielskiego, naprawdę;-))
-Ok. I'm elf and I'm Abby. You are in Elfenia.-Wow...-Weronika wtrąciła się.
-Where are you from?-zapytała Abby
-We live in Italy, but we come from Poland.-odpowiedziałyśmy razem.
-Say te any, Abby?-nagle jakaś druga elfka zjawiła się tu (zupełnie nie wiem jak) i zapytała o coś Abby w języku elfickim.
-Cou, Maya, is ayc ontover.-odpowiedziała jej Abby.
-Hello, girls. Do you speak English?-zapytała się (chyba) nas ta elfka.
-Yes. What's yor name?-powiedziała Wera.-My name is Maya. I'm Abby's friend.
-We just met Abby.-odpowiedziałam.
-We like Ab... Aaaa!
Weronika nie dokończyła zdania, bo nagle uniosłyśmy się w powietrze. Zamknęłam oczy a kiedy znowu je otworzyłam byłyśmy przy tym miejscu, w którym to się zaczęło. Ale to nie miejsce było inne... Nabrało koloru. Było nadal piękne, ale nie takie, jakie je zostawiłyśmy.Ale kiedy spojrzałam na zegarek była 14:22. Kiedy tu doszłyśmy była 14:20. Wow. W krainie elfów czas nie mija! Ale my nie mogłyśmy tam wrócić. Kiedy napiłyśmy się znowu tej wody już nie znalazłyśmy się tam, więc wróciłyśmy do domu, bo byłyśmy głodne... Ok, ja już kończę, do następnego wpisu;-)