Hejo ,przy prologu zapomniałam dodać
że perspektywy będą się zmieniały.Dobra zaczynamy ...
*Tracer*
*Ból ...strach...niebo było koloru szkarłatnego,niczym w samym chadesie ,a ziemia spopielona i pokryta ciałami żołnierzy i omników ...Biegłam wśród ciał, krzyku ludzi i pocisków wystrzeliwanych przez roboty...biegłam i czułam tylko paraliżujący strach ...nie mogłam się zatrzymać...na chwile odwróciła wzrok do tyłu,gdy skierowałam go spowrotem w przud ujrzałam kulę z pistoletu lecącą wprost na mnie ...stanęła jak wryta,nie potrafiłam ruszyć się z miejsca , czekałam tylko aż trafi w moją głowę...*
Obudziłam się gwałtownie,spocona i przerażona... To na szczęście był tylko sen...w sumie nie tyle co sen lecz wspomnienie ...koszmarne wspomnienie które prześladuje mnie i śni mi się co noc . Czy ten koszmar nigdy się nieskończy?... Powoli wstałam z łóżka i postawiła stopy na miękkim puchowym dywanie .Zaczęłam szurać stopami po nim...dziwne zawsze po wstaniu tak robię.Pewnie dlatego że dywan jest przyjemny w dotyku. Po mojej dziwnej lecz codziennej czynności wstałam i przeciągnęłam się z grymasem na twarzy.
Ahhh...zaraz co to? A no tak mój chronoakcelerator ,zawsze zapominam że go mam,nie mogę się z nim na długo rozstawać,więc noszę go nawet podczas snu.
Na wpół przytomna podeszłym do wielkiego lustra które stało w prawym kącie pokoju.
Spojrzałam w nie i....
-KURWA...jak ja wyglądam?!
Byłam rozczochrany,pod oczami wory i lekko przerwie oczy.Ostatnio niezbyt dobrze śpie 😒.
Z szawki w której trzymam rzeczy które przydając się gdy budze się w nocy i rano ,wciągnęłam szczotkę i zaczęłam przeczesywać nieogarnięte kłaki. Dobra włosy ogarnięte,poszłam do łazienki umyć zęby ,umyć twarz itp. Gdy już skończyłam poszłam się ubrać.Jak zwykle stałam z 5 minut przed szafą,niewiedząc co ubrać.W końcu wybrałam krótką bluzkę z krótkim rękawem i żółto pomarańczowe leginsy.
Wyszła z pokoju .Mój pokój znajdował się na górze i gdy się z niego wyszło był widok na hol naszej bazy. Zeszłam po metalowych schodach ,przy komputerach ,jak zawsze,już siedział Winston.
-Dzień dobry Winston .
-Oh ,dzień dobry Tracer .
-I co tam słychać w wielkim świecie ?
Zapytałam podchodząc do niego.Spytałam o to ponieważ zawsze Winston ,gdy tylko wstanie,sprawdza misję na dany dzień.
-Więc,na dziś mamy zaplanowany wypad do bostonu.Rebeliańci mają zaatakować hangar z bronią rządową.
-Zapowiada się ciekawie .
-Tylko jest jeden problem...nie wiemy kiedy zaatakują. Więc musimy być gotowi .Gdy inni się obudzę przekaże im informacje .
-A,ok to ja pójdę zapażyć sobie kawę ,ty też chcesz?
-Nie dzięki ja już mam.
-OkSzłam długim białym korytarzem ,zmierzałam do pokoju Mercy który był w środkowej części korytarza. Jak zawsze weszłam bez pukania ze zdradliwym uśmieszkiem na twarzy .Mercy jak zawsze chrapała i spała w dziwnej pozycji.Codziennie budziłam ją w inny sposób.Dzisiaj postanowiłam obudzić ją wylewając na nią kawę. Tak wiem będzie wkurzona.
Powoli podeszłym do łóżka i wylałam na Mercy czarną kawę(Spokojnie nie była super gorąca)
Mercy podskoczyła jak rażona prądem 😂.Jej mina była bezcenna .
Gdy tylko się otrząsnęła spojrzała na mnie i jak zawsze, gdy budzę ją w jakiś niestandardowy sposób,wdarła się na mnie budząc połowę korytarza.
-Ej spokojnie Mercy😂-Powiedziałam tłumiąc śmiech.
-TAK CIĘ TO BAWI?!!
-no przepraszam no,nie gniewaj się...
-Ahhh...no dobrze ,już się nie gniewam😁
-To się cieszę.Dalej ,wstawaj idziemy na śniadanie .
-Już idę idę ...
-Ok widzimy się na śniadaniu.
Z uśmiechem na twarzy poszłam na stołówkę. Była to dosyć duża przestrzeń na której widniał duży stół przy którym każdy miał swoje miejsce.Było tam jeszcze miejsce do odbierania posiłków oraz parę wyjść na inne korytarze .
Usiadłam przy stole .moje miejsce znajdowało się kilka miejsc od Winstona. Obok mnie po jednej stronie siedział Junkrat a po drugiej Mercy.
Wszyscy byli już na stołówce i zajadali śniadanie .No z wyjątkiem Sombry. Ona zawsze się spóźniała i miała na wszystko zlewke.
Ja ,jak zwykle,zjadłam płatki z mlekiem i dwie grzanki z serem.
Gdy wszyscy byli już na sali ,Sombra też,Winston wstał i powiedział:
-proszę o cisze ,ty też Sombra!
-Ale przecież jeszcze nic nie powiedziałam!
-Ale wolę uprzedzać fakty.Moi kochani nasze zadania na dzisiaj ,a raczej zadanie . Dzisiaj podjedziemy na wycieczka do Bostonu.
,,No nie...jak ja nie lubię tego cholernego miejsca i tych egoistycznych jankesów."
-Naszym zadaniem- kontynuował Winston -będzie zapobiegnięcie przejęcia broni rządowej przez rebeliantów z hangaru rządowego w Bostonie.Niestety nie wiemy o której godzinie zaatakują. Przypuszczamy że
nastąpi to o godzinie 17 :40.więc o godzinie punkt 17:00 chcę widzieć każdego kogo wyznaczę na tą misję.Na tą misję pojadą-Powiedział Winston poprawiając okulary i patrząc w listę z członkami Overwach-pojadą...Mercy...Genji -Widziałam jak Mercy uśmiecha się i lekko rumieni a Genji prawie niezauważalne uśmiecha się i spogląda na Mercy.Lekko się zaśmiałam- ...Mei...Widow. ..Tracer...
Hanzo i McCree .To wszyscy .Wymienione osoby proszę o zostanie ,reszcie dziękuję.
-EJ...A JA TO CO!?Odezwała się rozzłoszczona Sombra .
-Tobie Sombro dziękujemy.
Sombra mruknęła pod nosem coś po hiszpańsku ,zgaduje że przekleństwa ,i wyszła z resztą .
Winston zaczął omawiać plan.Nie chcę was tym zanudzać więc powiem tylko że mamy zająć pozycję i czekać aż Rebeliańci wkroczą a potem obezwadnić ich i aresztować.Resztę dnia Spędziłam na treningu z Mercy oraz słuchaniu muzyki i wypoczywaniu przed misją.
Na treningu,czytaj siłowni,ja ćwiczyłam a Mercy tylko udawała że to robi a zamiast ćwiczyć gapiła się na Genji'ego.
-Mercy ?...Mercyy....😒 ANGELA!?!
-Tak..co co?
-Ahhh...zrobiłaś już te brzuszki ?
-Już kończe...-Odparła nadal gapiąc się na Genji'ego.
-Ja#!#@##*le Mercy skupisz się czy będziesz się na niego gapić.
-Ym...ja...
Wstchnęłam głośno.-Mercy...skoro tak go kochasz to mu to powiedź.
-NIE!przecież ja pewnie się mu nie podobam ,ja jestem dla niego tylko przyjaciółką.A pozatym ty nie wiesz jak to jest ...nigdy się nie zakochałaś.
-i nie zamierzam.- powiedziałam robiąc kolejną serię brzuszków.
-Ah Tracer Tracer...musisz się w końcu nauczyć kochać.
-Kocham ciebie jak siostrę -powiedziałam kładąc rękę na jej ramieniu.- To mi wystarczy.***
Była godzina 16:55 ,kończyłam ubierać moją starą kurtkę lotniczą i standardowe rzeczy potrzebne wrazie
walki.(No a tak woogóle tu macie jak wygląda twarz Tracer😝)
Wszyscy wsiedliśmy do samolotu którym zwykle latamy na misję.Lot nie trwał długo.Około 20 minut.
Byliśmy na miejscu.Otworzyliśmy Hangar ,nikogo jeszcze nie było.zajęliśmy pozycję.
Minęło może 30 minut.Nikt się nie pojawił.Siedziałam na podłodze oparta o ścianę, pogrążona w myślach. Obok mnie siedział Mercy .
Spojżałam się w stronę środkowej części Hali.Nagle...coś mignęło mi po środku hali. Mignęło tak szybko że nie dostrzegłam co to było,lecz wydawało mi się że jest to człowiek.
Zaciekawiona powoli Szłam w centralną stronę sali ,Mercy próbowała mnie zatrzymać lecz ja nie zwróciłam na nią uwagi.Zrobiłam dwa mignięcia i już byłam na środku pomieszczenia.
Nagle stanęła nieruchomo .Ztyłu poczułam zimną lufę pistoletu przylegając do mych pleców. Wyciągnęłam moje pistolety i szybko mignęłam za postać która do mnie celowała. Okazało się że był to chłopak.Odwrócił się ,trzymając w jednej dłoni kij baseballowy wycelował do mnie.Był to dość wysoki chłopak ,o szarych oczach ,na głowie miał basseballówkę.
Muszę przyznać że był dosyć przystojny.
Staliśmy w bez ruchu,celując do siebie ,gotowi w gorzej chwili oddać strzał.Na twarzy chłopaka pojawił się podejrzany uśmiech...Ok na dzisiaj to wszystko ,powiedzcie jak wam się podoba i czy mam robić dokładne opisy czy nie ,Bayo❤
(PS tak wiem trochę słaby tytuł rozdział ,ale nie miałam lepszego pomysłu XD)