Część 1

905 35 12
                                    

Leże na kanapie. Nie ma nikogo w domu. W końcu przychodzi Papyrus z trzy godzinnego testu. Podchodzę do niego i pytam się czy mogę pójść do Toriel.

-Tak, Frisk. Ale wróć za niedługo. Nikt nie chce by Sans się martwił-

-Dobrze!-

Wyszłam z domu i kierowałam się w stronę Ruin. Toriel obiecała, że kiedy przyjdę do niej dzisiaj z kwiatkiem to da mi ciasto z cynamonem. Szłam przez Snowdin, most i trochę ścieżki. Niestety musiałam iść przez las, bo przez psa z armii królewskiej, rozwaliła się droga. Szłam przez las, aż spotkałam szkieleta.

-Sans, czy to ty?-

Szkielet odwrócił się do mnie. To nie był Sans. Miał pękniętą czaszkę. Uśmiechał się złowieszczo. Zaczęłam uciekać, lecz zaczął walkę. Jego ataki naprawdę były mocne. Po dwóch atakach, miałam 1/10 HP. Wtedy wiedziałam, że zginę,  a on dostanie moje Lv. Zamknęłam oczy i czekałam na GAME OVER. Ale się nie wydarzyło. Spojrzałam w górę. Ktoś mnie uratował. Atak nie mógł mnie dosięgnąć. Wcisnęłam Mercy i uciekłam...

Colorfull dream [Ink x Reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz