Część 3

420 25 13
                                    

Chcę szybko dać takie info, że ta opowieść, nie będzie napewno zrealizowana w 3 częściach. Proszę się przyszykować na długie czytanie :)
-------------------------------------------

Byłam w czarnym pomieszczeniu. Przypominał pokój w którym pierwszy raz spotkałam Flowey'a*. Przeszłam przez korytarz aż do przejścia do innego pomieszczenia. Było tak samo jak na początku przygody w podziemiach. Była trawka podświetlana przez światło z góry. (Tu Flowey jest jak duchowy przewodnik. Po tym jak zniszczył barierę odszedł na zawsze. Od tamtego wydarzenia, kwiatek, przychodzi we śnie do Frisk)
Zastałam Flowey'a. Odwrócił się do mnie.

-Witaj Frisk. Dawno cię nie widziałem-uśmiechnął się do mnie

-Flowey?-zapytałam

-Niestety, to ja. Muszę ci coś ważnego powiedzieć. Nie jestem przekonany do planu Inka. Jest dość mało zaplanowany. Przed pójściem do Toriel, zapisz grę. Mam przeczucie, że to nie zadziała-

-Zapiszę. Ale mam pytanie do ciebie flowey-

-Hmm?-

-Czy po resecie wszystko wróci do normy?-

-Nie jestem do tego przekonany. Nawet ja nie wiem co Horror Sans planuje-

-Dzięki Flowey. To ja chyba już pójdę-

Obudziłam się znów w domu szkieletów. Wstałam z łóżka i od razu poszłam na dwór, nie zwracając uwagi na Papyrusa. Przeszłam całe Snowdin, aż do zapisu. Dotknęłam świecącą się rzecz i potwierdziłam zapis. Poszłam dalej w kierunku Ruin. Strasznie się bałam widoku tego szkieleta. Bałam się go. Przez to zapomniałam jaki był plan. Poszłam w tym samym kierunku co zwykle, ale już nie było na drodze długich rzeźb ze śniegu. Jakby ktoś to zmienił. Poszłam w kierunku miejsca spotkania Horror Sansa, ale go tam nie było. Może naprawdę wszystko wróciło do normy? Poszłam dalej do ruin. Brama była otwarta. Weszłam do korytarza. Było dość w nim ciemno. Szłam dalej, a czarne ślady na ścianach były coraz częstrze. Stanęłam przy jednym napisie i przeczytałam na głos.

-Za tobą-

Odwróciłam się momentalnie, ale na szczęście nic za mną nie stało. Byłam bardziej przestraszona niż wcześniej. Bałam się czego mogę się spodziewać na górze. Weszłam schodami do domu. Nic dziwnego nie było w przedpokoju. Poszłam do kuchni, to tylko zastałam ciasto cynamonowe, które miałam dostać za kwiatka. Było już zimne. Poszłam więc do pokoi. W pierwszym nadal była pustka, w pokoju toriel nic szczególnego nie było, tylko kolejne suche żarty o szkieletach. Następny zawsze był zamknięty, ale teraz był otwarty. Zdziwiło mnie to, ale ciekawość wzięła górę. Szłam powoli do drzwi. Zdawało mi się, że za każdym krokiem, one się zamykają. Gdy doszłam do nich, wzięłam oddech i pociągnęłam za klamkę. W środku siedziała Toriel. Pokój wyglądał bardziej na składzik, albo strych, niż pokój. Podeszłam do kozy i złapałam ją za ramię. Uslyszałam cichy płacz. Toriel była cała w siniakach, chyba miała 1HP. Chciałam jej dać cukierka, ale ona odmówiła.

-To... pułapka...-zamknęła oczy i zamieniła się w pył

Łzy poleciały mi z oczu. Spojrzałam na karteczkę, której wcześniej nie zauważyłam. Znalazłam zdjęcie Toriel, Asgore'a, Flowey'a i kogoś podobnego do mnie. Schowałam zdjęcie do kieszeni. Dopiero teraz pomyślałam, co powiedziała mama koza. To pułapka... Odwróciłam się i zobaczyłam Horror Sansa. Zaczęłam uciekac w głąb pokoju, ale chyba on nie chciał mnie zabić. Zamknął drzwi i zostawił mnie. Słyszałam tylko oddalające się kroki. Podeszłam do drzwi i próbowałam otworzyć. No tak, bo ktoś kto chciał mnie zabić dla Lv. napewno zostawi otwarte drzwi. Wkurzyłam się, ale przypomniałam sobie o telefonie od Alphys. Zaczęłam szukać numeru do Sansa. Dzwoniłam, ale chyba spał. Zadzwoniłam do Papyrusa.

-Tak Frisk?-

-PAPYRUS. SZYBKO IDŹ PO SANSA. IDŹCIE WTEDY POSZUKAĆ INKA. SANS BĘDZIE WIEDZIAŁ O KOGO CHODZI. WTEDY PRZYJDZCIE DO DOMU TORIEL. PROSZĘ SZYBKO-

-Hahaha...-

-Papyrus. To nie jest śmieszne. Proszę cię idź po Sansa-

-COŚ TY ZROBIŁ Z PAPSEM, DUPKU?!?!-usłyszałam krzyk Sansa

-Sans?! Co się tam dzieje?!-krzyknęłam

-O*oj. Ni* kr*ycz na mn*e Sans-usłyszałam dziwny zgliczowany głos

-Kim ty jesteś? Co ty zrobiłeś Papyrusowi?!-krzyknęłam

-J*? J*a nic n*e zro*iłem Papy*usowi. S*m ch*iał ze mn* wal*zyć. B*ł za s*aby-powiedzial głos

-TY CH#JU!!-usłyszałam Sansa

-Za w*lno. S*abo. Mog*o być l*piej. Te*az mo*a ko*ej-

Usłyszałam jak ataki szybko raniły szkieleta. Usłyszałam tylko zgliczowane "cholera".

-J*k wid*ć, tw*j kol*ga wo*li uci*c, n*ż wa*czyć. Tr*dno-

Ulżyło mi, że Sansowi udało się uciec. Miałam nadzieje, że ktoś przyjdzie. I dobrze myślałam. Sans wyważył drzwi Blasterem. Widać, że ledwo co uciekł z walki. Podbiegłam do niego i pomogłam mu dojść do czegoś co przypominało łóżko. Dałam mu cukierka. Polepszyło mu się, ale nadal był ranny.

-Sans, co to było?-zapytałam szukając czegoś co mogło zatamować lekkie krwawienie

-Kolejny klon... Nie mam pojęcia ile jeszcze ich jest, ale na razie dwóch... Frisk, pośpiesz się-

-No szukam. Wykorzystam te prześcieradło-

Zdjełam białą tkanine z jakiegoś mebla. Wyrwałam trochę i związałam ranę szkieleta i usiadłam obok.

-Sans, jak to możliwe, że jest ich dwóch? Na początku był tylko Horror Sans. Nie rozumiem-

-Nie mam pojęcia. To jakieś dziwne. Mógłbym coś wymyśleć, ale nie mam siły...-

-Hej, a co z Toriel? A Papsem? Przecież on ich... zabił-

-Nie wiem, ale chyba znów musisz zresetować-

-NIE!-ktoś krzyknął z korytarza

Odwróciliśmy się w ową stronę. Zobaczyliśmy...

Colorfull dream [Ink x Reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz