Rozdział II

78 20 76
                                    

        Na kolejnej przerwie Sam podeszła do Ricka. Oparła się o szafkę i z uroczym uśmiechem przywitała chłopaka.

- Czeeeść.

- O, hej! Co słychać? -Zapytał

- Wszystko w  porządku. Rozmawiałam z Kim. Podobno chcesz iść ze mną na bal?

- Oooo kurcze miała tylko wybadać teren...

- Nie, spokojnie. Nic nie powiedziała. Tyle, że nie potrafi kręcić. Domyśliłam się.

- Więc? - Popatrzył z nadzieją na dziewczynę.

- Przykro mi, ale chyba mam już partnera. Spóźniłeś się troszkę. Mam nadzieję, że się nie gniewasz?

- Szkoda...ale rozumiem.

- Dzięki, jesteś kochany. - Sam miała już odejść, kiedy odwróciła się z lekkim śmiechem. - A...mam jeszcze pytanie. Może troszkę dziwne, wiem...ale koleżanka poprosiła mnie o to. Może...- Zachichotała Sam- Może pójdziesz z Kim? Wiem, to dziwne, ale sam rozumiesz...

- Kim chce iść ze mną?

- Taaaa.

- Ok.

Nagle blondynka osłupiała.

- Serio?

- Tak. W sumie, to czemu nie...to miła i ładna dziewczyna. Nie wiem, czemu w zasadzie o niej nie pomyślałem wcześniej.

Samanta nie mogła uwierzyć, w to, co słyszy.

- Jakbym wiedział o tym, to nie zawracałby ci głowy.

- Poszedłbyś z nią, zamiast ze mną?- W głosie dziewczyny słychać było lekką złość. Była zazdrosna. Jak ktoś mógł wybrać jej przyjaciółkę zamiast niej.

Kimberly z drugiego końca korytarza obserwowała rozmowę.

- Pewnie. - Kontynuował Rick.

- O. To w takim razie muszę cie ostrzec. Kim jest trochę...świrnięta- szepnęła.

- Jak to?- Chłopak pochylił się nad blondynką.

- No tak...wiesz...ona już sobie wyobraża waszą przyszłość...Mówię ci. Masakra..Mówi o ślubie i dzieciach...

- Eeee- Chłopak popatrzył na oddaloną Kim. Dziewczyna pomachała mu i uśmiechnęła się. Chłopak się zmieszał.- Przecież to tylko bal...

- No wiem, ale nie przetłumaczysz jej tego...- Sam kłamała jak z nut. - Wiesz co? Przemyślałam sobie wszystko i...pójdę z tobą. Jesteś taki uroczy...- Samanta złapała chłopaka za policzek i pocałowała go. Dobrze wiedziała, że jej przyjaciółka obserwuję całą sytuację.

- Wow...eeeee no ok....- Odpowiedział oszołomiony Rick.

Kimberly na moment przestała oddychać. W końcu wypuściła powietrze. Nie wiedziała, co się dzieje. Po chwili podeszła do niej Sam.

- Kochanie....strasznie mi przykro...On powiedział, że nie chce iść z tobą. Prosił mnie, namawiał...błagał wręcz, abym to ja z nim poszła. I zgodziłam się. Potem mnie pocałował. Mam nadzieje, że się nie gniewasz?

Chociaż Kim czuła jak pęka jej serce, to odpowiedziała cicho. - Jest ok...

- Swoją drogą...ten Rick, to świetnie całuje- Uśmiechnęła się Sam.

- Muszę już iść...- Jones wyszeptała i odeszła ze łzami w oczach.

Kim

        Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że ktoś taki jak Rick Morris może chcieć iść ze mną gdziekolwiek? Jestem taka głupia! Wybiegłam ze szkoły i usiadłam na trawie na boisku szkolnym. Naglę ktoś podszedł do mnie. Promienie słoneczne lekko mnie oślepiały, gdy patrzyłam w górę, by zobaczyć, kto to jest. Po głosie rozpoznałam Mikea.

- Hej...ty płaczesz? - Przykucnął obok mnie.

- Nie. wszystko ok.

- Przecież widzę. - W końcu usiadł koło mnie.

- Ehhh, to wszystko przez ten bal...

- To znaczy?

Nie chciałam mu tłumaczyć, co się wydarzyło. Starczy mi już upokorzeń.

- Nie ważne...Nie chce o tym gadać. Nie idę na bal. Z resztą, to i tak nie chciałam iść..

- Coś ty! Przecież to bal na zakończenie szkoły. Jedyna taka okazja...

- Heh serio? Mam to gdzieś.- Schowałam głowę pod rękoma i oparłam się o kolana.

- Ja tam idę...

- Z kim idziesz? - Zapytałam. Chociaż jemu się udało kogoś poderwać.

- Eeee z nikim...najwyżej obtańcuje wszystkie nauczycielki hehhe....wiem żałosne, ale serio chce iść.

Nagle w głowie zaświtał mi pomysł.

- A może...pójdziemy razem?

- Serio? Chcesz iść ze mną?

- Pewnie. Ty nie masz z kim iść, ja nie mam z kim iść...czemu nie. Jeśli chcesz.

- Chcę.- Uśmiechnął się. Nie widziałam go tak szczęśliwego, od czasu gdy wygrał międzyszkolny konkurs matematyczny.

- To super.

- Eeeee Kim, ale jest mały problem. Myślałem, że idę sam i nie przejmowałem się tym, ale wiesz, że na rozpoczęcie balu jest taka tradycja. Wszyscy tańczą walca...Ale ja...ja nie potrafię.

- Jak praktycznie wszyscy z naszej szkoły. Hehe nie martw się. Będzie dobrze.

- Nie Kim...Ja mówię serio. Ja kompletnie nie znam kroków.

- Cóż... w takim razie mamy niecałe dwa tygodnie, żeby cie nauczyć.

- Umiesz tańczyć walca?

Walca, tango, sambę i tańce nowoczesne...ale kogo to obchodzi?

- Jasne. Jutro po szkole pierwsza lekcja u mnie. - Powiedziałam

- Ok. Dzięki.

Kurczę jaką radość można sprawić komuś, takim prostym gestem.

KIMWhere stories live. Discover now