Strefa

37 7 0
                                    

Miałam sny. Był w nich Newt. Staliśmy razem w pokoju z dwoma wodnymi kapsułami.
- DRESZCZ jest dobry - powiedziała Teresa, która na moment pojawiła się w mojej głowie.
DRESZCZ nie jest dobry - powiedział twardo Newt.
Złączył nasze ręce. I wtedy ktoś zaczął mnie od niego odciągać. Krzyczałam, wyrywałam się.
- Newt! Puszczajcie! Newt! - Darłam się, a po mojej twarzy płynęły łzy.
Nagle ktoś potrząsnął mną za ramiona. Sny zniknęły. Otworzyłam oczy, patrząc na zmartwioną twarz chłopaka, który stał nade mną. Newt.
- Już dobrze. To tylko zły sen - zapewnił.
Podniosłam się, rozglądając się niepewnie po nowym ciansym pomieszczeniu. Siedziałam na prowizorycznym łóżku z pozbijanych drewnianych desek, przykrytych kilkoma warstwami koców. Poza nim w pokoju nie było niczego więcej.
- Gdzie jestem? - Spytałam.
- W dobrych rękach - odparł pewnie. - Uzdrowiciele się tobą zajmują.
- Jestem chora?
- Zemdlałaś - przypomniał.
- No tak.
Zagapiłam się na moment, próbując odtworzyć w myślach ostatni sen.
- Spałaś prawie dwa dni - dodał.
Otworzyłam szerzej oczy.
- Naprawdę?
- Już zaczynaliśmy się martwić - powiedział.
- My? - Mruknęłam z powątpieniem.
Nie wierzyłam, że ktoś tutaj mógł się mną zainteresować, a tym bardziej przejąć.
- Mówiłem ci już - odparł twardo. - Jesteśmy rodziną. A w rodzinie wszyscy się o siebie troszczą - powtórzył. - Chuck o ciebie pytał. Teresa przyszła, kiedy spałaś. Plaster zmieniał ci okłady, a Patelniak przynosił ciepłe posiłki na wypadek, gdybyś obudziła się głodna.
- A ty? - Spytałam, nim zdążyłam ugryźć się w język.
Przez chwilę nad czymś myślał.
- Byłem tu parę razy. Spałaś - wzruszył ramionami.
- Newt, nie bądź już taki skromny - zachichotał damski głos.
Spojrzeliśmy z chłopakiem na drzwi, w których stała Teresa. Dziewczyna podeszła do łóżka i usiadła obok mnie.
- Parę razy to za mało powiedziane - dodała. - Nie odchodził od twojego łóżka na krok. Był tu dzień i noc.
Zerknęłam na Newta, który lekko się zaczerwienił.
- Pójdę już - powiedział.
Patrzyłam jak znika w korytarzu Uzdrowicielni. Wtedy po raz pierwszy zauważyłam, że utyka na lewą nogę. Zaczęłam żałować, że Teresa do mnie przyszła. Wolałam być z Newtem.
- Jak się czujesz? - Spytała.
- Dobrze - odparłam.
- Newt opowiedział ci już o Strefie?
- Niewiele - przyznałam.
Dziewczyna zaśmiała się perliście, ogarniając włosy z twarzy.
- Bo niewiele wiemy - wyjaśniła. - Ale bez obaw, Zwiadowcy nas stąd wydostaną.
- Kim oni są? - Spytałam.
- Są najszybsi, najsilniejsi i najmądrzejsi z nas wszystkich - wyjaśniła. - Codziennie o świcie wchodzą do labiryntu i szukają w nim wyjścia. Wracają o zmierzchu, kiedy wrota się już zamykają. Jak dotąd jeszcze nic nie znaleźli, ale to dlatego, że labirynt jest ogromny.
- Newt nie jest Zwiadowcą?
- Był - przyznała.
- Czemu już nie jest? - Spytałam.
- Nie wiem - Teresa wzruszyła ramionami. - Newt nigdy się tym nie chwalił. Ale ponoć był z nich wszystkich najlepszy. Zwiadowcy mówią, że rozwalił kilka Bludożerców.
- Co? - Uniosłam brwi, słysząc tą dziwną nazwę.
- Bludożercy to takie wielkie, straszne i potwornie obrzydliwe na wpół zmechanizowane robale, których ukąszenie zabija. W labiryncie po zmroku są ich setki, ale w Strefie jesteśmy bezpieczni.
Zamyśliła się na moment.
- To co z Newtem? - Przypomniałam.
- A tak, pewnego dnia wrócił z labiryntu zupełnie odmieniony. Niektórzy myśleli nawet, że Buldożerca go ukąsił. Był blady i ledwo kontaktował, od razu zamknął się u siebie. A rano znaleźli go pod wrotami. Leżał nieprzytomny i ze złamaną nogą. Podobno chciał popełnić samobójstwo - słysząc to, wstrzymałam oddech, a serce zaczęło mi bić dwa razy szybciej, ale Teresa mówiła dalej. - Kostka krzywo się zrosła, dlatego Newt kuleje. Przez pewien czas nie mógł chodzić. To wtedy tak schudł i stracił siły. Teraz jest już tylko prawą ręką Alby'ego.
- A kim jest Alby?
- On tu rządzi. Był w Strefie pierwszy.
- Pierwszy? - Powtórzyłam.
- Co miesiąc Pudło przywozi nam potrzebne rzeczy i jedną nową osobę, chłopaki nazywają ją Świeżakiem. W tamtym miesiącu byłam nim ja, a teraz jesteś nim ty - wyjaśniła. - Alby pojawił się tu pierwszy. Spędził w Strefie sam cały miesiąc i nie zwariował. Newt go uwielbia, a my słuchamy. Jest kimś w rodzaju przywódcy, a Newt jego zastępcą.
Przytaknęłam.
- Odpocznij - powiedziała Teresa, wstając z łóżka.
Pożegnała się i wyszła, zostawiając mnie zupełnie samą. I znów poczułam strach.

OBIEKT XOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz