Po całym dniu treningów Pidge z podstępnym uśmieszkiem na twarzy zaproponowała drużynie wspólną grę w butelkę. Zmusiła do tego Allurę oraz Corana, aby widzieć ich zakłopotanie, chociaż, jakie ciekawe życie mogli mieć kosmici, którzy kilkaset lat spędzili zamrożeni w kapsułach?
Lance, Hunk oraz Shiro chętnie na to przystali, Keitha jednak trzeba było dość długo namawiać, ale w końcu to dzięki Lance'owi, który użył podstępu, czarnowłosy postanowił udowodnić, że nie jest miękką frytką i zagrać w wyzwania.
Usadowili się na podłodze w dość sporym kręgu, siedząc po turecku. Pidge wkroczyła dumnie do pomieszczenia, w drobnej dłoni dzierżąc wspólny przyrząd tortur dla całej grupy. Usiadła tuż obok Hunka i Shiro, nachylając się do środka okręgu, gdzie położyła trzymaną przez siebie butelkę.
— Zasady są takie, że nie możemy kłamać i nie unikamy wyzwać, jasne? Karą będzie... — Rozejrzała się po wszystkich, zatrzymując chwilowo wzrok na Lance'ie i patrząc na niego diabelskim wzrokiem. — Zjedzenie całej miski zielonej papki — dopowiedziała, uśmiechając się równie demonicznie.
Szatyn siedział dumnie, zaplatając ręce na piersi.
— O to się nie musisz martwić, ja nie peniam w wyzwaniach! — wykrzyknął, uśmiechając się błyszcząco, na co Keith jedynie zmierzył go, jakże obojętnym, spojrzeniem przez parę sekund. Reszta drużyny zaś patrzyła się z lekkim strachem na małą Katie. Każdy wiedział, jak szalone pomysły mogła ona mieć.
Nadgarstek poszedł w ruch, kręcąc zwinnie butelką, której szyjka jak szubienica wisiała nad głowami reszty. Jakże wielkie niezadowolenie wpłynęło na twarz okularnicy, gdy wylosowała ona Corana, który opierał dłoń o kolano, drugą zaś ręką ręcąc bujnymi wąsami.
— Prawda czy wyzwanie? — westchnęła najmłodsza, patrząc nużącym wzrokiem na, równie znużonych, towarzyszy.
Rudy kosmita jako amator, zgodził się na wyzwanie, co jednak bardziej ożywiło dziewczynę.
— Spróbuj stanąć na głowie! — Klasnęła w dłonie, podskakując żywo. Alteanin prychnął, wstając.
— Co to za problem dla starego gimnastyka! — krzyknął z palcem uniesionym ku górze i oparł ręce na podłodze, stając na głowie. Oczywiście nie obyło się bez kilku piruetów, podczas których Shiro asekurował przyjaciela, gdy ten chwiał się niefortunnie na wszystkie strony.
Gdy wszyscy upewnili się, że z najstarszym wszystko, jak na niego, w porządku i siedzi on bezpiecznie w ich kręgu, wrócili zainteresowaniem do gry.
Coran wylosował Shiro, który na początku chciał się oszczędzić, dlatego wybrał prawdę. Kolejną osobą był Hunk, który również był za wyznaniem. Oraz sama Allura, która była ciekawa wyzwań, jednak kazano jej jedynie zrobić całej grupie zdjęcie, aby nie spłoszyć jej za pierwszym razem.
Pech chciał, że tym razem również wypadła Pidge, która dla oszczędzenia czasu wybrała prawdę, a jej ofiarą stał się nie kto inny, jak Lance.
Szatyn dumny jak paw i pewny siebie wybrał wyzwanie, czego pewnie pożałował na samym początku.
Mierzył się ostrymi spojrzeniami z młodą Holt, na twarzy której z każdą sekundą rósł większy uśmiech.
— Pocałuj osobę obok ciebie.
Gdy na samym początku Lance wybierał miejsce, wyselekcjonował je tak, aby podczas kręcenia, butelka wypadła na osoby obok niego, w tym wypadku Keitha oraz Corana. Nie przewidział jednak tego, że mały demon ich grupy doprowadzi do ogólnego pomoru ich wesołości. Znaczy się wesołości jego oraz osób obok. Reszta zdawała się mieć świetny ubaw.
— Ale jak to?! Nie, nie, nie, nie, nie, bez takich! — zaprzeczał szybko, wymachując rękoma. Uśmiech młodszej tylko się powiększał i drużyna miała wrażenie, jakby jej policzki miały zaraz pęknąć od ogromnego wyszczerzu.
— Powiedziałeś, że nie peniasz. Chyba, że mam ci życzyć smacznego? – zapytała podstępnie, patrząc znacząco w stronę kuchni. McClain ciężko przełknął ślinę, przenosząc wzrok z Corana na Keitha, którzy patrzyli na niego z lekkim strachem i niepewnością.
Lance westchnął ciężko, ukrywając twarz w dłoniach.
— W co mam go pocałować? — jęknął zrezygnowany, a słowo 'on' wcale nie nakierowało jego przyjaciół na tor, jakim chce podążyć.
— Usta. Namiętnie. Bez wymigiwania się. Przez piętnaście sekund.
Niebieskooki ostatni raz zerknął na Aletańczyka, spoglądając na jego usta, które w żadnym stopniu nie spełniały jego oczekiwań. Nie były ustami Allury, mimo tej samej rasy. Jej usta były niby wąskie, jednak różane i, jak oczekiwał, wyjątkowo miękkie i przyjemne. Coran zaś posiadał niemal niewidoczne, blade i spierzchnięte wargi. Jedyne słowo, jakie nasuwało się Kubańczykowi to 'ohyda'.
Odwrócił się więc zrezygnowany do Keitha, który był w tej chwili jego jedyną drogą ratunku od zjedzenia tej obrzydliwej zielonej brei. Spojrzał na niego przepraszająco, po czym przysunął się, klękając między nogami Azjaty i z dłonią na jego policzku, połączył ich usta razem, powodując zamarcie ciała czarnowłosego.
— No zaczynaj! — krzyknęła Pidge, na co Lance, traktując to jak komendę, poruszył ustami, wprawiając w ruch również te bruneta.
Może z początku czuł zdegustowanie. Może chciał wymyślić sposób, jak uciec od tego wstydliwego wyzwania. Jednak cała niepewność, strach i obrzydzenie wyparowały, gdy poczuł smak warg starszego. Ich struktura, miękkość i kształt. To było tak idealne dla Lance'a, że w pewnym momencie wydawało się być tak nierealne i niemożliwe, że właśnie ich dotyka.
Niezrozumiana ulga rozlała się po jego sercu, gdy Keith jednak odwzajemnił nakazany im pocałunek. Wszystko wokół ucichło. Głosy przyjaciół, odliczające czas nie miały znaczenia. Wiwaty i okrzyki ucichły. Liczyli się tylko oni.
Być może trwało to dłużej, niż było zamierzone. Być może kiedyś tego żałowali. Być może będą inaczej postrzegani przez drużynę. I być może przyjaciele nie dadzą im spokoju. Ale jednego byli pewni.
Będą chcieli częściej grać butelkę.
Być może tylko we dwoje.
||•••••••••••••••••••••••••||
One-shot napisany pod wpływem chwili i dwóch godzin spędzonych na graniu właśnie w tytułową grę XD
Dedykuję to wszystkim moim czytelnikom, którym tęskni się za Klance pisanym przeze mnie! I tym nowym również ;-)
A shadows_of_light to już w ogóle.
Loff💞🌹
CZYTASZ
Butelka || Klance
FanfictionGdzie drużyna zadaje niewygodne pytania, a Lance musi podjąć wyzwanie.