Dzisiaj Newman znów działa w terenie.
To samobójstwo zdarzyło się w miejscu, gdzie codziennie jest blisko parę tysięcy osób - turystów i tutejszych. Pięknym, ale tylko z pozoru.
Chyba wstał lewą nogą. Czuł się okropnie i miał wrażenie, jakby głowa miała mu zaraz eksplodować. Jego żona zachorowała, a dzieci nieźle dają mu w kość. Najstarsza córka prowadziła z nim wczoraj zajadłą kłótnię na temat swoich praw, a ta najmłodsza bez przerwy zadawała mu głupie pytania, na które odpowiedzi były raczej oczywiste. Za to syn, ten po środku tej dwójki, wyjechał na wycieczkę i wszystkie obowiązki jakie nadał mu ojciec musiał przejąć on sam. Do tego ich suczka ostatnio bez przerwy skomle.
O dziwo, tym razem to w pracy odpoczywał. Stała się dla niego odskocznią, niewiele robi, on jest tutaj od myślenia. Wie, że musi odgonić swoje życie prywatne na bok.
Nogi prowadzą go przez długi, wąski most. Jest z niego piękny widok na wodę - tak sobie pomyślał: to pewnie tutaj któreś z nich pożegnało się z życiem. I, oczywiście, się nie mylił.
Na tę myśl od razu zrobiło mu się gorzej. Westchnął głęboko i zaczął się zastanawiać nad tym, dlaczego właśnie taką pracę wybrał. Miał tyle możliwości...
- Newman - wita się z nim ozięble Holly.
- Holly.
Oboje nie mają dziś ochoty na żarty.
- Nie powinni odsunąć cię od tego śledztwa? Nie radzisz sobie z samobójstwem z Paryża, dlaczego jesteś tutaj?
- Tamte samobójstwa przejął ktoś inny, kretynie. Dalej mam w nie wgląd. I pierwszeństwo do informacji z każdego Pięknego Samobójstwa.
- Co tym razem?
- Mamy kolejnego nurka - westchnęła i, nie chcąc więcej tłumaczyć, podała Newmanowi dane chłopaka do ręki.
Isaac Holder, lat piętnaście. Cztery dni przed samobójstwem zgłoszono jego zaginięcie.
Newman potarł brodę.
- Gdzie jego matka?
- Jedzie tutaj - spojrzała na ciało chłopaka. - On też coś po sobie zostawił.
- Telefon? Kolejne utopione dowody?
- List. Pod kamieniem.
- Gdzie on jest? - Holly wskazała głową na samochód policyjny.
Newman od razu się zerwał.
- Hej, poczekaj - zawołała za nim, na co przystanął. - Masz coś o Daniele?
- O Daniele? - zmarszczył brwi. - Nie bardzo.
- Boby... on był jej chłopakiem - spojrzała na swoje buty.
- Co? Jak to?
- Pojechaliśmy do jego domu. Myślał, że usunął z komputera wszystko. Nie usunął tego co było nam potrzebne, na całe cholerne szczęście.
- Daniele chodziła z Bobbym?
- O tym mówię. Daniele ukryła ślady. On nie bardzo.
- Ona była starsza.
- Wiem. Ona... wiedziała, że miał sporo znajomych. Znalazła go w sieci, uderzyła do niego. A on do znajomych. On rozpoczął plagę, ale to ona go o to prosiła. Powiedziała, że chce się zabić. On na to, że on chce umrzeć z nią u boku. Tyle że ona tego nie chciała, nie kochała go przecież. Zabiła się jak on był na jakimś wyjeździe. On wrócił, wyczyścił komputer, złniszczył kartę i skoczył. Przedtem napisał jej mejla o treści: niedługo do ciebie dołączę. Oni wszyscy... są jacyś świrnięci. Musimy pogadać z jego znajomymi.
- Myślisz, że mamy szansę na pogadankę z przyszłym samobójcą?
- Mogą coś wiedzieć - wytłumaczyła.
- Nawet jeśli wiedzą, dlaczego mieliby nam mówić?
- Jesteśmy cholernym FBI, Newman.
- Doprawdy, to ich przekona - zironizował.
- Przekona, wierz mi - mruknęła.
- Co z naszym pływakiem? - skinął głową na ofiarę.
- Wszedł tutaj - podeszła bliżej końca mostu - usiadł - poczęła to samo - i przywiązał sobie do kostki cegłę.
Newman wyobraził to sobie.
Załamanego chłopaka, ślepo wierzącego w Piękną Śmierć. Patrzącego w otchłań, w błękitną wodę. W odbicie kogoś, kim już nie jest.
Zastanawiającego się nad tym, jak bez niego będzie wyglądać jutro.
- Zamknął oczy i skoczył - dokończyła.
- Skąd wiesz że zamknął?
- Jestem detektywem, wolno mi fantazjować - wymamrotała i wstała z mostu. - No, ale nieważne - otrzepała się. - Koniec końców, poleciał na dno. Ale podejrzewam że zanim tam dotarł, nałykał się tyle wody że jego płuca poddały się po jakichś paru minutach. Może trzech, w zależności od tego jak rozpaczliwie łapał oddech.
- Jak go znaleziono?
- Przesiąkł wodą. Po jakimś czasie sznurówka puściła. Nasi nurkowie szukają tej cegły, może coś ten sznurek przegryzło, może sam się rozwiązał. Albo pod wpływem rzucania się, puścił zaraz po śmierci. Nie ma opcji, żeby sam to rozwiązał. Chcę powiedzieć, że... - ucichła. - Spanikował. Przestraszył się, ale nie był już w stanie się wycofać. Zrozumiał po fakcie, że nie da rady się wydostać.
- Nieźle - mruknął Newman. - Dlaczego ty jeszcze nie napisałaś książki?
- Bo ja nie czytam.
- Jasne, że nie czytasz - powiedział pod nosem. - Pójdę przeczytać ten list. Jak coś to wołaj.
- Pojawisz się na sekcji?
- Tak myślę - chociaż nigdy wcześniej się nie pojawiał.
Newman, zamyślony, udał się na brzeg. Tam, gdzie stało policyjne auto, stał też Hoover.
- Co cię tu sprowadza? - zapytał, po czym podał partnerowi rękę.
- Nie przyszła góra do Mahometa, Mahomet przyszedł do góry - odparł. - A tak serio, słyszałem że całkiem interesująco macie w tej robocie.
- Co z Daniele?
- Z Daniele? No właśnie dlatego przyjechałem. Między innymi.
- Mów.
- Pamiętasz te symbole odciśnięte na ofiarach? - mężczyzna pokiwał głową. - Daniele je im zrobiła. Znała wszystkie ofiary.
- Skąd to wiesz?
- Znalazłem w jej piwnicy taki sam symbol, wykuty w żelazie. Ona im je wypalała, jak jakieś piętno.
- Masz na myśli, że...?
- Nasza pierwsza samobójczyni to jednocześnie nasza zabójczyni. Ich wszystkich.
Co oznacza, że symbol przekreślonego "D" to nie przypadek. To jej inicjał. ONA jest ich bogiem.
"Ktoś mi kiedyś powiedział, że śmierć na wodzie jest spokojna i piękna.
Takiej śmierci zawsze chciałem.
Oddałem ci wszystko. Mam nadzieję, że spotkamy się tam, po drugiej stronie. Ucałuję twoją dłoń, a ty w zamian daj mi, proszę, to czego pragnę. To co mi obiecałaś.
Wierzę, że tam cię spotkam. Tak długo na to czekałem...
Isaac"
CZYTASZ
Beautiful Suicides
Mystery / ThrillerSamobójstwa dokonane w sposób, o jakim można powiedzieć że były piękne... FRAGMENT: "Pisk opon był niewiarygodnie głośny, a trzask łamanych kości przerażająco słyszalny. Ponownie następuje cisza. Kierowca wychodzi, ale zalana kamera nie jest w stan...