16

6.9K 229 36
                                    

LILLY'S POV

- O moja księżniczka się umyła. - zaśmiał się Luke.

- No przynajmniej nie będzie ci śmierdzieć. Co robisz? - zapytałam.

- Zastanawiam się czy nie masz ochoty na spaghetti - powiedział i wyjął zza pleców cudownie pachnące danie.

- Matko kocham cię! - krzyknęłam i odebrałam od niego moją porcję.
Zabrałam się za jedzenie, ale oczywiście jak to ja musiałam się ubabrać.

- Skarbie... - zaczął, ale nie dokończył, bo zaczął się śmiać.

- Co? - spytałam niczego nieświadoma.

- B..bo wy..wyglądasz jak k...króliczek - wydusił przez śmiech i wyciągnął rękę z chusteczką zcierając mi sos z nosa.
Serio to mój pierwszy posiłek z brunetem, a ja już ubrudziłam się pomidorowym sosem.

Po zjedzonym posiłku usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy oglądać jakiś serial, ale okazało się, że Jacob wrócił do domu no i oczywiście szeroko się uśmiechnął na nasz widok.

- A tobie co? - zapytałam.

- Moja siostrzyczka ma chłopaka - zaśmiał się - Luke uważaj na mn...

- Jacob! Wynocha! - krzyknęłam, a on zaczął się śmiać.

- Wow, ale krzyk. - zaśmiał się Luke udając, że boli go głowa.

- Nie przesadzaj! - zaśmiałam się rzucając w niego poduszką.

- Daje wam 10 minut na rozłąkę gołąbeczki! - krzyknął z góry mój brat.

- No to chyba ja musze się zbierać... - powiedział Luke.

- Tylko nie zabij się na drodze. - poprosiłam dając brunetowi całusa w policzek.
Odprowadziłam go do drzwi gdzie na pożegnanie czule złączyliśmy nasze usta w pocałunku.
No to teraz czeka mnie rozmowa z bratem, bo co jak co ale on jest okropnie ciekawski.

- Chodzisz z nim już? - zaczął Jacob. Na pewno czekał na tą rozmowę odkąd zobaczył mnie z brunetem.

- A ty z Sam? - wykręcałam się.

- Nie zmieniaj tematu malutka. Ja wiedziałem, że kiedyś się zajdziecie, ale co prawda nie wiedziałem, że aż tak wcześnie.

- Dobra wygrałeś... - poddałam się

- Pamiętaj, że jak...

- Jak mnie skrzywdzi to go zabijesz. Tak wiem. - przerwałam mu

- Dokładnie. - zaśmiał się - To teraz zmykaj do nauki.

- Chciałbyś. - uśmiechnęłam się złośliwie. Chłopak tylko westchnął i zaczął robić sobie jedzenie.
Uznałam, że dobrym pomysłem będzie udanie się do mojego pokoju i pośpiewanie trochę karaoke. Ruszyłam, wiec w wyczerpującą podróż na górę.

Będąc już w ukochanym pokoju sięgnęłam po mój laptop i usiadłam wygodnie na łóżku. Jak zawsze kiedy chcę coś zrobić na urządzeniu najpierw odwiedzam pocztę onet. Weszłam w okienko poczty i zobaczyłam, że mam 1 wiadomość.

O widzę ,że Luke zkusił się na twoją ofertę. Na twoim miejscu miałbym oczy szeroko otwarte słonko. Niedługo się spotkamy.

O nie znowu ten gość zaczynam się powoli bać, ale nie będę płakać, bo po pierwsze mój brat jest w pokoju obok, a po drugie to tylko da temu komuś satysfakcję. Na pewno ktoś mnie wkręca i kiedy tylko jutro pójdę do szkoły dowiem się, że to niewinne żarty licealistów.

LUKE'S POV

Wróciłem do domu około 20 i zamiast dzwonić do Chrisa jak co wieczór... (tak wiem jak to brzmi)... zmęczony położyłem się do łóżka, jednak mój telefon miał inne zamiary i zaczął dzwonić.

*rozmowa telefoniczna*

- Co tam stary? - spytałem poirytowany.

- Słabo. Jesteś potrzebny natychmiast - zawiadomił mnie Chris. Wiedziałem co to znaczy znowu mają problemy z brudnymi typami.

- Okej jadę. Gdzie jesteście?

- Przy Wellsona 10. Czekamy.

Rozłączyłem się i wyszedłem z domu. Dlaczego zawsze potrzebują akurat mnie no rozumiem, że jestem najsilniejszy i najsprytniejszy, ale to Chris jest przecież szefem gangu. Zły na cały świat wsiadłem do samochodu i ruszyłem we wskazane miejsce z piskiem opon.

Na miejscu byłem po niecałych 5 minutach i chyba dobrze, że nie przyjechałem minutę później, bo chłopcy mieli naprawdę wielkie kłopoty.
Michael leżał poobijany na asfalcie, Chris bił się z najgroźniejszym typkiem, a Cody próbował jakoś pomóc Mikowi (to zdrobnienie imienia Michaela).
Nie czekając dłużej pomogłem przyjacielowi z tym facetem i wspólnie pokazaliśmy mu gdzie jego miejsce.

- Stary ty zawsze nas ratujesz. Czemu nie chcesz być szefem? - zapytał Cody.

- Gdybym był szefem nie łatwo było by mi się z tego wywinąć. - odpowiedziałem.

- Chcesz odejść?! - wydarli się równocześnie.

- Później...na razie wszystko spoko. - zapewniłem. - Muszę wracać do domu nara. - pożegnałem się.

Szczerze mam już dość ciągłego ratowania ich, ale to przecież moi przyjaciele.
Wsiadłem znowu do mojego kochanego autka i wróciłem do domu. Dzisiaj muszę się wcześniej położyć, nie mogę zaspać, bo jutro zabieram Lilly do szkoły. Nie chce, aby była mną zawiedziona.

**************
Jak tam kochani? Popieracie ich związek? A może różni ich zbyt wiele?

INFO*

Bardzo możliwe, że przez moją naukę rozdział może być nieco później lub będę musiała zawiesić książkę, jednak spokojnie miejmy nadzieję, że nauczyciele nie zrobią mi na złość i książka będzie pisana cały czas.

Buziaczki
nataliiw💕

Zakład Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz