38

5K 206 57
                                    

Jest piątek, dokładnie 20 czerwca, godzina 16.30. Za trzy godziny mają przyjechać po nas chłopcy i zabrać nas na bal.

Mam nadzieję, że to będzie niezapomniany wieczór, ale w dobry sposób.

Minęło trzy miesiące, cztery dni, pięć godzin i dwadzieścia osiem minut odkąd moja mama umarła.

Obiecałam, że nie będę się już więcej krzywdzić i jak narazie się tego trzymam.

Sporo się zmieniło przez ten czas na przykład oficjalnie chodzę z Luke'em i układa nam się cudownie. Natomiast Sam umawia się z moim bratem, a Sara i Chris są razem już od czterech miesięcy, są absolutnie słodcy.

Teraz Sam i Sara siedzą na moim łóżku i pomagają mi wybrać sukienkę na tę wyjątkową okazję.

One wybrały już w co się ubiorą. Sam zakłada granatową sukienkę do połowy uda, jest zdobiona małymi kryształkami i ma odkryte plecy, a Sara wybrała czarną sukienkę do ziemi, która tak jak sukienka Sam ma odkryte plecy.

Przede mną leżą trzy piękne sukienki. Pierwsza jest czerwona, koronkowa i sięga do połowy uda. Druga ma kolor beżowy, a w talii przewiązana jest pudrowo różową kokardą. Trzecia natomiast sięga do ziemi i ma odcień błękitu, który był ulubionym kolorem mamy.

- Sądzę, że ta czerwona podbije serce Luke'a - odezwała się Sam, a Sara się z nią zgodziła.

- Okej w takim razie możemy zacząć się już szykować - powiedziałam, a dziewczyny zaczęły piszczeć z podekscytowania.

Uśmiechnęłam się szeroko, bo kocham je najmocniej na świecie i nie wiem co bym zrobiła gdyby ich nie było.

- Co tu się dzieje? - zapytał przez drzwi Jacob.

- Nic kochanie, po prostu się szykujemy - odpowiedziała Sam uśmiechając się szeroko.

- Okej, ale bądźcie trochę ciszej, bo wasze krzyki są niepokojące - zaśmiał się.

- Okej! - krzyknęłyśmy równo.

- Ten wieczór będzie idealny - powiedziałam szeptem do dziewczyn, a one przytaknęły.

Trzy godziny później byłyśmy już całkowicie wyszykowane i czekałyśmy na naszych chłopaków. Znaczy tylko ja i Sara czekałyśmy, bo Jacob ze mną mieszka. Postanowiliśmy pojechać tam jednym samochodem, żeby potem łatwo dojechać do domu mojego oraz Jacoba i zrobić sobie towarzyski wieczór z oglądaniem głupich filmów.

- Gdzie oni są? - denerwował się mój brat.

- Właściwie to już ich widzę - odezwałam się, kiedy zobaczyłam czarnego Range Rovera Luke'a.

Luke zmienił samochód około tygodnia temu, bo stwierdził, że tak będzie łatwiej jeździć na imprezy, cóż faktycznie jego auto było pojemne i mieściło cała naszą paczkę. Niektórzy musieli siedzieć sobie na kolanach, ale to im nie przeszkadzało, bo najczęściej to właśnie Sara i Chris się na to zgadzali.

Chłopak zatrzymał się przy nas i patrzył na mnie dosyć długo.

- Co? Nie podoba ci się? - zapytałam.

- Jest super, ale nie uważasz, że ta sukienka jest za krótka? Moi rywale będą się na ciebie patrzeć - powiedział przez opuszczoną szybę auta.

- Uważam, że jesteś zupełnie bezkonkurencyjny jeśli chodzi o mnie.

Uśmiechnął się do mnie, jednak nadal widziałam, że nie jest przekonany.

Mój zazdrośnik.

- Czy możecie już wreszcie wsiadać? - zapytał El, który siedział wciśnięty pomiędzy Mike'a i Cody'ego w bagażniku.

Zakład Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz