Rozdział 7

11 1 1
                                    


Powrót do szkoły po weekendzie zapowiadał się okropnie a dodatkowa sytuacja sprawiała, że gorzej już chyba czuć się nie mogłam. Niestety nie żyjemy w bajce, a szczególnie ja. Uściślając, kiedy myślałam, że wszystko co złe minęło, a ja szybko zapomnę o sobotnim incydencie, coś poszło nie tak. Możecie myśleć o tym jak bardzo wyolbrzymiam daną sytuację bo drugi człowiek dawno by o tym zapomniał. Ja niestety miałam pamięć jak słoń, a jak wszyscy wiemy, słonie nigdy nie zapominają. Chyba nie dla mnie te porównania i metafory, no nie? Mniejsza, omijając próg szkoły w poniedziałek rano, Zobaczyłam Yo na końcu korytarza. Ta, wraz z entuzjastycznym uśmiechem ruszyła w moją stronę.

- I jak? - zapytała, będąc już obok mnie. Wspominałam, że wysłała do mnie 476470398290 wiadomości o podobnej treści?

- Normalnie. - burknęłam.

- Przecież wiesz o co mi chodzi, mów jak z Ashtonem!

- Calum ci nie powiedział?

- Calum mówił, że wypiliście parę drinków i rozeszliście się do domów, ale... czekaj, czekaj... skąd ty wiesz...

- Ashton mi powiedział i przepraszam, że nie zauważyłam. - wyznałam krótko.

- Nie ma za co, a teraz mów! - Jej entuzjazm był zbyt wysoki abym mogła zmienić temat.

- Było dokładnie tak jak przedstawił ci to Calum. Do niczego nie doszło, ponieważ nadal nie wyleczyłam się z Roberta i to nie będzie łatwe, Yo. - Mimo, że to co przekazał Calumowi było kłamstwem, cieszyłam się, że właśnie tak Ashton wybrnął w sytuacji. Musiałam jednak powiedzieć coś co od prawdy nie odbiegało, a była to wzmianka o moim byłym chłopaku.

- Dobra już dobra, odkochasz się i to prędzej niż myślisz, a ja nie będę się ingerować bo to tylko sprawia problemy. Nie rób takiej miny, Fray, wiem, że jesteś trochę na mnie zła.

- Tylko troszeczkę. A teraz chodźmy na tą przeklętą matematykę. - odpowiedziałam ciesząc się, że skończyłam, jak na razie, tę rozmowę.

Ruszyłyśmy w stronę klasy, w tym samym momencie słysząc dzwonek na lekcję. Na szczęście klasa nie była daleko, dlatego zrobiłyśmy parę kroków i już byłyśmy pod salą.

- Miesiąc. Tyle czasu kumpluję się z Calumem. Pamiętasz jak kiedyś zwiałaś z hiszpańskiego z Robertem? Wtedy się do mnie dosiadł.

- Yo...- westchnęłam. - mam jeszcze większe wyrzuty sumienia, że się tobą nie interesowałam. Wynagrodzę ci to! Idziemy w środę do naszej ulubionej kawiarenki. Wszystko mi opowiesz.

- Nie ma co opowiadać, Fray. Jak mówiłam, to mój kumpel!- fuknęła.

- Dobra, dobra... - gdy tylko to powiedziałam, koło nas pojawił się nauczyciel.
#

Po całym dniu w szkole, nie miałam już siły. Można powiedzieć, że dwie kartkówki doszczętnie mnie wykończyły, ale to było zanim podszedł do nas Calum...

- Cześć Yo, cześć Fray!

- Witaj Cal! - odpowiedziała moja przyjaciółka.

- Niezłe włosy Yo! Mówiłem ci już? Nieważne, dasz mi namiary na farbę? Muszę coś zmienić na mojej pięknej grzywie. - przeczesał włosy dłonią, robiąc przesadnie dumną minę.

- Pewnie! Cholera, będziemy bliźniaczkami! - odpowiedziała moja przyjaciółka. Okej, trochę się zdziwiłam. Poziom ich znajomości sięgał dalej niż myślałam.

- Problemy Azjatów... - wypowiedziałam cicho, zwracając uwagę Caluma.

Wspominałam już o Calumie, ale nie zdążyłam wspomnieć o Yo. Jej dziadkowie pochodzili z Japonii, przez co moja przyjaciółka miała azjatycką urodę. Swoje naturalnie czarne włosy już od pewnego czasu farbowała na blond.

- Co ty tam mruczysz Fray? Aaa słyszałem, że nie wyszło z Ashtonem - spojrzałam na niego z wyrzutem. - Czyli drażliwy temat? Dobrze, nie naciskam.

- Cal, co cię tu sprowadza? Myślałam, że gdzieś się spieszyłeś. - dziękowałam Yo za zmianę tematu. On naprawdę za dużo mówił.

- Tak, i zaraz lecę. Chciałem tylko zapytać czy chciałabyś znów gdzieś z nami wyjść, tym razem w środę?A skoro zobaczyłem was obie, to pytanie kieruje się także do Fray. Nie jesteś bardzo rozmowna, ale do picia się pewnie nadajesz, a czym nas więcej tym zabawniej. - powiedział patrząc w moją stronę.

- Nie...

- No jasne! - krzyknęła Yo.

- I to jest odpowiedź, Yummy. W takim razie żegnam was drogie panie. Fray, więcej wiary w siebie. - wskazał na mnie palcem i odszedł.

- Znów?! Yummy?! O co tu chodzi Yo, zaczynam się bać!

- Naprawdę dużo cię ominęło. - westchnęła. - Zrobiłaś sobie tydzień wolnego jakiś czas temu. Nudziło mi się i spędziłam z nimi trochę czasu. Nic wielkiego. A teraz pójdziemy na jakieś piwo czy coś. Daj spokój Fray znamy się 3 lata, to smutne, że wcześniej nikt o tym nie pomyślał.

- Yo, czy ty siebie słyszysz? Jeszcze nie tak dawno temu byli bandą dziwolągów, a kto tak mówił? Ty! Poza tym w środę miałyśmy iść do kawiarni...

- Ups? Przełożymy to okej? - założyłam ręce na brzuchu, prychając na przyjaciółkę. - Fraaaaaay, jak mam cię udobruchać, co?

- Dobra, niech będzie. -powiedziałam przewracając oczyma.- Zgadzam się. Jestem ci przecież coś winna pamiętasz?- Yo po tym wyznaniu tylko przytuliła mnie do siebie.

Takimoto sposobem, moje omijanie Ashtona trafił szlag. Pomimo, że nie było go dziś wszkole i czułam choć trochę ulgi, miałam zobaczyć go po lekcjach w środę. Możewcale nie powinnam była go ignorować? Może musiałam odrzucić przeszłość izapomnieć o tej całej sytuacji? I to wtedy wydawało mi się najlepszymrozwiązaniem. Dopiero po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że jakbymdenerwowała się za każdym razem kiedy Ashton, w tej historii, tak po prostu namnie wpadał, leżałabym już w grobie. 

Breakthrough a.i.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz