Rozdział 1

140 18 1
                                    

,,Kwiaty są przerażające, naprawdę. Mało ludzi to zauważa, ale czy istnieje cokolwiek innego tak dokładnie odzwierciedlającego nas? Jest tyle podobieństw. Róże, mimo że piękne, kłują. Ilu ludzi pojawiających się w naszym życiu było bardziej zakłamanych niż kwiat zakochanych, kuszący pięknem? Ile razy ktoś nas zaczepił, tylko dlatego, że weszliśmy na jego teren? Pokrzywa. A chwasty? Tego nawet się nie policzy. Odkąd weszliśmy w pierwszą interakcję ze społeczeństwem, spotykamy tych, którzy przychodzą- rosną obok nas. Nie chcemy ich, zabierają coś niezwykle potrzebnego, a potem odchodzą. Wtedy odkrywamy, że już nie jesteśmy tacy sami. To chyba..."- Leon Stanti odłożył kartkę, na której zapisano rozmyślenia na temat roślin. Mało nie zwymiotował od czytania tych bzdur. Oj, Aleks, ty to miałeś dziwne poczucie rzeczywistości- zaśmiał się lekarz Zachodniomorskiej Kliniki Psychiatrycznej, kierując oczy w górę. Wiedział, że jego były pacjent- schizofrenik go nie usłyszy. Ale czy chciał psuć ten chwilowy okaz triumfu? Jest o jednego mniej. Nienawidził ich i już. Nie znosił młodzieży, a w szczególności dzieciaków z jakąś chorobą psychiczną. To oni są przyszłością narodu. Na co nam przyszłość, jeśli jest niekompetentna i niezdolna? Mylił się, ale nie powstrzymywało go od tego, by mordować wszystkich pacjentów do 20 roku życia. Długo i boleśnie.

- Co tam czytasz, stary?- podszedł i klepnął po ramieniu znajomego doktor Andrzej, trzydziestoczterolatek z charakterystyczną dla siebie łysą głową.

- Nic takiego.- powiedział szybko Stanti wkładając zapisek pod biały fartuch.- Poszedłem tylko zobaczyć pokój Aleksa. Myślałem, że może znajdę jakąś wskazówkę dotyczącą jego morderstwa.

- Tak, straszna tragedia. Miał tylko trzynaście lat. Ktoś podciął mu gardło i wrzucił ciało do rzeki. Mam nadzieję, że znajdą tego zwyrola. I to szybko.

- Ja również,- skłamał lekarz- Nie ma o tym żadnych nowych wieści?

- Nie. Policja jak szukała, tak szuka.- spuścił głowę w dół z prawdziwym żalem- Ale dość gadania o tym. Słyszałeś o ,,Hydzie"?

- O kim?

-Nie mów, że nie pamiętasz. Czytałem ci o nim w zeszłym tygodniu i jeszcze poprzednim.

- Andrzej, gdybym słuchał wszystkiego co mówisz o psychopatach, socjopatach i tym podobnych, to głowa by mi wybuchła. Za dużo gadasz.- mówił poważnie, nie zażartował. Mina Andrzej zrzedła.- No, ale dobrze, teraz cię posłucham.

- Przyjeżdża tu Elias Sieger- Morey- powiedział już to z ukrywanym entuzjazmem. Nie mógł pozwolić na kolejne uwagi Stantiego o nim.-  Ten chłopak, który w  tak młodym wieku został politykiem. Okazało się, że to  płatny zabójca. Złapali go po ostatnim zleceniu. Orzeknięto, że nie jest do końca zdrowy psychicznie, więc trafia do naszego ośrodka. Och, ile bym dał by móc z nim przez chwilę porozmawiać, a co jeszcze, leczyć? Wyobrażasz sobie zagłębić się w jego psychikę? Rozmawiać o jego przeżyciach. Wyobrażasz?- złapał go za nadgarstki. Bomba Andrzeja wybuchła. Choć Leona zwykle to bawiło, teraz zwrócił uwagę na coś innego.

- Zaraz, powiedziałeś: ,,W tak młodym wieku". Czyli ile ma lat?

-Osiemnaście. Super, nie?

Nie, wcale nie, pomyślał Leon. Spotykał się z zabójcami mającymi dwadzieścia trzy lata, czterdzieści, ale osiemnaście?! Taki dzieciak siedzi w szkole przy książkach, a nie dostaje zlecenie. Do tego jeszcze zajmuje się polityką? Oj, ile by dał, żeby to właśnie on został jego lekarzem.

-Mało ciekawe- Leon udał brak zainteresowania- Ale już opowiadaj jak chcesz- manipulacja zawsze była dobrą stroną lekarza.

-Na pewno? Nie będziesz się ze mnie znów nabijał?

- Postaram się- zaczął się śmiać, choć nikt nie uznałby tego jako zabawne.

- Wypalił się młody. Jak wspomniałem wcześniej, złapali go. Pewnie zastanawiasz się czemu nie skończył na stryczku za takie zbrodnie? Ogólnie jest o tym cała afera, a teorii spiskowych więcej niż zupy mlecznej u nas w kuchni. Ta najprawdopodobniejsza mówi, że jakoby cała rodzina Sieger maczała w tym palce.

-Kto?

-No ci Siegerowie. Familia emigrancka z jakiegoś tam kraju, ale nie pamiętam. Poza tym nie wierzę w to. Jakie niby wpływy może mieć zwykła rodzina? Ej, interesuje cię to?

-Chyba śnisz.- od razu zaprzeczył psychiatra. Nie mógł pokazać komukolwiek, że interesuje się tą osobą. Kiedy ten chłopak zginie i przyjedzie policja, ta papla, Andrzej jeszcze powie, że interesował się ofiarą. Musiał się wycofać i to ostrożnie.- Próbuję rozpracować twoje niezwykłe i nienaturalne zainteresowanie każdą osobą, która przejawia pierwsze oznaki zaburzeń psychicznych.

-Lubię to. Takie osoby mają zupełnie inny pogląd na świat. Wprowadzają mnie do swojej Nibylandii.

- W końcu podróże kształcą.- uśmiechnęli się oboje.- Nie uważasz jednak, że taki pogląd wywołuje raczej uczucie niefrasobliwości niż uwolnienia?

Andrzej zamyślił się przez sekundkę. Nie mógł znaleźć żadnej sensownej obrony do ataku. Rzadko to się zdarzało. Przegrał, więc odszedł od werbalnego agresora i nie odezwał się nawet słówkiem. Stanti tylko uśmiechnął się pod nosem. Podobała mu się ta dominacja, była świetnym sposobem na ujście nudy. Nie mógł jednak dalej rozkoszować się tą chwilą. Musiał czekać na przybycie Eliha, Elisa, a ELIASA do ośrodka. Musiał on zostać jego pacjentem. Nieważne, jak mocno uraziłoby to Andrzeja.

Mimo ponad czterogodzinnego czuwania pod oknem na upragniony granatowy, czy srebrny radiowóz, Leon czekał dalej. Sieger powinien zaraz przyjechać, lecz wskazówki zegara płynęły nieubłaganie wolno. Boże, jakże okrutny był twój zamysł, kiedy tworzyłeś czas.
Leon czekał tak jeszcze przez kwadrans, ale nie dało to rezultatu. Zrezygnowany udał się do swojego gabinetu. Zaczął wypisywać jakieś dokumenty. Nagle trzasnął go po oczach błysk lampy błyskowej. Szybko zdefiniował źródło światła. Aparat. Ktoś musiał robić zdjęcia spod okna. Wyjrzał przez nie i zobaczył masę fotoreporterów, dziennikarzy, ale i srebrny radiowóz. Czy to już? Przyjechał? Oczekiwanie dobiegło końca? Szybko zbiegł na dół. Nawet nie zamknął drzwi gabinetu. Policja starała się odgonić ludzi od wejścia, choć ze sporym hałasem, to dobrym skutkiem. Leon rozglądał się po korytarzu. Nie było tu żadnego psychopatycznego osiemnastolatka.

- Przepraszam, czy może mi pan pomóc?- usłyszał lekki rosyjski zaśpiew osoby, która szarpnęła go za ramię. Leon obrócił się i zobaczył lekkiej budowy dziewiętnastolatka ubranego w zwykłą malachitową bluzkę i brązowe długie spodnie.

-O co chodzi? Mów szybciej chłopcze, bo jestem zajęty.

- Dobrze, przepraszam- powiedział pospiesznie, jakby naprawdę się przejął uwagą lekarza.- Szukam gabinetu numer..- wyjął ze swoich spodni małą karteczkę- 23. Doktor Leon Stanti. Wie pan gdzie go znajdę?

- Stoi przed tobą, we własnej osobie. Witam, Leon Stanti- wyciągnął rękę.

Na korytarzu nastał gwar mający początki u przepychających się do wejścia ludzi. Mimo to chłopak podał mu rękę i powiedział:

- Dzień dobry, jestem Hejas Trige Kowey.

- Miło poznać, Hejasie Trige Kowey.

- Nie, nie usłyszał mnie pan przez to zamieszanie. Jestem Elias Sieger- Morey.- potrząsnął ręką.- Miło poznać.

-------------------------------
Mam nadzieję, że podobał Wam się pierwszy rozdział. Podzielcie się swoimi odczuciami w komentarzu ;)

Przestępstwo (nie)doskonałeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz